Hoł hoł hoł~ Mikołaj Haru przesyła prezent dla swoich czytelników:3 ta wiem miało być wczoraj, ale skończyłam to pisać dopiero po 22 xD ok wenę na napisanie tego przyniósł mi utwór właśnie Requiem for a dream.A że lubię pianino to wykorzystałam to w historii. Jest tez film o takim tytule. Oglądał ktoś? Bo chyba też obejrzę^^ Ta historia jest inna od mojego opowiadania, bo jest poważniejsza i smutniejsza. Dobra już nie truję ;P A jeszcze takie ogłoszenie: Jedzie ktoś jutro na YukiCon do Opola? Można będzie mnie tam spotkać, więc jak ktoś się wybiera to napiszcie ;3
~*~
Fortepian to wspaniała
rzecz. Skrywa w sobie większą moc niż nam się
wydaje. Czasami zastanawiam się,
jak wyglądałoby moja życie gdybym nie grał. Czy wtedy te wydarzenia miałyby
miejsce? Czy kiedykolwiek bym go poznał…?
Szedłem przez rynek.
Zimne, grudniowe powietrze drażniło mi nozdrza , a płatki śniegu od czasu do
czasu wpadały do oczu. Właśnie włączyli latarnie. Świat zimą jest taki
piękny. Niestety zawsze znajdzie się
ktoś, kto takie piękne chwile zaburzy.
-Aaaahhh!- usłyszałem
krzyk i w tym samym momencie wylądowałem twarzą w śniegu. Czułem
czyjś ciężar na plecach.
-Przepraszam !
Przepraszam ! Nic panu nie jest?!- owy ktoś podniósł się ze mnie i pomógł mi
wstać. Otrzepałem kurtkę ze śniegu i podniosłem głowę by spojrzeć na
„napastnika”. Był to jakiś chłopak o
krótkich, blond włosach sterczących we wszystkie strony świata, niewiele niższy
ode mnie. Na oko dałbym mu siedemnaście lat.
-Nie, w porządku. A z
tobą wszystko okej? Czemu właściwie pędzisz jak szalony? Chodnik jest nieźle
oblodzony, więc lepiej uważaj. Szkoda takiej ładnej buźki.
-Dobrze będę. Oh nie pana
teczka! –złapał się za głowę i szybko przykucnął, żeby pozbierać kartki. Dopiero teraz spostrzegłem, że
wysypały się z teczki. Szybko je
zebraliśmy.
-Przepraszam, że pytam ,
ale pan to napisał?- zapytał podnosząc ostatnią już kartkę rękopisu- Wydaje się
być trudne, ale mimo to…
-Tatsuki ! Stój ty mała
cholero!- rozległy się wrzaski. Zza zakrętu wybiegło dwóch chłopaków,
prawdopodobnie licealistów i zaczęli się rozglądać po deptaku.
-O-o! Pościg wrócił!
Spadamy !- chwycił mnie za rękaw kurtki i z nieznanych mi wtedy powodów,
pociągną za sobą.
-Ej młody ! Po co mam z
tobą uciekać?!- spytałem, gdy mijaliśmy zakręt. Dwójka ścigających zorientowała
się szybko, w którą stronę pobiegliśmy i rozpoczął się pościg oraz przeciskanie
między ludźmi.
-Dobra dosyć! …uff… dalej
nie biegnę!- oznajmiłem wkrótce i oparłem się o ścianę budynku, by wreszcie
złapać oddech. Dotarliśmy pod małą kawiarenkę- Właź. Raczej nie będą tu szukać-
otworzyłem drzwi. Dzwoneczek u góry wejścia zadzwonił , a w nas uderzyła fala
przyjemnego ciepła. Zajęliśmy stolik i zamówiliśmy coś ciepłego do picia.
-Wyjaśnijmy coś młody. Po
pierwsze: dlaczego cię ścigają, po drugie:
dlaczego mnie za sobą pociągnąłeś?- chyba miałem prawo wiedzieć.
-A oni tak zawsze- odparł
nieprzejęty- zaczepiają mnie codziennie. Dzisiaj po prostu się im postawiłem i
dałem jednemu w twarz, to się wkurzyli i zaczęli mnie gonić. Spory kawał dziś
przebiegłem. Ha ha mam nogi jak z waty- zaśmiał się- A co do pana: zaintrygował
mnie pański utwór. Mogę wiedzieć co to było?- wskazał na teczkę. Wyjąłem jej
zawartość. Było to kilkanaście kartek z nutami. Przeleciał po nich wzrokiem. –O
ten mi chodziło- wskazał na rękopis.
