niedziela, 18 stycznia 2015

Samotne potwory - [Shizaya] - Oneshot

Mamy godzinę 3 w nocy, idealna pora na dodanie notki. Sen jest dla słabych xD  Ogólnie to nie wiem o co chodzi w tym opowiadaniu, interpretujcie to sami, ja idę spać. Inspiracją było jedno AMV, do którego zostawię link niżej. Włączyłam filmik i dostałam nagłej potrzeby napisania czegoś. Mam nadzieję, że częściej będą dziać się takie magiczne rzeczy xD U mnie zaczęły się ferie zimowe, więc mam maaasę wolnego czasu. Oczywiście postaram się go  jak najlepiej spożytkować :D *scrolluje tumblra*  Wstawki muzyczne z piosenki Eyeshine - Alone i parę cytatów z anime. 
Zapraszam do czytania i, jak zawsze, zostawcie komentarz ^^ 



Samotne Potwory 


Do you know what it feels like to be alone?
Well I do, I do

        „Mówiono nam, że w Ikebukuro żyje potwór. Jeden człowiek, który został postrachem całej dzielnicy. Nadludzko silny, niepowstrzymany. Krążą plotki, że jest nieśmiertelny, ponieważ nawet dwa strzały z broni nie były wstanie go uśmiercić. Młody, uzależniony od papierosów mężczyzna.

        Naprzeciw niemu staje drugi potwór. Jeden człowiek znany w całej dzielnicy, jak nie w całym mieście. Nad wyraz sprytny, nieuchwytny, niemalże wszechwiedzący. Człowiek duch, znika tak szybko jak się pojawia, a za nim zostaje tylko destrukcja. Młody, niezależny mężczyzna.
Każdy choć raz widział lub słyszał o nieludzkich potyczkach tych dwóch potworów, po których ulice zostają dość przearanżowane. Słyszano ryki, widywano przelatujące nad głowami znaki drogowe i maszyny z napojami. Oto jak miasto czuło obecność dwóch potworów.

        Dwa potwory znały się od dawna, tak dawna, że przestały już liczyć, ale ciągle pamiętały ten dzień, gdy się poznały. Pamiętali miejsce, słowa, gesty. Nie było zbyt ciepło, ale zimno też nie. Był to odpowiedni dzień  i odpowiednia pora dla 
dwóch potworów, by się spotkać.

        - Nie lubię cię.

        I ustalić parę rzeczy już na początku. Potwory z natury są samotne i nie zadają się z innymi potworami. Jednak ten przypadek był szczególny. Dwa potwory były jak przeciwne bieguny. Jeden spokojny, siedzący w jaskini i nie wadzący nikomu. Drugi uwielbiał widok płonącego miasta. Plus i minus, które przyciągały się, jak nakazywały podstawowe prawa.

        Znam te potwory. Sama nim jestem. Trzecim potworem Ikebukuro, miejską legendą, ironicznie żywą i jak najbardziej prawdziwą. Nieuchwytną, niezatrzymaną, od wieków poszukującą tego, co jej należne. Wiecznie żywa, bezgłowa kobieta.
To historia o dwóch niebezpiecznych, ale samotnych potworach… „

