niedziela, 4 stycznia 2015

Like A Drum - My Beating Heart - [JeanMarco] - Rozdział 2


Leniwa ze mnie buła i tyle ;/ No hej co tam ;_; aż wstyd się tu pokazywać. Jeżeli się na mnie gniewacie rozumiem, macie powody ;_; nie mam już nic na swoją obronę, walcie w twarz xD albo nie, twarz mi się jeszcze przyda. Szczęśliwego nowego roku tak baj de wej :D 2015 rok, czyli zaczyna się 3 rok(no nie tak dokładnie xd) mojego blogowania! Wow tak długo, przyznać się, kto jest od początku? :D I tak kocham was wszystkich, nawet jeśli chcecie mnie tera zukatrupić za tą karygodną przerwę.




Notka: Dwa głuptasy robią głupie rzeczy. 
Bo są głuptasami.



Like A Drum - My Beating Heart

Rozdział 2 - Nie idź



Po umówieniu się z Jeanem na film nie mogłem zasnąć… moje myśli były tym zbyt zajęte, podekscytowanie płynęło przez moje żyły. Więc zrobiłem to co każdy chory student przy zdrowych zmysłach by zrobił: zbudowałem fort z prześcieradeł. Po prawdzie ciężko było nazwać to fortem; składało się na niego prześcieradło zwisające z górnego łóżka i robiące za kurtynę dla dolnego. Ale hej – w mojej obronie - byłem śmiertelnie chory.
Gdy skończyłem swój pożałowania godny fort, zdecydowałem się wziąć ciepły prysznic na polepszenie samopoczucia, ale gdy tylko wróciłem z łazienki (wspólne łazienki w akademikach były właściwie całkiem spoko: nie musiałem ich czyścić oraz kupować swojego papieru toaletowego ) musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie na najbliższy czas. Przeleciałem przez kanały w TV, ale nie leciało nic wartego uwagi. Bycie chorym było masakrycznie nudne.
W końcu moje osłabione ciało poddało się w okolicach południa. Nie obudziłem się dopóki-
- Puk puk!
Czułem jakby moje oczy zostały sklejone i z ogromnym wysiłkiem otworzyłem jedno. Nie widziałem niczego poza ciemnością i kołdrą i przez kilka sekund byłem zmieszany i zdezorientowany. Nie miałem pojęcia co się działo. Ale wtedy sobie przypomniałem…
Jean…?
- Umarłeś już? – krzyknął z drugiej strony drzwi, a ja powoli wylazłem z łóżka. Syknąłem gdy moje stopy zetknęły się z zimną i nieprzyjemną podłogą, ale byłem rad zauważyć, że ból głowy znacznie osłabł. Skierowałem się do drzwi, nawet nie przejmując się tym, że miałem na sobie tylko bokserki i koszulkę. Byliśmy obaj facetami i wątpiłem, by Jeanowi to jakoś przeszkadzało.  I jak się okazało, miałem rację; gdy otworzyłem drzwi na oścież i zamrugałem kilka razy pod wpływem jasnego światła z korytarza, przetarłem oczy, a pierwszą kwestią jaka opuściła jego usta było:
- Niezła fryzura.
Zajęło mi dużo mrugania, gapienia się i starania się skupić, żeby móc w końcu odebrać obraz przede mną: Jean w wąskich dżinsach i luźnej, zielonej koszuli, z uśmieszkiem na twarzy i dwiema papierowymi torbami z Panery*, po jednej w ręce.
- Ja… uh. To mi wygląda na więcej niż tylko zupę – powiedziałem z oczami na jedzeniu.
- No, tak. Bo przecież nic dzisiaj nie jadłeś, nie?
Nie musiałem odpowiadać, ponieważ mój brzuch zrobił to za mnie: długim, głębokim i głośnym burczeniem. Jean przyjrzał mu się uważnie.
- Brzmi jakby był wkurzony – zaobserwował.
Ja tylko chwyciłem się za brzuch i potaknąłem; ciągle będąc nie do końca obudzonym, przesunąłem się na bok i wpuściłem go do środka. Zapaliłem światło w chwili, gdy postawił jedzenie na pustym biurku pod oknem.
- … Masz swój własny pokój? – powiedział niedowierzając.
- Taa… - westchnąłem. – Przypisany mi współlokator przeniósł się gdzie indziej pierwszego dnia, więc mam pokój dla siebie.
- Szczęściarz.
- Co? Szczerze mówiąc to wcale nie jest takie super… Chciałbym go z kimś dzielić.
Jean podniósł sztywno głowę.
- Nie, przestań, nie wiesz co mówisz. Uważaj o co prosisz, bo możesz skończyć z świrniętymi współlokatorami.
Zerknąłem na niego ciekawsko. – Czy ty skończyłeś ze świrniętymi współlokatorami?
Otworzył usta by zaraz szybko je zamknąć, wahając się; zdawał się być rozdartym między udzieleniem odpowiedzi a przemilczeniem tematu. Uniosłem brew, szczerząc się dopóki oburzony nie wypuścił przez nozdrza powietrza. Jakoś tak przypominał mi konia…