-A to… to jeszcze nie
skończone. Niesamowite, że zapamiętałeś akurat tą kartkę! Grasz na pianinie?-
zapytałem zaskoczony. Nieczęsto zdarza mi się spotykać takich ludzi. Zapamiętać
nuty tylko po spojrzeniu na nie. Coś niesamowitego!
-Taa… kiedyś grałem, ale
odkąd mieszkam u ciotki przestałem.
-Co? Dlaczego?- tak po
prostu odpuścić? Z takim talentem zapamiętywania ! Coś tu jest nie tak.
-Moja ciotka nie lubi
fortepianu. Mówi, że to ją drażni. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze słowa jakie
usłyszałem gdy się przeprowadziłem brzmiały : „Koniec z fortepianem. To okropne
pudło działa mi na nerwy!”. Miałem wtedy 11 lat i bardzo kochałem grać. Ale nie
miałem wyboru. Musiałem to porzucić- zakończył ze smutną miną. Wyglądało na to,
że wreszcie mógł się komuś wygadać. Biedny chłopak…
-Ale wróćmy do pana utw… mogę poznać twoje nazwisko?- zapytał.
-Asami Rei.
-A ja Tatsuki Saito. Ale
mów mi Saito. No więc Asami-san, wracając do twojego utworu. Wygląda na prawie
gotowy, ma jakiś tytuł?- dopytywał. Naprawdę napalił się na ten utwór.
-Requiem for a dream.
-Uahh… jak poważnie.
Grasz dla hobby czy z zawodu?
-Łączę te dwie rzeczy ze
sobą. Uczę muzyki w podstawówce. Ten utwór jest moim pierwszym dziełem, więc…
-Uczysz?! – wstał nagle
odsuwając krzesło, które szurnęło niemal przyprawiając kelnerkę o zawał i
skupiając na nas oczy wszystkich w kawiarni - ups… Przepraszam…- usiadł z
powrotem- Skoro uczysz muzyki możesz też nauczyć gry na fortepianie prawda!?-
wydawało mi się czy jego oczy zabłysły?
-Taaaa… myślę, że mógłbym
podołać, chociaż nigdy nie próbowałem…
-Czy… -przybrał
poważniejszą minę- czy mógłbym zostać pana uczniem?- zapytał, choć brzmiało
bardziej jak prośba. Szczerze powiedziawszy zaskoczyło mnie to pytanie. Był
odważny i zawzięty. Nawet po tylu latach rozłąki z fortepianem dalej chciał
grać. Warte podziwu. Warte mojego czasu. Ten chłopak był naprawdę niesamowity!
Byłbym bez serca nie zgadzając się.
-Wiesz Saito... odważny
jesteś. Porywasz dorosłego kolesia ze spaceru, zmuszasz do ucieczki przed
gangstą złożoną z dwóch wyrostków, a
teraz prosisz o coś takiego. Myślę, że ktoś inny na moim miejscu byłby nieźle
wkurzony i…
-Ah no tak. Przepraszam jestem takim egoistą. W ogóle nie
przeprosiłem za wcześniej. Przepraszam i ja już lepiej pójdę- zamierzał wstać,
ale chwyciłem go za rękę i posadziłem z powrotem.
-Musisz nieźle wkurzać
ludzi przerywając im w pół zdania- zawstydził się- daj mi dokończyć. Inni by
się wkurzyli, ale ja nie jestem inni- uśmiechnąłem się- zainteresowałeś mnie
Tatsuki-kun. Zgadzam się. Zostanę twoim nauczycielem.
Otworzył usta i chyba
chciał jakoś wyrazić swoją radość , ale jedyne co mu się udało to szeroko
uśmiechnąć. Wyglądał jakby miał się popłakać ze szczęścia.
-Pytanie tylko gdzie będziemy ćwiczyć- zacząłem się zastanawiać, a
Saito wpatrywał się we mnie tymi
wielkimi, złotymi gałami – szkoła odpada, bo będą nam przeszkadzać, u ciebie
nie ma pianina, więc… przepraszam, ale czy mógłbyś się tak na mnie nie gapić?!
To zawstydzające! Nie jestem jakimś obrazkiem!- odkaszlnąłem- a więc… zostaje
moje mieszkanie. A tak swoją drogą,
dlaczego nie zapisałeś się do jakiejś szkoły muzycznej lub prywatnego
nauczyciela?
-Bo takie rzeczy wymagają
wiedzy/zgody/podpisu opiekunów prawnych-naburmuszył się- a moja ciotka nie
wyraża na to zgody.