        - Celty? – bezgłowa kobieta prawie upuściła swój pad, gdy usłyszała głos. Bardzo znajomy, po części znienawidzony głos. Zapisała plik, otworzyła nowy i napisała
        - [Izaya. Przestraszyłeś mnie. Po co przyszedłeś? Nie miałam nic do załatwienia]
Mężczyzna włożył ręce do kieszeni kurtki i podszedł bliżej. Po jego twarzy widać było, że coś knuje.
        - Akurat przechodziłem – powiedział beztrosko, ale Celty wiedziała, że musiał jej szukać. To miejsce nie było w planie jego przechadzek, dlatego też tu przystanęła, by pobyć chwilę ze swoimi myślami. Wiedziała, gdzie Izaya bywał i na pewno nie były to miejsca, gdzie bywała ona. Była kurierem. Gdyby Izaya sam zapuszczał się we wszystkie miejsca, nie potrzebował by kuriera. – Ale skoro już się spotkaliśmy, to mogę ci coś zlecić? Taki zbieg okoliczności, że przed godziną odebrałem paczkę, którą potrzeba dostarczyć. – powiedział niewinnie, wyciągając z kieszeni niewielki pakunek. – Och zobacz, są nawet napisane wytyczne.
        Gdyby Celty mogła okazywać emocje poprzez mimikę twarzy, wywróciłaby teraz oczami i prychnęła. Ale mogła tylko napisać:
        -[ Daruj sobie, wiem że mnie szukałeś. Mam tylko nadzieję, że to nie narkotyki] – odebrała od Izayi paczkę.
        - Za kogo ty mnie uważasz, nie pałam się brudną robotą – uśmiechnął się.         Celty nie lubiła fałszywych uśmiechów. – Dostaniesz za to godziwe wynagrodzenie. Wiesz co robić, ja uciekam – powiedział i skocznym krokiem wrócił skąd przyszedł, ale zanim jednak oddalił się, krzyknął:
        - Ja i Shizu-chan wcale nie jesteśmy samotnymi potworami! – i kobieta wiedziała już, że przed nim nic się nie ukryje, choć on sam ukrywa dużo. Wsiadła na motor i z piskiem opon ruszyła przed siebie, odkładając pisanie historii na później, gdy wróci do domu.

Tonight looks like a cold one

        - Dzisiaj chyba przesadziłeś, Shizu-chan – powiedział Izaya, siadając na trybunach przy szkolnym boisku. Tym samym boisku, na którym Shizuo pokonał szkolny gang i dostał stojącą aprobatę od Izayi. To dokładnie to boisko, na którym dwa potwory poznały się tamtego, nie chłodnego, nie ciepłego dnia. – W tym samochodzie siedział człowiek.
        - Pf, wcale nie rzuciłem daleko. Powiedziałbym raczej, że mi się wyślizgnął… bo ktoś postanowił rzucić nożem! – odpowiedział blondyn rozpinając trzy górne guziki koszuli. Zaraz po tym wyciągnął z kieszeni pogniecioną paczkę papierosów i wsadził jednego do ust. Sięgnął do drugiej kieszeni, w której spodziewał się znaleźć zapalniczkę, ale…
        - Ugh… znów zgubiłem – powiedział pod nosem, po czym zwrócił się do Izayi. – Masz może ogień?
Izaya zaśmiał się pod nosem i wyciągnął z kieszeni srebrne zippo.
        - Skąd przekonanie, że mam? Przecież nie palę – zapytał, odpalając Shizuo papierosa.
        - Czymś musisz wzniecać płomienie powszechnej nienawiści – odpowiedział, wypuszczając obłoczek dymu i patrząc jak ulatuje w górę, ku nocnemu niebu. Izaya osłupiał po tej odpowiedzi, ale za moment wybuchł śmiechem.
        - Och Shizu-chan, zawsze masz coś ciekawego do powiedzenia – złapał się za brzuch. Dawno się tak nie uśmiał. Zapadła chwila ciszy. Izaya wyciągnął nogi na niższą ławeczkę i obserwował pogrążone w ciemności boisko i budynek szkoły. Znajome kształty przypominały o starych czasach, gdy małe potwory naprawdę były małe.
        - Dlaczego ciągle tu wracamy? – zapytał Shizuo, ale ton jego głosu nie zabrzmiał tak, jakby oczekiwał odpowiedzi.
        - Sentyment?
        - Nie wierzę, że posiadasz coś takiego.
Izaya westchnął, zapiął kurtkę i zaczął bawić się zippo. Ogień co chwila oświetlał ich twarze, po czym gasł, brutalnie tłumiony przez pokrywkę.
        - Gdy się spotykamy w mieście zawsze kończy się to tak samo. Siniaki, krew i zdewastowana ulica. A tutaj nagle stajesz się taki refleksyjny, jakby inny człowiek.
        - Ty za to nie prowokujesz mnie do niczego, więc nie jesteś lepszy.