- Okej, dobra, naprawdę chcesz wiedzieć? Mieszkam w Marii, więc mamy apartamenty i cała nasza czwórka dzieli jedną łazienkę. Masz pojęcie jakie to jest do dupy?
- No, nie brzmi tak najgo…
- A ja i Connie musimy słuchać, jak naszych dwóch współlokatorów pieprzy się co noc w ich pokoju.
Na moją twarz wpłynęła nagła fala gorąca.
- O-och…
- Nom… - odparł, drapiąc się po szyi. Mogłem prawie posmakować niezręczności wiszącej w powietrzu. – W- w każdym bądź razie – wymamrotał, próbując zmienić temat – zjedz w końcu to, co przyniosłem. Masz zupę brokułowo-serową, mam nadzieje, że będzie ok. I przyniosłem jeszcze kilka innych rzeczy, w razie jakby było za mało…
- Nie, jest idealnie! Dziękuję ci bardzo, Jean!
Chwyciłem kołdrę z łóżka, zza prowizorycznych kurtyn, i zarzuciłem na ramiona, kierując się w stronę jedzenia.
- Och, i jeżeli poczujesz, że twoich współlokatorzy zbyt mocno dają się we znaki to będziesz zawsze mile widziany by spędzić noc tutaj. – szybko usiadłem i zacząłem niszczyć jedzenie, które Jean położył przede mną. Zapadła sekundowa cisza zanim powiedział:
- Zapamiętam sobie twoją ofertę.
Gdy siedziałem wdzięcznie jedząc zupę, którą Jean dobroczynnie mi przyniósł, on zawędrował do biurka, gdzie leżał film, który umili na dzisiejszy wieczór, ciągle w pudełku DVD.
- Ja pierdziele, będę ryczał – jęknął. Połykając szybko, powiedziałem:
- Mam nadzieję,  że lubisz duchy i te sprawy, bo o tym to właśnie jest…  - obróciłem głowę w odpowiednim momencie, by zobaczyć przechodzący przez niego dreszcz. Wywróciłem oczami i wróciłem do posiłku; z tego co słyszałem „Naznaczony” wcale nie był taki straszny. Przez następne kilka minut, gdy kończyłem jeść, słuchałem jak Jean wzdycha i coś mamrocze podczas czytania opisu filmu i oglądania okładki.
- Hej – zawołałem, połykając ostatnią łyżkę zupy i odstawiając pustą miskę na bok. – Słyszałeś o najnowszych badaniach? Nad narzekaniem?
Jean popatrzył na mnie z nad pudełka i skrzywił się. – Nie…?
- Pokazują, że narzekanie w żaden sposób nie pomaga w danej sytuacji! – powiedziałem, udając zaskoczenie.
Pudełko DVD przeleciało przez pokój i uderzyło mnie w głowę, po czym upadło na podłogę. Śmiejąc się i kaszląc w tym samym czasie, podniosłem płytę, zawinąłem prześcieradło wokół siebie jak pelerynę i powlokłem się do odtwarzacza DVD.
- Mógłbyś proszę zgasić światło? – poprosiłem, umieszczając płytę w odtwarzaczu i chwytając pilot.
- Co? Będziemy… będziemy oglądać to po ciemku!?
- No raczej…  W końcu to ma być straszy film.
Prychnął, szybko zgasił światło, a ja wlazłem do mojego prześcieradłowego fortu, ściągnąłem wiszącą pościel i rzuciłem obok i kiwnąłem na Jeana, aby dołączył do mnie na łóżku. Miałem nadzieję, że nie uważał mnie za dziwaka, bo zapraszam go do mojego łóżka … oglądaliśmy ten film jako  przyjaciele, więc nie ma w tym nic dziwnego, prawda?  Ale Jeanowi to chyba nie przeszkadzało i czuł się z tym okej i komfortowo, a gdy ściągnął buty i już miał wskakiwać, wyciągnąłem dłoń przed niego, by go powstrzymać.
- Teraz Jean, zanim wpuszczę cię na moje łóżko, musisz obiecać mi, że nie posikasz się podczas seansu.
Jego reakcja była natychmiastowa.
- BOŻE kurwa WEŹ TO W CHOLERĘ, Marco, chcesz, żebym oglądnął to z tobą czy nie!?
Szybko się cofnąłem, przyciskając się do ściany i poklepując miejsce obok mnie.
- Tak, chcę – uśmiechnąłem się niewinnie. Westchnął głęboko i wczołgał się koło mnie.
Rozpoczęły się zwiastuny, gdy kliknąłem przycisk „przewiń” na pilocie, uśmiechnąłem się do Jeana.
- Ale serio, jeżeli będziesz potrzebował przerwy na nocnik, daj mi znać, ok?
Zarobiłem tym łokciem w żebra i zacząłem narzekać na to, jaki on jest kościsty. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że zabrał jedną z moich poduszek i  przyciskał ją do siebie.
- Uch… co? – zapytałem.
- Przygotowuję się – wyjaśnił.
Zdecydowałem nie dopytywać się o więcej wyjaśnień, zamiast tego wybrałem „play” i włączyłem film.