-Ehhh... różni ludzie
chodzą po tym świecie- przeciągnąłem się i poprawiłem okulary- to chodź
zbieramy się. Pokażę ci naszą „salę lekcyjną”- wstałem od stołu, a on z
prędkością niemalże światła znalazł się przy mnie obejmując mnie.
-Dziękuję ci! Dziękuję !-
wykrzykiwał wtulając się we mnie bardziej i skupiając na nas oczy wszystkich
zebranych po raz drugi. Lekka fala gorąca zalała moje policzki.
-Ty Saito! Nie pozwalasz
sobie aby za bardzo? Weź się odklej! Ludzie patrzą!
Pojechaliśmy do mnie.
Pokazałem mu mieszkanie i pianino. Niestety wynajmowana przeze mnie kawalerka
była za mała na prawdziwy fortepian, więc dobrze, że chociaż pianino udało się
upchnąć. Od tamtego dnia spotykaliśmy
się codziennie.
***
-Nie, nie, nie ! To jest
E-dur ! E! Czy to naprawdę tak ciężko zapamiętać?!
- Co się drzesz! 6 lat
nie grałem !
-Zapamiętałeś układ nut w
Requiem, a pioseneczki dla dzieci nie umiesz zagrać!? Serio, już z setny raz
przerabiamy ten moment i zawsze stajemy na tym samym. Ogarnij się chłopie!- i
tak już od dobrych dziesięciu minut się na niego wydzieram. Ma potencjał, wiem
to. Ale za cholerę nie chce go pokazać. Jego talent został w pewien sposób
zahibernowany. Moje zadanie polega na tym, by go odmrozić.
-Ha udało się !-wyrwał
mnie z zamyśleń.
-Co? Czekaj. Zagraj
jeszcze raz, jakoś nie słuchałem.
-Jak to nie słuchałeś.
Wylewam tu siódme poty, a ty mi mówisz, że nie słuchałeś? Co z ciebie za nauczyciel?!-odpyskował
to dostał zeszytem w łeb- Ał!
-Lepszego nie znajdziesz.
Jaka była umowa, hę? No już nie marudź. Zagraj to, a jak później zagrasz
jeszcze Polkę to możesz wybrać sobie nagrodę- zachęciłem go. Nadął policzki,
ale obrócił się do klawiatury i zagrał. Wreszcie bez błędów. Przyjemnie się go
słucha. Nie są to jakieś wyszukane utwory, ale
w jego grze jest coś , co hipnotyzuje. A co do umowy… uczę go za darmo,
bo on nie ma kasy, a od ciotki nie weźmie, bo nie chce się zdradzić. Więc robię
nadgodziny za free, ale w zamian on słucha się mnie, a jak skończy lekcje
wcześniej przychodzi do mnie do podstawówki i pomaga na zajęciach. Nauczanie i słuchanie jego gry to
przyjemność, nie praca.
-Okej zagrałeś oba
utwory. Polkę przyswoiłeś prawie na pamięć. Jestem pod wrażeniem tego, jak
szybko się uczysz -uśmiechnąłem się i poczochrałem mu włosy- Jaką wybierasz
nagrodę? Tylko nie słodycze. Ich nie oddam.
-Zagraj Requiem for a
dream- ustąpił mi miejsca.
-Aleś się uparł na ten
utwór- wyjąłem nuty z teczki i ustawiłem na pulpicie.
-Chcę posłuchać wreszcie
gry mojego sensei’a – uśmiechnął się. Uwielbiałem ten uśmiech. Zawsze poprawiał
mi humor. Zacząłem grać. ([Link]) Uwielbiam
ten utwór i nie dlatego, że go napisałem. Grając go wyczuwam taką nieopisaną
atmosferę. Granie go sprawia mi radość, a jednocześnie smutek. Wprawia w zadumę.
Ciężko to opisać. Moi znajomi reagowali na niego inaczej niż ja. Każdy reaguje
inaczej. Gdy skończyłem poczekałem aż dźwięki ucichną do końca i spojrzałem na
Saito. Po jego policzku samotnie płynęła łza, ale zaraz dołączyła do niej
kolejna. Płakał, ale mimo to na jego twarzy widać było zachwyt. Zachwyt
wymieszany ze wzruszeniem. To naprawdę niesamowite uczucie, gdy twoja gra wywołuje
takie emocje. Ale miałem przeczucie, że łzy nie mają swojego źródła w utworze.
Ono było głębiej.