So this is the end of it
It's time for us to go
Back to where we started
Back to what we know

        - Tamtego dnia jeszcze nie byliśmy wrogami. Właściwie byliśmy neutralni. Ale ja czułem, że coś było ostro nie tak. Odkąd tylko się pojawiłeś wiedziałem, że będzie ciężko. Zniszczyłeś mi życie, wiesz?
        - Wiem, Shizu-chan, wiem. Czyli według ciebie wracamy tu przez tę aurę neutralności? Uważasz, że jeżeli podam ci rękę i powiem „Cześć, jestem Izaya Orihara, mam nadzieję, że będziemy dobrymi przyjaciółmi” coś się zmieni?
        - Nie podaję rąk wrednym pchłom.
        - Ale za to je całujesz.
        Na to Shizuo wstał i chwycił Izayę za kaptur, gotów uderzyć go w twarz. Jednak powstrzymał się, siadając z powrotem na miejsce i wypuszczając z siebie całe nagromadzone powietrze.
        „Uczucia potworów są niebezpieczne, tak, jak one same. Emocje są silne i agresywne, ale zarazem kruche i podatne na zniszczenie.”
        - Masz kolano we krwi – powiedział Shizuo, zauważając zdarty materiał spodni Izayi w świetle zapalniczki, ignorując poprzedni temat. Izaya spojrzał uważnie na ranę, widząc ją po raz pierwszy od bójki.
        - Uuu… nie wygląda za fajnie. I moje spodnie! Ach, były nowe – przejął się.
        - Pff…
Shizuo wstał, przeciągnął się i odszedł kawałek, mijając Izayę i kierując się w stronę bramy boiska.
        - Kiedy znów spotkamy się w neutralnym miejscu? – powiedział, nie odwracając się w stronę rozmówcy.
        - Kiedy tylko zechcesz, Shizu-chan – uśmiechnął się. Shizuo minimalnie spojrzał na niego przez ramię i pokręcił głową.
        - Przestań mnie tak nazywać – powiedział i odszedł, zostawiając Izayę samego na środku trybun. To była dosyć chłodna noc, a potwory nie lubią chłodu. Chłód niesie ze sobą złe uczucia…
Samotność

        „Dwa potwory znały samotność aż za dobrze. Jako odrzucone od społeczeństwa jednostki znały uczucie osamotnienia i odrzucenia lepiej niż ktokolwiek inny. Przemierzając dziennie te same ulice, mijając tych samych ludzi, mając partnerów zawodowych, dwa potwory mimo płonącej nienawiści do siebie nawzajem, tylko czekały, aż drugi pojawi się na horyzoncie. Jako jedyna znajoma twarz, która będzie w sanie ich zrozumieć bez potrzeby użycia słów. Przemawiali językiem przemocy, walki o terytorium, o bycie alfą. Rodzaj chorej rozrywki i codzienności, nieświadomie pożądanej destrukcji.”

- Wiecie co? Coś mi tu nie pasuje… Idę do Shinjuku zamordować Izaye

        „Najgorzej jest, gdy dwa potwory nie widzą się przez jakiś czas. Izaya znika gdzieś bez śladu, szykując nową niespodziankę lub po prostu czeka, aż sprawy ucichną. Nie jest silnym potworem, chowa się i atakuje z nienacka. Shizuo żyje spokojnie, myśli prosto, nie potrzebuje wiele do szczęścia. Wystarcz z kimś porozmawiać. Ale on czuje, gdy rzeczy mają się nie tak. Wielu zwykło nazywać to zwierzęcym instynktem.”

-Dlaczego ten idiota jest taki bystry?
… - Dlatego go nienawidzę.

         „Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Izaya nie lekceważy Shizuo, doskonale wie, że blondyn nie jest głupi. Musiał mieć go na oku, by ten nie pokrzyżował jego planów. Dwa potwory znały się na tyle długo, by wiedzieć, kiedy coś jest nie tak. Jakby znały swój zapach. Jeden próbuje zdominować drugiego.”