I teraz, trochę wstyd mi się do tego przyznać, ale to ja pierwszy podskoczyłem.
Tytuł pojawił się na ekranie i chór źle nastrojonych instrumentów prawie wysadził mi bębenki, a głośniki nie były wcale wysoko nastawione!
- Ta pieprzona muzyka jest wkurzająca i naprawdę  niepotrzebna – Jean westchnął. Zatapiając się głębiej w moją kołdrę z nim komentującym film obok mnie wiedziałem, że to będzie zabawny czas.
I, o ludzie, miałem rację.
Na początku filmu nic strasznego się nie stało. Rodzina wprowadzała się do nowego domu, mieli grupkę nieznośnych dzieci… to wprowadziło nas w fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Jean oparł podbródek na poduszce, relaksując się, gdy siedzieliśmy w ciszy, i gdy mama zaczęła grać na pianinie i śpiewać uspokajającą piosenkę, Jean pozwolił sobie powiedzieć:
- To wcale nie jest takie złe…
Pokiwałem głową, zgadzając się. Ale nawet nie pięć minut później Jean cofnął swoje zdanie na temat straszności filmu, prawie wyskakując ze skóry, gdy piec na poddaszu sam z siebie się uruchomił.
- KURWA – krzyknął, ściskając mocniej poduszkę.
- Wyskoczyłeś za szybko –powiedziałem, starając się opanować chichot. – To nawet nie było straszne.
- Ta, okej, ale to nie ja miałem zawał na tytule.
Za to się nadąsałem. – To była muzyka – wymamrotałem do siebie.
Kontynuowaliśmy seans w ciszy, Jean zauważalnie intensywniej niż wcześniej.
Gdy drzwi poddasza same się otworzyły, Jean wypuścił z siebie wysoki pisk, który tylko wzrastał, gdy jedno z dzieci to zauważyło i weszło na schody poddasza.
- Mały ma jaja – stwierdził i podciągnął swoje chude nóżki pod brodę, żeby mógł oprzeć głowę na kolanach.
- Bardziej brak mu zdrowego rozsądku – dodałem i mruknąłem na zgodę.
Teraz przypomniało mi się, że gdy film się zaczął, między nami była kilkucentymetrowa przerwa. Ale na scenie z dziecięcym monitorem to się szybko zmieniło.
- Kurwa CO! – Jean niemal przywalił głową o łóżko wyżej, gdy podskoczył i rzucił się na mnie, chwytając moją rękę.
- JEAN, uspokój się!
Jego kościste palce wbijały się w skórę mojego ramienia i próbowałem zrzucić go z siebie, ale nie dało to skutku. Przez następną część filmu żadne nagłe sceny nie miały miejsca, Jean nieco poluźnił swój uścisk. Ale gdy jakiś koleś pojawił się w dziecięcej sypialni, Jean wydał z siebie skrzek „ACH, MARCO!” i przycisnął czoło do mojego ramienia, chwytając poduszkę, żeby zasłonić sobie telewizor. Zacząłem się śmiać i zdałem sobie sprawę, że użycie poduszki jako tarczy było jego celem przez cały ten czas.
- Nie śmiej się ze mnie – warknął, ale to sprawiło, że śmiałem się mocniej.

Tak właśnie to wyglądało  przez większość czasu: skakanie i chwytanie się siebie nawzajem ( właściwie Jean częściej chwytał się mnie) i śmianie się, gdy jeden z nas zaprezentował jakąś beznadziejną reakcję. I znów, to były zazwyczaj reakcje Jeana.
Jeden z najbardziej pamiętnych momentów to ten, gdy jakieś czerwone, demono- podobne coś kręciło się wokół głowy taty, a Jean wykrzyczał całkiem pokaźną wiązankę przekleństw i chwycił mnie za rękę, przyciągając ją do siebie i prawie miażdżąc mi dłoń w swoim uścisku. A ja zamiast narzekać na ból, powiedziałem:
- Wow, żadnego ‘no homo’? Nie miło – na co on odpowiedział:
- Pierdol się ty i twoje ‘no homo’, jeśli coś pedalskiego się dziś stanie to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina!!!!
Podczas filmu śmiałem się tak dużo, że byłem zaskoczony, że nie zwymiotowałem mojej zupy przez moje bolące mięśnie brzucha. Kaszlałem i smarkałem dużo, a że podczas przerażającej sceny byłem praktycznie związany, kichnąłem Jeanowi w ramię.
- Czy ty właśnie zrobiłeś to co myślę, że zrobiłeś?
- Niee.
- No to ok.
Na koniec filmu, gdy tytuł w akompaniamencie irytującej muzyki błysnął na ekranie, siedzieliśmy zaplątani w siebie, trzymając się za ramiona, zamrożeni.
- Czy… czy on właśnie? – wyszeptał Jean.
- Taaa… - odszepnąłem.  Siedzieliśmy tak przez moment, niechętni do ruszenia się.
- Widzisz? – szepnąłem, ciągle nie chcąc mówić zbyt głośno. –Nie było tak źle…
- Tch.
Po prawie trzydziestu sekundach wpatrywania się w napisy końcowe, w końcu sięgnąłem ręką po pilota i wcisnąłem przycisk ‘power’. Okryła nas nieskończona ciemność. Poczułem ciepło głosu Jeana tuż przy moim uchu – nie miałem pojęcia jak blisko był.
- Czemuś to do cholery zrobił!? – powiedział z zarzutem w łamiącym się głosie. – Daj mi najpierw zapalić światło!
- Taaak – odparłem, włączając z powrotem telewizor, gdzie ciągle trwały napisy końcowe. – Sory.
Gdy tylko światło telewizora wróciło, Jean szybko „wyplątał się” ze mnie i wyskoczył z łóżka, pośpiesznie zapalając światło. Wtedy wyłączyłem TV. Ale on ciągle stał przy drzwiach obok włącznika światła i ani drgnął.
-Hej Marco.
-…………………..co?
Upewnił się by patrzeć dokładnie na mnie z dziwacznie poważną twarzą. – Muszę siku.
- Ty na serio?
- Nooo
- Więc idź! Łazienki są na końcu korytarza – zaśmiałem się. Jean spochmurniał, jego oczy pokrył cień czoła.
- Chyba cię kompletnie pojebało, jeżeli myślisz, że pójdę sobie sam do łazienki. Sina jest stara i w ruinie, i przerażająca w cholerę.
- … Ty tak naprawdę serio?
- Tak, stary, rusz się! – jego kolana nieco się zatrzęsły.
Westchnąłem głęboko:  - Dobra, chodźmy.
Gdy wyślizgnąłem się z łóżka, musiałem powstrzymać chichot na widok Jeana ostrożnie uchylającego drzwi i zaglądającego na korytarz.
- Boże, rusz się – popędziłem go, otwierając drzwi na oścież i wypychając go na korytarz. Przeklął pod nosem i ruszył przed siebie, a ja wlokłem się tuż za nim. I chciałbym móc powiedzieć, że nie byłem tak nastroszony jak Jean, poza tym, że byłem. Było ciężko nie dać się ponieść paranoi, że jakiś demon nagle pojawi się i zacznie pełznąć w naszym kierunku. Więc takie były nasze myśli, gdy nadepnąłem na skrzeczącą deskę.
Jak się już zapewne domyśliliście, nasza mała wycieczka do toalety szybko zmieniła się w nieplanowany wyścig, z burzą przekleństw wywołaną przez Jeana. Gdy dotarliśmy do drzwi, zatrzymaliśmy się sapiąc i odwróciliśmy się, by na siebie spojrzeć. I to był ten moment, gdy to on dostał napadu śmiechu.
- O stary, przeraziłeś się na śmierć!
Ja!? On, on ze wszystkich ludzi na Ziemi, śmieje się ze mnie, bo się przestraszyłem?  Zaczął śmiać się nawet mocniej z jakiegoś powodu.
- T-to co!? Ty też! – nie zrobił nic by zahamować swoje rozbawienie, więc po prostu pacnąłem go w ramię. – Idź wreszcie siku!