-Saito, czemu płaczesz…-
podszedłem i otarłem mu łzę kciukiem, a on tylko spojrzał na mnie i się
przytulił. Zazwyczaj taki rozgadany teraz nie powiedział nic. Pokój wypełniło
ciche szlochanie. Do końca naszych zajęć nikt nic nie mówił. Nikt nic więcej
nie zagrał. Staliśmy tylko wtuleni w siebie. On płakał, a ja jedyne co mogłem
zrobić to gładzić go po głowie. Nie wiedziałem jaki był powód jego łez. Co
takiego musiał przeżyć, że tak emocjonalnie zareagował ja Requiem? Nie
wiedziałem, ale jedno było pewne. Wszystkie emocje negatywne skrywał w sobie
przez cały czas. Dusił je, walcząc z płaczem. Wszystko znosił sam. Aż do
dzisiaj. W tamtym momencie emocje uderzyły z niesamowitą siłą, wszystkie na raz
pragnęły się wydostać. I udało im się to. Łkanie przerodziło się w szloch, a on
w histerię i krzyki. Czułem jak jego dłonie zaciskały się na moim swetrze. Chciałem
wiedzieć. Chciałem mu pomóc. Ale nie pytałem o nic, tylko przytuliłem go
mocniej. Chciałem być przy nim. Od teraz, już zawsze. Może to brzmieć dziwnie,
bo tak naprawdę w ogóle go nie znałem. Ale tego właśnie było mu brak. Nie
jestem psychologiem. Po prostu to czułem. Że właśnie tego potrzebował. I
zamierzałem mu to dać.
Ciepło… troskę… miłość…
***
Mijały kolejne dni,
kolejne lekcje. Saito uczył się bardzo szybko. Było widać, a raczej słychać, że
jego ukryte zdolności budzą się do życia. Od tamtego łzawego incydentu nie
powróciliśmy do tematu. Nie zapytałem go dlaczego płakał. Uznałem, że skoro mi o
tym nie powiedział, ja również nie będę drążył tematu.
-Nie, dzisiaj nie grasz-
oznajmiłem, gdy zasiadł do pianina.
-Co czemu !?- oburzył
się- Jak mam się nauczyć grać bez grania, hę?
-Umiesz grać. A poza tym
dobry pianista powinien nie tylko grać czy komponować, ale również znać
historię i wiedzieć co gra- wyjaśniłem i sięgnąłem po zeszyt. Wcześniej
przygotowałem krótką lekcje o kompozytorach.
-Nieee… błagam ! Wszystko
byle nie historia- upadł na kolana. Wyglądał to dość komicznie. Ale i słodko.
Nawet nie wiem kiedy zacząłem o nim myśleć w ten sposób. Był miły, zabawny,
gadatliwy i zapełniał moje życie już od około dwóch tygodni. Nic nie mogłem na
to poradzić. Cokolwiek bym nie zrobił nie było drogi odwrotu. Zakochałem się.
**
- … Mozart urodził się 27
stycznia 1756 roku w Salzburgu. Już od najmłodszych lat…
- Dziadku skończmy już-
marudził i położył się na kanapę- jak tak dalej pójdzie to zasnę.
-Ja ci dam dziadka ! Mam
dopiero 23 lata !- spojrzałem na zegarek. Zostało nam pół godziny-no dobra
niech ci będzie. Koniec historii na
dziś. Zapamiętałeś coś chociaż o którymś z tych muzyków?- podniósł się
niechętnie do pozycji siedzącej.
- Fryderyk Chopin.
Polak. Urodził się w Żel- Żela…
Żelazowej woli 1 marca 1810 roku.
Skomponował m.in. Etiudę Rewolucyjną i Marsz Żałobny. Jan Sebastian Bach
urodzony w Eisenach w 1685. Jedne z największych dzieł to Taccata i fuga d-moll
oraz Koncerty branderburskie. Ludwig van
Beethoven. Zmarł w 1827. W połowie kariery zaczął głuchnąć. Najbardziej znana
jest IX symfonia Beethovena, w której zawarta jest Oda do radości…
-Pełen podziw. Naprawdę
mnie słuchałeś. Zostało nam pół godziny. Chcesz coś zagrać?- oczy mu zabłysły.
Poszedłem po teczkę i podąłem mu nuty do River
flows in you ([Link] ). – Spróbuj to zagrać. Bardzo pasuje do pogody
jaka panuje za oknem- pruszył śnieg.