Do you know what it feels like to be alone?
Well I do, I do

        -Tak czułem, że tu będziesz – powiedział Shizuo, stojąc nad pochylonym Izayą, który siedział na trybunach szkolnego boiska. Było późno i niezbyt ciepło. Jedynym źródłem światła była lampa, paląca się za płotem. Izaya nie podniósł głowy, nie powiedział słowa. Shizuo czekał parę sekund i chwycił Izayę za włosy, by zmusić go do odwrócenia twarzy w jego stronę. Tak jak się spodziewał.
        - Plotki tym razem nie kłamały – powiedział, przyglądając się poobijanej twarzy bruneta. Podbite oko, rozcięta brew i warga, zaschnięta krew. – Naprawdę powinieneś czasem zastanowić się nad tym co robisz. – mówił nieprzerwanie, a Izaya patrzył mu prosto w oczy, nie dając się zdominować. – Pokaż ręce - nakazał, a Izaya wyciągnął dłonie przed siebie. Nadgarstki otarte do krwi, prawdopodobnie leżał gdzieś związany. Shizuo pociągnął go za rękę, żeby wstał i podniósł mu brudną od krwi  koszulkę do góry. Siniaki i krwawe otarcia. Blondyn był pełen podziwu, że mimo takich ran on ciągle trzymał się na nogach. Izaya nie protestował, cierpliwie czekał, aż Shizuo skończy bawić się w doktora, delikatnie gładząc dwoma palcami jego brzuch; powoli przesuwając je na kilkubarwny krwiak pod żebrami. Izaya lekko się skrzywił, ale nie cofnął się do dotyku. Przywykł do niego. To nie pierwsze „badanie” jakie Shizuo na nim przeprowadzał. Zawsze delikatnie, bez pośpiechu, jakby Izaya miał się rozpaść przy silniejszym dotyku. Zimne dłonie starannie przemierzały kolejne centymetry jego ciała, by na końcu je ucałować. Brzuch, dłonie, szyję, usta. Shizuo czuł metaliczny posmak krwi za każdym razem, gdy pogłębiał pocałunek. Od jakiegoś czasu ich uliczna przemoc kończyła się tak, jak nie powinna i dwa potwory dobrze o tym wiedziały, ale one nigdy nie były pokorne.
        
Miłość, nienawiść, czy desperacja?

        Shizuo nie zastanawiał się nad tym, gdy pożądanie przejmowało kontrolę nad jego umysłem. Wtedy, w tym jednym momencie liczył się ten człowiek przed nim, który w ostatnim tygodniu zniknął gdzieś bez śladu. Mówiono, że już po nim, że Shizuo został jedynym panującym nad ulicami Ikebukuro. Rzekomi naoczni świadkowie mówili, że widzieli jak wywożą Izaye związanego w samochodzie. Shizuo przywalił jednemu z nich. Nie wiedział czemu… ale może zwyczajnie nie wierzył w te plotki. Że niby jego największy wróg został tak po prostu pokonany? Nie wiedział, a niewiedza sprawiała, że robił się nerwowy. Nerwowy o drugiego potwora Ikebukuro. Ale teraz, gdy czuł jego skórę pod swoimi dłońmi czuł się spokojniej. Izayi nie można pokonać tak łatwo, a on wiedział o tym doskonale.

This world is all we share
I'd die a thousand times for you
And wonder if you'd care...

        Izaya uciekł tak naprawdę w ostatniej chwili i to było jedyne miejsce, o którym pomyślał. Nie poszedł do Shinry, by opatrzeć rany. Wolał czekać z głupią nadzieją, że Shizuo przyjdzie na szkolne trybuny  bez powodu. Albo raczej, że to on będzie jego powodem. Krew lecąca z nosa zaczynała powoli zasychać. Jego ciało bolało jak nigdy, każdy ruch sprawiał, że chciało mu się wymiotować. I wtedy przyszedł Shizuo i zrobił to co zawsze, gdy Izaya kończył w takim stanie. Nie ważne, czy stało się to podczas jego prywatnych porachunków czy podczas ich ulicznej walki. W Shizuo budziło się coś dziwnego, czego Izaya nie umiał opisać, jednak chciał się temu poddać. Poczuć raz jeszcze zimne, szorstkie dłonie na swoim ciele, smak jego ust, który w połączeniu z krwią i papierosami był ohydny, ale jednocześnie taki kojący. Czuł się prawie tak, jakby komuś na nim zależało.
Pusta iluzja zaniku samotności.