Była 23, gdy wreszcie zdecydował się iść do swojego akademika. Po filmie czas minął nam na moim łóżku, wcinając dodatkowe jedzonko, które Jean przyniósł z Panery i żartując  z siebie nawzajem. Nasze żarty w pewnym momencie prawie przeobraziły się w wrestling, ale Jean dał sobie spokój, gdy poprosiłem go o fory z racji na moje osłabione ciało. Gdy zauważyliśmy, jak późno się zrobiło, Jean jęknął głośno.
- Hmmm, zastanawiam się co porabiają teraz moi współlokatorzy – zastanowił się z sarkazmem.
- Moja oferta jest nadal aktualna – przypomniałem mu, ale potrząsnął głową.
- Mam zajęcia z rana…
Mruknąłem z zastanowieniem.
 – Taa, ja też.
Jean zmierzył mnie wzrokiem.
- Ty zostajesz jutro w łóżku, nawet się, kurwa, nie waż iść na zajęcia.
- Nuuda – prychnąłem oburzony, opierając się o ścianę. – Ale spoko, wiem.
Jean zszedł z łóżka i zaczął ubierać buty. – A co jeśli powiem, że przyjdę odwiedzić cię jutro?
- Co jeśli powiesz, że przyjdziesz odwiedzić mnie jutro?
-Rany, co ty na to powiesz, geniuszu.
Uśmiechnąłem się. – Powiem, że bardzo by mi to odpowiadało.
- Spoko – powiedział – Lubisz Call of Duty?
Pyta, czy lubię Call of Duty…
- Jeżeli przyniesiesz jutro Call of Duty, będę cię już zawsze kochać  - powiedziałem.
Wyszczerzył się. – Ostrożnie, bo mogę sprawić, że to się stanie.
Patrzyłem jak podchodzi do okna.
- Cholernie tam ciemno – zamarudził, a ja odpowiedziałem, żeby lepiej szybko biegł. Podziękował za moją zdumiewającą poradę i wyszedł, życząc mi dobranoc i mówiąc, żebym się „pośpieszył i wydobrzał”. Gdy zamek w drzwiach kliknął, zostałem sam z cieniem gorzko-słodkiego uczucia.
Gorzkiego, ponieważ w sumie nie chciałem,  żeby wychodził, bo  teraz czułem się jeszcze samotniej niż zanim do mnie przyszedł. Ale słodkiego, ponieważ tak dobrze się z nim bawiłem i ponieważ teraz nie mogłem się doczekać, aż jutro znów przyjdzie mnie odwiedzić. Sprawił nawet, że zapomniałem o mojej chorobie; wraz z momentem jego wyjścia, odczułem okropny ból pulsujący w mojej czaszce.
Zamknąłem drzwi na klucz, zasunąłem zasłony i zgasiłem światło, wlazłem do łóżka i pozwoliłem pościeli z mojego „fortu” spaść na mnie. Wtulając się w kołdrę, moja głowa uderzyła mocno w poduszkę, zacisnąłem oczy i chciałem zatopić się we śnie.
Ale…
Co to za zapach?
Zaciągając się mocniej, zidentyfikowałem zapach jako słabe ślady potu i tanie mydło i… czy to czekoladowy Axe? Radośnie wtuliłem twarz w poduszkę.  Mam gdzieś co mówią, reklamy, pomyślałem, nie tylko dziewczynom podoba się zapach Axe, jestem tego przykładem. I wtedy zdałem sobie sprawę, że poduszka, w którą bezwstydnie wtulałem nos była tą samą poduszką, którą Jean przyciskał do siebie przez cały film.
Otwierając moje oczy i wpatrując się w ciemność ostro zastanowiłem się czy powinien mnie zmartwić fakt, że jego zapach był tak przyjemny, że dosłownie starałem się wciągnąć całą woń poduszki w moje nozdrza, ale w końcu byłem zbyt zmęczony by się tym przejmować.