- Znam to. Słyszałem
kilka razy- zasiadł do pianina, a jego zgrabne palce prawie bezbłędnie
odtworzyły melodię. Przyglądałem mu się. Na jego twarzy zawsze malowało się
skupienie i radość. Widać, że grał z wielką pasją. Widok Saito przy pianinie w
dźwiękach tak pięknej melodii. Nie mogłem się oprzeć. Nie mogłem wytrzymać
dłużej. Przybliżyłem się do niego, chwyciłem za podbródek…
-Asami-sa mgh…- i
pocałowałem. Jego usta były takie miękkie, takie słodkie. Pragnąłem ich… i
jego. Ale opanowałem się i spojrzałem na chłopaka. On zakrył usta dłonią i
popatrzył na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem w oczach. Wstał i wybiegł z
pokoju. Po chwili trzasnęły drzwi.
-Szlag-uderzyłem pięścią
w klawiaturę, która wydała głośny dźwięk na znak oburzenia. Zakryłem dłonią
twarz. Co ja zrobiłem?! Teraz to było pewne. On już tu nie wróci. Właśnie go
straciłem.
***
Niezła była zawierucha na
dworze. Dawno nie było tak obfitych opadów zimą. Płatki śniegu poprzylepiały mi
się do szyby. Wyjrzałem przez okno. Saito nie przychodził. Już od trzech dni
mnie nie odwiedził. Moje życie stało się bez niego takie… ciche i puste. Jak ja
mogłem to wytrzymywać przez ostatnie lata? Miałem dość tej otaczającej mnie
zewsząd ciszy. Zasiadłem do pianina i zacząłem grać, by przerwać tę
bezdźwięczną pustkę. Sliencio
Beethovena. <[Link] > Na
lepszy utwór po prostu nie mogłem trafić. Zacząłem grać, ale mimo pełnej
ekspresji melodii mieszkanie dalej było ciche… i puste. Tak jak moje wnętrze.
Nagle tę uwłaczającą ciszę przerwało stukanie do drzwi. Zdziwiło mnie to, bo
było już koło 22. Poszedłem otworzyć. W moje ramiona wpadł Saito. Byłem w
niezłym szoku, gdy go zobaczyłem. Jego rozpięta kurtka była ośnieżona. Czyżby
przybiegł tu ze swojego domu? To są przecież dobre dwa kilometry stąd! Obejmował mnie, desperacko próbując uchronić
się od osunięcia na ziemię. Sapał. Na pewno biegł. Zamknąłem drzwi i objąłem
go, a on, tylko czując moje wsparcie, opadł na podłogę. Przestraszyłem się.
-Oj! Saito ! Trzymaj się!
–uklęknąłem przy nim i położyłem sobie jego głowę na kolanach. Oczy miał lekko
przymknięte i był ledwo przytomny. Ciężko oddychał. Wziąłem go na ręce i
przeniosłem na moje łóżko. Zdjąłem buty i kurtkę oraz okryłem go dodatkowym
kocem i kołdrą. Miał zimne dłonie, stopy i policzki. Co go zmusiło do
przebiegnięcia tak dużej odległości w taka piździcę? Poszedłem zrobić mu
herbatę. Musiałem go jakoś rozgrzać, bo był nieźle przemarznięty. Oparłem ręce
o blat. Dopiero teraz spostrzegłem, jak bardzo drżę. Coś tu było nie tak. Co
się dzieje z tym chłopakiem? Martwiłem się o niego. Wróciłem do pokoju z
kubkiem herbaty, Saito siedział oparty o poduszkę przy ścianie. Owinął się w
koc. Podałem mu kubek, a on podziękował i upił łyka. Wyglądał już lepiej niż
chwilę temu. Usiadłem na łóżku. Nie ważne, że nie powinienem się wtrącać w
cudze życie. Kochałem Saito, więc to była także moja sprawa. Tym razem już
zapytałem.
-Saito, co się z tobą
dzieje. Coś cię dręczy?- spojrzałem na niego, ale on opuścił głowę unikając
kontaktu wzrokowego- to samo tyczy się tego z przed kilku tygodni. Dlaczego
płakałeś, gdy grałem Requiem? Powiedz
mi…
-… N-nie twój interes-
odparł cicho. Obróciłem się gwałtownie i podniosłem głos:
-Jak to nie mój! Wpadasz
w histerię a później udajesz, że nic się nie stało! Przybiegasz zziębnięty do
mnie do domu. Ciebie na wpółżywego odratowuję ogrzaniem. Mam prawo wiedzieć!
Martwię się o ciebie, bo cię…- nie dokończyłem. Wystraszyłem go jeszcze
bardziej niż był. Nie powinienem był krzyczeć. Cholera!
-Przepraszam… nie
powinienem był krzyczeć. Ja tylko chcę ci pomóc-chciałem chwycić go za rękę,
ale wzdrygnął się i wylał na siebie trochę herbaty. Szybko oddał mi kubek.