        - Ktoś nazwał nas samotnymi potworami – powiedział Izaya, gdy powoli szli w kierunku domu Shizuo.
        - Aha – odpowiedział blondyn, zaciągając się papierosem. – To chyba się dużo nie pomylił, nie?
        Izaya nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się pod nosem. Gdy w końcu weszli do mieszkania, Shizuo zapalił światło, a jego gość wszedł bez krępacji i zaczął ściągać z siebie kolejne części garderoby, ukazując chude, blade ciało, teraz w licznych ranach i siniakach. Pozostając w bieliźnie, usiadł na łóżku Shizuo i czekał, aż tamten przyjdzie z opatrunkami. 
        - Myślę, że Shinra lepiej się do tego nadaje – powiedział, gdy wrócił z łazienki z pudełkiem imitującym apteczkę. To nie był pierwszy raz, gdy tak spędzają wieczór. Shizuo usiadł obok i zaczął opatrywać Izayę, i robił to tak samo delikatnie, jak go wcześniej dotykał. Skąd ta nagła ostrożność, gdy zwykł rzucać w niego ciężkimi rzeczami?
        - Powiedzieli, że albo ty, albo ja – odezwał się nagle Izaya, podnosząc lekko rękę, by Shizuo mógł go obwiązać.
        - Więc dlaczego nie skończyłem związany w jakimś samochodzie? – zapytał blondyn, kończąc opatrunek wokół torsu Izayi supełkiem i zabierając się za smarowanie maścią innych siniaków. Tak samo delikatnie, z nadmierną ostrożnością.
        - Czas na dokonanie wyboru wynosił pół sekundy. I nawet tak do końca nie wiem o co im chodziło. Jednak ciężko skupić się na otoczeniu, gdy ktoś zaprzedaje ci kopa w twarz – wyjaśnił mało przejętym tonem. Wziął do ręki jeden z plastrów i patrząc w małe lusterko, stojące na półce nocnej, nakleił go na policzek. Shizo już prawie kończył. Mimo słów Izayi nie przywiązał większej wagi do możliwości bycia zaatakowanym w najbliższej przyszłości. A nawet jeśli by się to stało, załatwi te sprawy tak, jak zawsze.
        - Dosyć długo cię nie było – powiedział wstając z łóżka i zbierając pozostałe bandaże. Był w łazience, gdy Izaya odpowiedział.
        - A co, tęskniłeś? – zapytał zadziornie. Shizuo milczał. Wrócił w domowych ciuchach, usiadł koło łóżka i włączył telewizor.
        - Ubierz się – powiedział, zauważając że Izaya czuł się dosyć komfortowo leżąc niemal nago w jego łóżku. Brunet westchnął i wstał, podniósł porozrzucane na ziemi ciuchy i ubrał koszulkę, po czym usiadł koło Shizuo. Zastanawiał się, jak bardzo tamten by się przejął, gdyby faktycznie zginął. Izaya objął rękę blondyna i przytulił się do niej.
        - Co ty robisz – zapytał Shizuo, przełączając kanał.
        - To co widać.
        Izaya nie chciał jeszcze wychodzić. Bycie przetrzymywanym nie należało do jego ulubionych rozrywek i zawsze pozostawiało po sobie urazy na psychice. Mówiąc ogólnie – stawał się bardziej szalony, poczucie samotności wzrastało i czuł się, jakby spadał w dół nieskończonej dziury. I nikt nic na to nie mógł poradzić.
        - My naprawdę jesteśmy samotnymi potworami – powiedział Izaya, gdy Shizuo wyłączył telewizor i wstał, by zgasić światło.
        - Przecież zawsze wolałeś grać solo – odpowiedział blondyn siadając na łóżko. Izaya oparł brodę o materac.
        - Taak, chyba masz rację. A ty? – zapytał wiedząc, że wchodzi na czułe pole rozmówcy.
        - …
        - Okej, wiem… - zamknął oczy. Wiedział, że Shizuo trzymał się od ludzi z daleka tylko po to, by ich nie ranić. Prozaiczny powód, ale Izaya nie poruszał tematu. Ważne, że nie trzymał się z dala od niego. Shizuo zszedł z łóżka, usiadł za Izayą i przytulił go, opierając głowę o jego plecy.
        - Dobrze, że żyjesz – wyszeptał, przytulając go mocniej. Izaya odwrócił się i pocałował blondyna, kładąc mu dłoń na klatce piersiowej i lekko popychając, dając mu znak, by się położył. Całował go po szyi, obojczykach, rękami badał jego ciało, zupełnie jak Shizuo robił to wcześniej. Podwinął mu koszulkę, by móc pocałunkami znaczyć drogę w dół jego ciała; zaczął powoli zsuwać mu dresowe spodnie z bioder . Shizuo położył dłoń na jego głowie i gładząc go po niej, oddawał się przyjemności, jaką Izaya mu zapewniał. Jego obecność już dawno nie była tak pożądana.
        Po jakimś czasie, gdy Izaya zasnął na łóżku Shizuo, blondyn usiadł obok niego, wyciągnął telefon i zadzwonił, starając się mówić możliwie cicho.
        - Shinra?
        - Shizuo? Czemu dzwonisz o tej porze? Coś się stało? – jego przyjaciel jak zwykle zasypywał go masą pytań.
        - Obudziłem cię? Z resztą, nie ważne, dzwonię, żeby powiedzieć ci, że Izaya się odnalazł – powiedział, patrząc na śpiącą twarz bruneta. W tym samym momencie tamten odwrócił i się na drugi bok.
        - Serio!? Ale… nie zabiłeś go prawda? – zapytał Shinra z obawą w głosie. Shizuo westchnął.
        - Jeszcze…
        - Shizuo!
        - Nie krzycz, nic mu nie zrobiłem. Prawdopodobnie przyjdzie do ciebie jutro.  Jest nieco… poobijany. Ale nie z mojej winy! –powiedział, przypominając sobie niemal fioletową skórę Izayi. Zamienili jeszcze parę słów i rozłączyli się, życząc sobie dobranoc.  Shizuo przesunął bruneta bliżej ściany i położył się obok, starając się zmieścić z nim na jednoosobowym łóżku. Miał nadzieję, że wkrótce rzeczy wrócą do względnej normalności.