Tamtej nocy, odpłynąłem do krainy snu, wdychając zapach Jeana.

Następnego dnia byłem zaskoczony, gdy odkryłem, że spałem prawie do 14 , a obudził mnie sygnał przychodzących wiadomości.
(3) Nowe wiadomości
Od: Jean
hej, czy dzisiejsza nc to dobra nc bym zostal na nc ?

Od: Jean
… ciagle spisz, c’nie?

Od: Jean
obudx sie kurwa w koncu, spiaca krolewno

Wywróciłem oczami i odpisałem.
Do: Jean
Aww, naprawdę uważasz, że jestem królewną? Jesteś taki słodki.

Od: Jean
odpowiesz ma moje cholerne pytanie

Do: Jean
Mówiłem ci dwa razy, że możesz nocować kiedy tylko chcesz. Oczywiście, możesz zostać na noc :)

Od: Jean
zajebiscie

Mój żołądek zrobił fikołka, gdy zarejestrowałem, że Jean nie będzie musiał dzisiaj wychodzić i z nagłym przypływem energii, co było niebywałe dla tak ociężałej osoby jaką byłem, wyskoczyłem z łóżka i skierowałem się do prysznicy.

Jean pokazał się wieczorem z torbą i zawiniętym w pościel, jak się okazało, Xboxem 360. Szybko uporaliśmy się w podłączeniem go do telewizora, no, Jean właściwie odwalił większość roboty, gdy ja byłem zajęty przeglądaniem jego gier i wyborem, w które chciałem zagrać.
- Connie pewnie ostro się wkurzy za zabranie Xboxa, ale to właśnie się dostaje za zaczadzenie naszego pokoju ziołem. A w ogóle to mój Xbox – rozprawiał.
Zanim pozwolił mi grać, nalegał, by zdjąć górne łóżko, a ja natychmiastowo zgodziłem się, mówiąc ileż to ja razy zaryłem o nie głową. On za to podziwiał moje lenistwo za nie zrobienie tego wcześniej.
Tej nocy ustawiliśmy jego łóżko pod oknem, zaraz obok pustego biurka, zamówiliśmy trzy duże pizze kurczak-i-stek. Zostały zmiecione niemal w dziesięć minut po ich dostarczeniu. Call of Duty zajęło nam większość nocy i graliśmy aż do północy zanim przerodziło się to w rundę wrestlingu, gdy nasze docinki zaszły za daleko. Nie wyłoniliśmy zwycięzcy, ale założyłem, że gdybym był w pełni sił pokonałbym go raz a porządnie. Odpłynęliśmy zaraz po tym.
Ranek nadszedł szybko i odkryłem, że Jean był rannym ptaszkiem… Rzucił mi w głowę poduszką o ósmej rano i narzekał jak to on zaraz umrze z głodu i to będzie moja wina. Zawinąłem się mocniej w kołdrę i powiedziałem mu, że nie potrzeba, żebym go karmił, w czego rezultacie zdarł ze mnie kołdrę i wyciągnął z łóżka, ciągnąc za stopy.
- Wiesz jaki jestem zanim wypiję poranną kawę, Marco – przypomniał tonem niskim z nutką zastraszenia.
Jedna z bardziej interesujących pobudek jakie do tej pory miałem.
Sobota była mroźna i szara, w komplecie z mroźną mżawką, która przesiąkła nasze włosy i małymi chmurkami pary wydobywającymi się z naszych ust z każdym wydechem. Zjedliśmy śniadanie, Jean lekkomyślnie wlał w siebie kawę i krzywił się, gdy go poparzyła. Spędziliśmy dobrą część dnia na zwykłych pogawędkach o szkole i rodzinie; Jean pochodził z bogatej rodziny, ale nie miał rodzeństwa i właściwie nie był zbyt blisko ze swoimi rodzicami.
- Próbują kontrolować moje życie za bardzo, a nie jest ich, by je kontrolować, łapiesz? – powiedział, i kontynuował o częstotliwości, z jaką wpadał z ojcem w kłótnie, gdy jego matka kompletnie go ignorowała. – Jestem przekonany, że bardziej obchodzi ich własna kariera niż moje dobre samopoczucie. – zapewniał mnie, że teraz jest spokój z kłopotami rodzinnymi, bo i tak nie mają się o co martwić. Opowiedziałem mu o swojej rodzinie – mam młodszą słodką siostrę, która ma około 6 lat i na imię jej Marie i że moi rodzice się ostatnio rozwiedli. Ja i mój tato kłóciliśmy się kiedyś i teraz, ale o nic konkretnego, a moja mama zawsze była kochana – często narzekałem, że zbyt mnie rozpieszczała.
- Jesteś maminsynkiem.
- Nie jestem!
- Jesteś
- Arrgh!
- Hahaha!