-Ssss… parzy- syknął i
prędko zdjął mokrą koszulkę. Moim oczom ukazał się makabryczny widok. Na jego
torsie, żebrach i brzuchu widniało wiele siniaków, krwiaków i zadrapań. Ktoś
musiał go bić. I kopać… To było okrutne.
-Saito, ty…
-NIE PATRZ! –krzyknął
nagle i okrył ciało kocem. Wstydził się. Wstydził się swoich ran. Nie on był winny. Ale mimo to Saito… Wstałem i wyjąłem z szafy jedną z koszulek.
Ubrał ją.
-Kto ci to zrobił?-
zapytałem. Milczał – możesz mi powiedzieć. Zaufaj mi... Inaczej będę musiał zadzwonić na policję
albo do twojej ciotki i…
-To jej wina- wreszcie
się otworzył- to wszystko przez nią!
-Jak to przez nią.
Powiedz mi. Proszę.
Milczał chwilę i patrzył
w dół. Usiadłem obok niego i chwyciłem go za rękę. Drżał. Zacisnął dłoń.
- … Sześć lat temu,
miałem mieć występ. Grałem wtedy na fortepianie. Była zima. Moi rodzice jechali
do filharmonii, gdzie miał się on odbyć. Czekałem na nich. Czekałem, ale oni
nie przyjechali. Nadeszła moja kolej. Zagrałem. Ale… rodziców dalej nie było. Później
powiedziano mi, że zginęli w wypadku. Lis przebiegł im drogę. Wpadli w poślizg
i wjechali do rowu. Zgon na miejscu. Bardzo to przeżyłem, ale nie tak jak moja
ciotka. Ona-głos mu się załamał, a oczy zaszkliły- ona powiedziała, że zginęli
przeze mnie! Że gdybym nie grał, gdybym wtedy nie występował oni by żyli. Jej
siostra by żyła. Znienawidziła fortepian i mnie. Zajmowała się mną tylko ze
względu na moją mamę. Zakazała fortepianu. Ukradkiem przeglądałem nuty,
odtwarzałem dźwięki w głowie stukając palcami o biurko. Chciałem grać. Ale za każdym razem gdy o tym
wspominałem dostawałem baty od wujka, który nie mógł znieść tego, jak ciotka
cierpi na samo wspomnienie instrumentu. Dzisiaj… znalazła nuty. Nawrzeszczała na
mnie, wypomniała śmierć rodziców. Spoliczkowałem ją. Miałem dosyć tego co
mówiła. Ja muszę grać. To dla mnie jak powietrze! Niezbędne do życia! Wtedy
wszedł wuj. Wystarczył mu widok ciotki. Uderzył mnie w brzuch. Upadłem na
ziemię, ale on nie ustąpił. Kopnął mnie w bok. Krzyczałem, żeby przestał, ale
on tylko przeklął, że jestem niewdzięcznikiem, że ich nie szanuję. Rzuciłem mu w głowę leżącą na ziemi butelką i
uciekłem z tego piekła…- pociągnął nosem. Nie wiedziałem co powiedzieć, tylko
mocniej ścisnąłem jego dłoń.
-Wiesz dlaczego tak
kocham grać?- zapytał patrząc gdzieś w dal przez okno. – Bo wtedy daję koncert.
Gram dla moich rodziców, którzy nigdy nie dotarli na mój występ. Czuję wtedy
ich obecność. Gdy zagrałeś Requiem for a
dream, poczułem coś nieopisanego!-
po jego policzku słynęła łza- Miałem wrażenie, że stoją tuż obok mnie!
Słyszałem, jak wołają moje imię!- popatrzył się na mnie. Miał załzawione oczy,
ale na ustach ten sam, niezłomny uśmiech- Ta melodia ich przywołała! Dziękuję…-
dokończył ściszonym głosem i wtulił się we mnie. Objąłem go mocno i pocałowałem
w głowę. Przepraszam, ale nie umiem opisać tego, co wtedy czułem. – Muszę grać.
Muszę grać by ich spotykać. Nie każ mi wracać do ciotki. Proszę, bądź przy
mnie... pozwól mi tu zostać- wyszeptał.
-Nie wrócisz tam nigdy,
będę przy tobie! Obiecuję! – przeczesałem mu włosy palcami. Po chwili wstałem i za moment wróciłem z maścią na stłuczenia.
Posmarowałem mu rany na brzuchu. Przykryłem go kołdrą.
-Chodźmy już spać-
powiedziałem i chciałem wyjść, ale złapał mnie za rękę.
-Powiedziałeś, że przy
mnie będziesz- uśmiechnąłem się ciepło. Nachyliłem się nad nim i pocałowałem.