        „Dwa potwory miały tylko siebie. Rozumiały się, choć nie wszystko mogłoby na to wskazywać. Prowadziły podwójne życie, niebezpieczne i tajemnicze. I choć znam oba te potwory, to tak naprawdę mało o nich wiem. Ale potwory zazwyczaj mało kto rozumiał, mało kto w ogóle próbował.”

        - Oni nie są samotni, Celty – powiedział Shinra, zaglądając kobiecie przez ramię i niemal przyprawiając ją o zawał.  – Są tylko nieco… hmm inni. Żyją oddzielnie. Ale nie sądzę, aby im to przeszkadzało.
Celty, która odratowała się z zawału, wpisała na komputerze odpowiedź.
        - [ Chyba nawet oni odczuwają niekiedy samotność.]
        Shinra westchnął i skrzyżował ręce na piersi: - Czemu w ogóle cię to zastanawia, Celty? Może pójdziemy spać zamiast rozmyślać nad pytaniami bez odpowiedzi? – zaproponował.
        - [Też jestem potworem, więc doskonale wiem, co oznacza samotność. Ale odkąd jestem z tobą, nie odczuwam jej. Po prostu zastanawiam się, czy oni też kiedyś przestaną.]
        - Mają siebie, jakoś dadzą radę – uśmiechnął się Shinra i położył jej dłoń na ramieniu, po czym rzucił się na nią i uściskał, krzycząc: - Och, Celty, jestem taki szczęśliwy, że mogłem odpędzić od ciebie to ponure uczucie siłą mojej miłości!
Gdyby mogła, Celty zaśmiała by się teraz.