Po południu wróciliśmy do mojego akademika i graliśmy w więcej gier, aż Jean oznajmił, że znów zostaje na noc i że wziął wystarczającą ilość ubrań.
- Planowałeś zostać na weekend od początku, prawda? – stwierdziłem, a on nawet nie zaprzeczał. Pożyczyłem mu swoje mydło i szampon  („Dlaczego masz szampon dla dziewczyn?” , „Moja mama go kupiła!”, „Maminsynek”) i gdy obaj się umyliśmy, spędziliśmy resztę nocy rozmawiając i zamawiając więcej pizzy. I oczywiście, gdy spędzasz z kimś cały weekend i zaczyna być dość późno w nocy, zaczynacie rozmawiać o nieco osobistych sprawach…  Leżeliśmy na moim łóżku wpatrując się w sufit, z naszymi nogami zwisającymi z drugiej strony i stopami nad ziemią, rozmawiając.
- Hej… Marco? – powiedział cicho Jean po kilku minutach ciszy.
- Hm…? – odpowiedziałem równie cicho.
- Tak się zastanawiałem… z kim się jeszcze kolegujesz? Poza mną?
Czułem jak marszczą mi się brwi, gdy skupiłem się na małym punkcie na suficie.
- Huh… Czemu chcesz wiedzieć?
Poczułem jak się poruszył obok mnie: – Zastanawiam się, to wszystko…
Zrobiłem mały wydech westchnienia: – Hmm… Tu na uniwerku? Z nikim.
Przełknąłem ślinę i przygotowałem się na to, że Jean wyśmieje mnie jako frajera bez przyjaciół… ale tego nie zrobił.
- Oh – niemal szepnął. – Jak to?
Zmrużyłem oczy, myśląc. – Więc… nie zrozum mnie źle, to nie tak, że idę przez życie bez żadnych znajomych. Mam grupkę przyjaciół w moim mieście. Ale obaj wiemy jak długo trwają licealne przyjaźnie…
Obróciłem głowę, by widzieć Jeana, który ciągle wpatrywał się w sufit; jego piaskowe włosy przyciśnięte były do mojego prześcieradła, a na twarzy ten znajomy grymas. Pokiwał głową, ciągle nie patrząc na mnie, więc przestałem patrzeć również.
- Ja tylko… Ja jakoś niespecjalnie się angażuję w cokolwiek. Nie biorę udziału w zajęciach klubowych albo imprezkach, nie chodzę do kościoła… i nie wiem dlaczego, ale jak już zauważyłeś, niezbyt lubię opuszczać moją strefę komfortu. Nie mam nic przeciwko rozmawianiu z ludźmi, ale odkąd tu jestem, tak po prostu… tego nie robię.
Jean wymruczał „hmm”, rozmyślając.
- Ale jesteśmy tu już od ponad półtorej miesiąca… nie jesteś trochę samotny?
Drgnąłem.
- Czuję się okej nie będąc bardzo towarzyskim, ale… tak, jestem.  – westchnąłem, czując ucisk w klatce piersiowej. – Właśnie dlatego chciałem mieć współlokatora, wiesz? Jestem nieco zazdrosny o ciebie… Chciałbym trzech współlokatorów.
Jean odwrócił się i wyszczerzył w moją stronę.
-Pewnie takich, którzy nie robią zamieszania w nocy, hę?
- Tak – powiedziałem, krztusząc się bezradosnym śmiechem.
- Nom – mówił dalej Jean. – Jest okej, jeśli nie kolegujesz się z wieloma osobami. Jestem jedynym przyjacielem, jakiego potrzebujesz, co nie?
- Bo komu potrzebny przyjaciel, który nie jest Jeanem Kirschteinem? – burknąłem z sarkazmem.
- Dokładnie.
Znów zapadła cisza i tym razem ja ją przerwałem.
- Więc, Jean?
- No?
- Z kim jeszcze się kolegujesz? Wiesz… oprócz mnie? – odbiłem jego pytanie.
- Hmmmm z kim dokładnie – zastanowił się na głos. – Nikim.
Zerknąłem na niego. – Nawet ze swoimi współlokatorami?
- Niezupełnie…
- Ale mieszkasz z nimi!
- Nie stajesz się najlepszymi przyjaciółmi tylko dlatego, że z kimś mieszkasz. Znaczy, oni są spoko i w ogóle, ale…         
- Ale… co?
Jean tylko potrząsnął głową, mrużąc brwi. – Nic…
Nie kwapił się do tego, by podzielić się tym, więc nie naciskałem po więcej informacji. – Więc też czujesz się samotny?
- Wiesz, wszyscy czują się samotni, to naturalne, nie? Ale… nawet jeśli mieszkam z  trzema kolesiami, przez większość czasu staram się pobyć sam. Wątpię, czy jestem tak samotny jak ty…
- Ale i tak się tak czujesz? – nacisnąłem, patrząc jak przytakuje, ciągle zagapiony w sufit.
- Często.
Moja klatka piersiowa wydała się nieprzyjemnie ciasna, niemal boleśnie, więc oderwałem do niego wzrok i spojrzałem w górę. Przycisnąłem łokieć do jego ręki, dla rozluźnienia, zapominając o tym uczuciu.
- Więc teraz jest okej, bo masz mnie, prawda? Możemy się spotkać jeżeli poczujesz się samotnie.
- Racja – powiedział, a mały rzut oka pokazał mi, że właśnie się uśmiechał. – Właściwie to nie czuję się samotny, gdy jestem z tobą.
Zerknąłem na zdrapaną farbę na suficie, zmieszany.
- No, raczej! Jesteśmy przyjaciółmi, oczywiście, że nie będziesz czuł się samotny, gdy jestem z tobą.
Jean nic nie powiedział i to mnie nieco przestraszyło.
- Uch… Jean? J-jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Co? Och, no tak, tak jesteśmy! Nie musisz nawet pytać… Nie spędzam całego weekendu z kimkolwiek, wiesz.
Coś ciepłego rozlało się wewnątrz mnie, gdy to powiedział… to było miłe. Jego słowa sprawiły, że poczułem się kimś specjalnym. I potem powiedział:
- Jesteśmy dwoma samotnymi przegranymi, więc musimy trzymać się razem, mam rację?
W tym momencie cicho błagałem jakąkolwiek siłę, która kontrolowała los  i Wszechświat, by nie rozdzielała mnie i Jeana… żeby nasza przyjaźń nie została rozerwana.
I tak zasnęliśmy, na moim łóżku, ramię w ramię.