Odwzajemnił gest. Położyłem się obok niego i przyciągnąłem do siebie.
-Ostatnio jakoś nie byłeś
zbyt chętny do takich rzeczy- zażartowałem.
-Po prostu mnie
zaskoczyłeś- uśmiechnął się-mogę cię o coś prosić?
-O co?- spytałem.
-Jak już się do ciebie
przeprowadzę, nauczy mnie grać Requiem
for a dream.
-Dobrze- odparłem i
jeszcze raz pocałowałem go w czubek głowy. Wtulił się i zamknął oczy.
-Muszę to zagrać, bo
jestem pewien, że tym razem dotrą…
Że wreszcie usłyszą mój występ...
Wow. Naprawdę... wow. Nie umiem znaleźć słów, naprawdę mi się podobało. I to bardzo :3 Serio, jestem pod wrażeniem. Szczerze to wpadłam przypadkiem( serio nie wiem jak, skoro szukałam Shizayi ale mniejsza D:)i przeczytałam pierwszą lepszą notkę. I muszę ci powiedzieć że bardzo ładnie piszesz, i szczerze mówiąc nawet trochę się wzruszyłam. ;__; Masz ode mnie wieeelkiego plusa. Postaram się przezwyciężyć lenistwo, i wchodzić na twojego bloga ^w^
OdpowiedzUsuńOhoho widzę ze fanka Shizayi xD już mamy coś wspólnego huehue
UsuńBędzie mi bardzo miło gościć nowa twarz;)
Poważniejsze i smutniejsze... To mi się podoba, chyba trafi w mój humor.
OdpowiedzUsuńBoże, co za ciotka... W ogóle jak pianino może drażnić? Osobiście nie słuchałam muzyki klasycznej ale jakoś tak... zakochałam się w grze Yirumy i teraz melodia pianina wypełnia mój pokój coraz częściej.
Mam genialny klimat do słuchania Requiem for a Dream *o*
Jak czytałam ten fragment gdzie Saito zaczął płakać to złapał mnie taki charakterystyczny dla mnie ból w lewej dłoni i sercu. To jest oznaka, że coś mnie poruszyło dogłębnie. T^T
Awwwwwwwww, River Flows in You *o*
Płakać mi się chce...
No i stało się. Nic nie widzę, soczewki zdjęłam wcześniej a teraz żeby nie zmoczyć szkła to zdjęłam i okulary. Piękne... Mimo, że mam cholernie miękkie serce ro rzadko kiedy płaczę na opowiadaniach/anime/mangach/filmach/książkach itd. I to jeszcze ta muzyka w tel... Genialnie dopasowana.
W tym momencie nie jestem w stanie napisać nic więcej, ręce mi się za bardzo trzęsą. I przez łzy nic nie widzę...
*to
Usuń*w tle
Boże, jakie ja błędy porobiłam...
Awww niesamowite ze aż tak sie wzruszylas. Chociaż jak to pisałam to tez myślałam ze sie porycze xD tak to prawda Yiruma jest swietny...
UsuńPrzez twój komentarz mam aktualnie wielkiego banana na twarzy, aż mnie szczeka boli.
Dziekuje
Proszę bardzo. Dobrze trzeba chwalić ^^
UsuńWstawiłam rozdział~ Spierdoliłam w dokładnie 1074 słowach.
A tam gadanie xD mi sie podobał. No ale weź ja chce wiedzieć co sie stało z Kaoru T^T
UsuńGdzie jest Kaoru! Gdzie jest Kaoru! xD
Wspaniałe, popłakałam się... I na dodatek te piękne utwory wspaniale dopasowane.