Tonight looks like a cold one

        - Tego samego dnia, gdy się poznaliśmy, urządziliśmy nasz pierwszy pościg na śmierć i życie – powiedział Shizuo, gdy przechodzili przez jedną z uliczek. Izaya szedł obok skocznym krokiem, już całkowicie wyleczony z ran.
        - Ale chyba bez ważniejszego powodu… po prostu stwierdziłeś, że cię wkurzam.
        - Jak dla mnie to wystarczający powód.
        - Jesteś takim prostym człowiekiem, Shizu – chan – powiedział Izaya i przyspieszył kroku, bo ten ostatni komentarz przeważył szalę i Shizuo pognał za nim. Minęli zakręt, na którym blondyn niemal nie stracił równowagi. To znajoma uliczka, dokładnie ta sama, na której gonili się po raz pierwszy. A to oznaczało tylko jedno. Gdy Izaya przebiegł na drugą stronę ulicy, Shizuo zatrzymał się tuż przed nią, pozwalając niedużej ciężarówce przejechać. Zaczynał uczyć się zagrywek Izayi. Westchnął i uśmiechnął się do siebie.
       - Musisz wymyślić coś lepszego, bo takie powtórki robią się nudne – krzyknął w jego stronę. Izaya przebiegł ulicę i stanął tuż obok niego.
        - Daj mi czas do następnego spotkania, a na pewno nie będziesz się nudził – powiedział z błyskiem w oku.
        - Jutro o siódmej będzie okej?
        - Będę czekał.

        Dwa potwory były samotne tylko z pozoru. W chłodne wieczory spotykały się w neutralnym miejscu, by popatrzeć w niebo i pomilczeć. Mając tak niewiele zrozumienia od świata, szukały go u siebie nawzajem. Nikt nie wiedział, że dwa potwory przesiadywały razem w swoich jaskiniach, śpiąc jak każdy inny człowiek i ogrzewając się ciepłem swoich ciał. Byli tylko dwoma potworami z garstką uczuć zamkniętą pod grubą skórą, którym wiele nie było potrzebne.
Wystarczył pościg, walka, trochę krwi i krzyku i ewentualne potrzymanie się później za ręce.


Koniec


11 komentarzy:

  1. Tak bardzo "<3" Kcem więcej...TEGO!! *pokazuje na powyższy tekst* To było takie...Biedny Iza-Iza ;-; A Shizu-chsn taki kochany.. X3
    Mam nadziejé, że...jak ty to nazwałaś..."takie cuda" będą sié działy częściej, bo to naprawdę było niesamowite o.o
    Arigatou ci, za tego OneShot'a o.o
    Pozdrawiam i weny życzę :*
    Ps. A ja mam ferie dopiero po tobie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. "Jeden spokojny, siedzący w jaskini i nie wadzący nikomu." z tym się nie zgodzę, jeśli chodzi o Izayę ;-; "Drugi uwielbiał widok płonącego miasta." y, to pierwsze chyba jednak było o Shizusiu... ale nadal się nie zgodzę xD jak się wścieknie z jakiegoś błahego powodu to rozpieprzy pół miasta ;-;
    "- Skąd przekonanie, że mam? Przecież nie palę – zapytał, odpalając Shizuo papierosa." co kuźwa? przecież oni 2 sekund nie wytrzymają tak blisko siebie!
    "- Czymś musisz wzniecać płomienie powszechnej nienawiści – " haha jaki pocisk xD
    "- Nie podaję rąk wrednym pchłom.
    - Ale za to je całujesz." - co? xD izayuś, naćpałeś się kotku?
    "cierpliwie czekał, aż Shizuo skończy bawić się w doktora," ahaa, wszyscy wiemy jak się kończą takie zabawy :P
    "Skąd ta nagła ostrożność, gdy zwykł rzucać w niego ciężkimi rzeczami?" zadaję sobie to pytanie przez całe opko ;-;
    "- Ubierz się – powiedział, zauważając że Izaya czuł się dosyć komfortowo leżąc niemal nago w jego łóżku. " hyhyh...
    ooooh końcówka jest taka słodka ;3
    Na początku miałam lekkie wtf(może przez to że wróciło animei tak jakby oni się nienawidzą dalej cn xD wszystkie shizaye poszły w...), ale potem wszystko się ogarnęło i zrobiło się tak...miło =^.^= teraz zdałam sobie sprawę jak dawno nie czytałam żadnej shizayi o.o