*Panera to amerykańska sieć takich piekarni, barów kanapkowych, mają tak róże pieczywa i zupy (Haru i profesjonalne odnośniki)

11 komentarzy:

  1. Ohayo~!! Tak, więc...narazie to co pamiętam. ^^ Widziałam kilka błędów...nie to, że coś wypominam, bo nie rzucają się za bardzo w oczy...tak tylko wspomniałam. =^.^= Co dalej...jak mogłaś tak długo nic nie dodawać...;-; Ja tu cierpiałam katusze. ;-; Prawie. xp
    Co do rozdziału, strasznie mi się spodobał. :) Już się nie mogę doczekać następnego. :* Haha~!! Oglądanie Horror'u najlepsze. :P Wcale nie był taki straszny. :P Taak...
    Nie mam dzisiaj weny na komentarze, więc...no...
    Pozdrawiam i życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Yey~ nowy rozdział tak bardzo xd A więc: Najbardziej podobało mi się wspólne oglądanie horroru i szczerze powiedziawszy Jean boi się byle czego, a sam film nie wydawał się straszny xd Wlg Marco miał niezły ubaw, chyba mu zazdroszczę xd
    Tak BTW to dzięki za tłumaczenie i nie martw się, że jesteś leniem, nie Ty jedyna, więc wiesz xD

    ~Szasta


    OdpowiedzUsuń
  3. Nanana. Wreszcie Ci tu coś skrobnę, a co.
    Na wstępie chciałam powiedzieć, że Cię kocham. ;w; Opowiadanie jest po prostu świetne, charaktery postaci zachowane, wszystko jest takie super-hiper i gdyby nie Twoje tłumaczenie zapewne bym nie sięgnęła po oryginalną wersję tego cudeńka. Angielski jest prosty, ale gdy nie znasz jednego słowa i musisz sprawdzać, odechciewa Ci się czytać... ;.; Dlatego wolę nasz ojczysty język :")
    Tłumaczysz naprawdę ślicznie. Wszystko jest tak naturalnie, jakby to była orginałka. Jesteś wspaniała, serio.
    Zacieszam, że weszłam do Ciebie zupełnie przez przypadek właśnie dziś rano... A tu nowy rozdzialik. Ja i moje szczęście xD Od razu humor poprawił mi się na cały dzień. Dzięki!
    Lenistwem się nie przejmuj, serio. Te tłumaczenia wynagradzają Ci wszystko. A poza tym... Komu by się chciało regularnie siadać i przeklepywać tekst z angielskiego na polski? Jestem pełna podziwu, że takie osóbki są. ;w;
    Pozdrawiam, tulam, całuję, dziękuję.
    -Achrisno

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale z nich słodziaki, omatkoboska! <3 Ich nocna rozmowa była przecudowna uvu Nie mogę się doczekać, aż zacznie się dziać pomiędzy nimi coś więcej >u<
    Anyway, szczęśliwego nowego roku, Haaaruuu! c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak mogłaś dopuścić do takiej przerwy, że nie pamiętam co się ostatnio działo?! }:<
    Dobra, pierwsze zdanie mi przypomniało xD
    "- Brzmi jakby był wkurzony – zaobserwował." haha brakowało mi tych sucharów xD
    "Jakoś tak przypominał mi konia…" omg srsly xD
    "- Zapamiętam sobie twoją ofertę." hyhyh teraz to wy będziecie tymi którzy się pieprzą za ścianą :D ~jasnowidz desu~
    "zawinąłem prześcieradło wokół siebie jak pelerynę" - dlaczego nie kocyk? :< albo kołdrę chociaż? dlaczego prześcieradło ;?_:
    "Miałem nadzieję, że nie uważał mnie za dziwaka, bo zapraszam go do mojego łóżka … " jak to zabrzmiało xDD hyhyh :33
    "- Teraz Jean, zanim wpuszczę cię na moje łóżko, musisz obiecać mi, że nie posikasz się podczas seansu.
    Jego reakcja była natychmiastowa.
    - BOŻE kurwa WEŹ TO W CHOLERĘ, Marco, chcesz, żebym oglądnął to z tobą czy nie!?" HAHAHAH XD uduszę się pomocy XD
    "Ale gdy jakiś koleś pojawił się w dziecięcej sypialni, Jean wydał z siebie skrzek „ACH, MARCO!” i przycisnął czoło do mojego ramienia, chwytając poduszkę, żeby zasłonić sobie telewizor." oooohhh to takie słodkie :D
    "- Pierdol się ty i twoje ‘no homo’, jeśli coś pedalskiego się dziś stanie to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina!!!!" oooo to obietnica mam nadzieję :DD
    "Okryła nas nieskończona ciemność. Poczułem ciepło głosu Jeana tuż przy moim uchu – nie miałem pojęcia jak blisko był." aha, aha :D "- Czemuś to do cholery zrobił!? – powiedział z zarzutem w łamiącym się głosie. – Daj mi najpierw zapalić światło!" kuźwa nie to się mówi w takiej chwili >,<
    "- Chyba cię kompletnie pojebało, jeżeli myślisz, że pójdę sobie sam do łazienki. Sina jest stara i w ruinie, i przerażająca w cholerę.
    - … Ty tak naprawdę serio?" no nie wierzę, boi się iść do łazienki xD żeby się tylko nie posikał zanim usiądzie na kiblu xD
    "Jak się już zapewne domyśliliście, nasza mała wycieczka do toalety szybko zmieniła się w nieplanowany wyścig," ha ha ha haa... ;-;
    "Po filmie czas minął nam na moim łóżku," yhy, mów dalej :D "wcinając dodatkowe jedzonko, które Jean przyniósł z Panery i żartując z siebie nawzajem." -.- niech to, kolejny trap xD
    "- Jeżeli przyniesiesz jutro Call of Duty, będę cię już zawsze kochać - powiedziałem.
    Wyszczerzył się. – Ostrożnie, bo mogę sprawić, że to się stanie." uuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu coś się dzieje! :D
    omg Marco ty zboczuszku przytulasz czekoladowo-axowo-jeanową poduszkę :D
    "Następnego dnia byłem zaskoczony, gdy odkryłem, że spałem prawie do 14 , " nie żeby coś ale ja zawsze śpię do 14 ._. zwłaszcza jak jestem chora ;-;
    "krolweno" król weny? O.o ah, te jego błędy w smsach ;) pewnie odpyskowałby że to autokorekta xD
    "- Connie pewnie ostro się wkurzy za zabranie Xboxa, ale to właśnie się dostaje za zaczadzenie naszego pokoju ziołem. A w ogóle to mój Xbox – rozprawiał." whaaaat? O.o :o Connie? czo do...
    "- Wiesz jaki jestem zanim wypiję poranną kawę, Marco – przypomniał tonem niskim z nutką zastraszenia." więc lubisz ostre poranne zabawy co? ;)
    („Dlaczego masz szampon dla dziewczyn?” , „Moja mama go kupiła!”, „Maminsynek”) hahah no nie wierzę xD
    "- Bo komu potrzebny przyjaciel, który nie jest Jeanem Kirschteinem?" jak on to wymówił? o.o toż to niemożliwe, ja tego nawet nie przeczytam ;-; kih kirhsztej sztaj grr >.< Ich bin da!
    omg ta końcówka *.* częściej dodawaj rozdziały, to rozkaz! }:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omg się uśmiałałam xDD No tak wszelkie literówki w smsach Jeana można sprowadzić na to że Jean ma gdzieś wszelką dokładność pisania xD w oryginale są rzeczy typu
      r u sure, can i stay the nite, więc uznałam że brak polskich znaków i małe litery będzie dobrym zamiennikiem xDD
      Proszę specjalnie dla ciebie poradnik "Jak czytać nazwisko Jeana"
      lekcja 1 - imię
      Jean - Żan, opcjonalnie Żą ale to tak fandomowo, czytaj Żan xd
      lekcja 2 - nazwisko
      Kirschtein - Kirsztajn

      pozdrawiam i zrobię co w mojej mocy by były częściej ;-; teraz mam 10 dni szkoły (od środy) i dwa tygodnie ferii wiec coś wstawie (jak nie to się potnę mydłem;-;)

      Usuń
  6. 4 rano, komentarz nie ogarnięty, więc napiszę tylko tyle, że to było w chuh zajebiste *0*

    Zasnęli razem :0 <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie widzieć, że już wróciłaś i wszystko jest okej :3
    Rozdział jest meeeega genialny! Słodziaki z nich jak nie wiem :3 tylko wyściskać, albo, żeby sami się już zaczęli ściskać^^
    Oglądanie horroru było DE BEST EVA! I ta końcówka <3 już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że szybciej się on tu pojawi :*
    Uh, uwielbiam to opowiadanie,a niestety zgubił się link do niego, więc czy mogłabyś podać go gdzieś tutaj na swoim blogu? (ewentualnie jestem ślepa i go n ie widzę xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej :D tak wróciłam, śmierdzący ze mnie leń ale przetłumaczyłam i na feriach zimowych, które zaczynam 19.01 zabiorę się za perspektywę Jeana oraz 3 rozdział :D nigdzie nie jadę więc chyba skupię się na blogu (chyba że kupię w końcu aparat to wtedy na nim się skupie ale są na to marne szanse xD)
      Link rozumiem że do oryginału xD Możesz go znaleźć w spisie treści zaraz pod tytułem tego opowiadania ale że pewnie nie chce ci się szukać, to masz tu xD
      http://archiveofourown.org/series/58450
      najbardziej boli to że Lownly napisała 7 rozdziałów w obu perspektywach i od roku nie ruszyła z 8 rozdziałem, co znaczy że jeżeli moje tłumaczenie dobije do 7 rozdziału (co zajmie mi pewnie pół życia z moim zapałem do pracy xD) nie zrobimy nic dalej jeżeli Lownly nic nie napisze ;/
      LUD MÓJ ZBIERZ SIŁY I PISZ DO AUTORKI TEGO DZIEŁA, BY SIĘ WZIEŁA DO KUPY I NAPISAŁA 8 ROZDZIAŁ TEGO CACKA XD
      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  8. nareszcie... BOŻE JAK JA SIE CIESZE!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju jak tu zajrzałam (już rutynowo), to be nadziei na kolejny rozdział, a tu niespodzianka! Jak ja pisnęłam, serio XD I pofangirlowałam trochę przyjaciółce, że przetłumaczyłaś kolejny rozdział, a dopiero wtedy zabrałam się do czytania, cała ja. Podobał mi się strasznie i nie mogę doczekać się następnych! ♥

    OdpowiedzUsuń