    OdpowiedzUsuń
  3. cuuuudowne, bardzo mi się podobało i tak cudownie opisane ich uczucia ah zapierał dech w piersi =)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz genialnego bloga, trzymaj tak dalej :))
    Nominowałam Cię do Liebster Awards, więcej info tutaj:
    http://elipsa-zycia.blogujaca.pl/2015/01/31/zostalam-nominowana-liebster-awards-16/
    Powodzenia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję c:
      Ale pisałam już WIELOKROTNIE żeby nie nominować mnie do liebster awards. Jakoś od roku o tym piszę :)
      serio jak chcecie mnie jakoś wyróżnić to napiszcie mi komentarz :) naprawdę o wiele fajniej przeczytać czyjąś opinię niż dostać taki suchy link ;/

      Usuń
  5. Naprawdę subtelnie potrafisz ukazywać pożądanie... Jeśli chodzi o Shizuo i Izaye, każde ich delikatne zbliżenie wywołuje u mnie ciarki, bo zazwyczaj są tacy energiczni i agresywni <3 Czułość jest tutaj taka seksi, że normalnie się zatracałam. Miód na wyobraźnię^^ Cudowne wplecenie Celty i jej opowiadania, oraz stworzenia dla potworów azylu z boiska^^ Masz bardzo ciekawe fabuły. Lubię je, nadają takim one-shot'om sens i pięknie Ci to wychodzi^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww jakie miłe słowa ;w; Dziękuję, staram się jak mogę by moje twory wywoływały na czytanikach odczucia bohaterów :3 mam trochę inne spojrzenie na Shizaye niż większość ff xd jeżeli tu spodobała Ci się fabuła to pewnie spodoba tez w Trojkątach i kwadratach - link w spisie treści :3
      Pozdrawiam i mam nadzieje widziec cie tu częściej c:

      Usuń
    2. Ale ogar, dopiero teraz przeczytałam twój spam xDD aw aw aż mnie szczęka boli od uśmiechu na te wszystkie komplementy, no kocham cię <3

      Usuń
    3. Zasłużony spam;D Na pewno zawitam na dłużej:3! Super piszesz i bardzo w me gusta:) Będę nadrabiać systematycznie i czekam na nowe twory^^ W ogóle tak bardzo się za Shizayą stęskniłam, że naprawdę miło mi tu buszować;D

      Usuń
    4. Shizayi nigdy nie za wiele , zwłaszcza tej dobrej xD wyszedł nowy sezon drrr wiec dziwnie się pisze skoro jakby akcja leci dalej a oni dalej się nir kochają xD ale dam rade :3

      Usuń
  6. Haruuuuuu~~ Babe I'm finally here xD
    Powinnam napisać, że mi przykro, że tak długo odkłądałam przeczytanie tego shota, ale hmmm... przykro mi nie jest xD
    Wowowowowow, Celty jako 3 potwór Ikebukuro, i like it.
    Omg xDD "Płomienie powszechnej nienawiści" xDD Omg nie mogę xDDD Naprawdę xDDDD
    Wow boisko neutralności, to coś nowego xD
    Oh shit, gadka o dominacji, we know who is the man in this relationship.
    Omg, shizuś go dotyka :Q_____________ Omg a teraz go przytula <3 Oh fuck me thats too kjat <3
    Ohhhhhhhhhhhh Koniec? ;-; Haru babe pisałaś że będzie gayporno to się czegoś spodziewałam ;-; a tu nic ;-; Nah nah, ale mogłam się spodziewać, w końcu to ty xD Ale tak subtelnie to pokazałaś i omg że Ci wybaczę xDDD Awwwww <3
    A teraz tak na serio, to opo bardzo fajne, te wstawki Celty bardzo mi się podobało, a jeszcze bardziej te wstawki po eng <3 Ale czegoś mi tu brakuje ;-; Sama nwm czego, czuję niedosyt ;-; Ale bardzo fajnie się czytało <3 Kolejny świetny oneshot <3 Zawsze zachęca mnie do pisania <3 Write moarrrrr.

    OdpowiedzUsuń