OdpowiedzUsuńŚwietny prezencik Mikołajowy ^w^
O móój Jejuśku no :CCCCC Najpierw było śmiechu , potem ten zachwyt nowymi utworami , następnie to ,że nie przychodził ,a teraz.. moje serce płacze . Znaczy ryczy,a płuco zaraz chyba ucieknie xD
OdpowiedzUsuńPłaczę :C Wiesz jakie to jest świetne ? Myślałam ,że coś się stanie i ten tego (bo jestem jakaś nienormalnie psychiczna) ale jest happy end i się bardzo cieszę :D
Dżemdobrykurwawieczór @W@
OdpowiedzUsuńPrimo, bardzo dziękuję za taki zajebisty spam pod Purpurowym Płomieniem @_______________@ Żesz fak, musiałam poznajdywać te wszystkie komentarze ;w;, Secundo, ja pierdylę misiu ale one zacne był az mi się miło zrobiło ;_; Tertio, #$%$^$&*()*((*&^#%$#!%^&*( fanka AoKisów :Q___________ AoKise to sam seks *o* Quatro, widzę dużo porna *o* Będe miała co czytać, heheszki kurwa @_@ Czekaj na mój spam chuju! D: Zrobię go jak tylko znajdę czas ;_; Ale zrobię! Wiec czekaj grzecznie az ciocia Black dobierze się do wpisów *__________________* Quinto, chcesz obydwa ficki z Hetalii? Mam je gdzieś na dysku, ale niedługo wrzucę na fanfictiona x.x
Winc, misiu zaraz dodam cię do linków *o* Ohohohoh ♥♥♥
wysłałaaam misiuuuu c:
Usuń:3
UsuńJESTEM KURWA ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńbo wielu bojach, trzech herbatach, rozjebanym długopisie i zatopieniu w ślinię na tmy poście kończę swój spam XD obspamiłam ci cały blog, zajebistość XD
kiedyś grałam na fortepianie... piękne kurwa czasy podstawówki ;_; xD
... kurwa ile tego przepraszania? zaproś go na kawę, potem piwo, a jak będzie pijany zaciągnij do wyra i przeleć@W@ *rozumowanie by Black*
pociągnął cię po mu sie podobasz no looool XD !
saito.. omnomnom już mi się podoba @W@
ehehe odważny to on dopiero będzie w łożku, poczekaj tylko ♥♥♥ <3 geje są tacy zajebiści XD
awuuu randeczka przy fortepianie <3<3<3 fortepian to dobre miejsce do ruchania.. nie żebym coś sugerowała *3*
requiem to bardzo łagodna melodia :3
łojejuu zakochał się, jak dłoskoo @W@ moje gejaszki dorastają! : D
ahahahah XD no tka nasze ż ą ę ć ź są dla cudzoziemców prawdziwą katorgą XD
ojoj... spierdolił ci ;_; so saaad T^T
... biedne dziecko, pobili go ;_; chuje, przytul saito! daj mu swą miłość! najlepiej fizyczną ehehe XD
no tak, tak, zUa rodzina, byłam tego pewna ._.
awawawaw chodżmy już spać... ehheeh to takie zbocozneeeee XD
na pewno usłyszą! @W@ misiuuuu nie załamuj się! <3
awawaw sUodkie *u* nyuh nyuh nyuh ♥
dżemdobry przyszłam powiedzieć że dodałam AkaAo c:
UsuńJeju...jeju...jeju
OdpowiedzUsuńTo jest PRZEPIĘKNE *q*
Nigdy do ta nie słuchałam muzyki klasycznej tym bardziej grania na pianinie ale przez to opowiadanie zaczęłam tego słuchać.
Gdy słuchałam Beethoven-Silencio i czytałam ten fragment gdy Saito opowiadał o tym, że jego ciotka osądzała go o to, że przez niego rodzice zginęli i jak jego wuja go bił byłam dogłebnie wzruszona. Ale musiałam powstrzymac łzy bo babcia pytałaby się mnie co się dzieje, że płacze przed komputerem xD
Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz. Oraz to jak realistycznie przedstawiasz uczucia bohaterów. (=w=)
Nie wiem co tutaj więcej dodac więc życzę weny. .3.
P.S. Zapraszam do mnie: kimichi-shinigami.blogspot.com*
Jaa... ja... ja naprawdę... nie wiem co powiedzieć... Jeszcze nigdy dotąd bardziej się nie wzruszyłam... Tym bardziej, że gra na fortepianie jest dla mnie równie ważna i cudowna co dla Saito... jaaa... po prostu dziękuję... Nigdy tak bardzo nie płakałam i do tego połączenie tego z Requiem... tylko: dziękuję...
OdpowiedzUsuńTakie piękne ;-; Prawie się wzruszyłam. :3 A te piosenki...no po prostu świetne...aż naszła mnie ochota, żeby nauczyć się gry na pianinie o.o No poważnie~!! *o*
OdpowiedzUsuńTen Shot był niesamowity. Raz się śmiałam, a raz miałam ochotę się popłakać ;)
Pozdrawiam
Dobre złego początki - oto i mój komentarz!
OdpowiedzUsuńHistoria jest po prostu cudowna, banalna w swojej niebanalności i wyrazie. Postacie są pełnokrwiste, nie są balonikami, w które ktoś próbuje na siłę wdmuchać powietrze z zawodnych płuc. Są złożone, z własną historią, uczuciami, różnymi reakcjami. Do tego to płynne i naturalne wplecenie muzyki w całość nadaje specjalnego charakteru. A ostatnie słowa po prostu wygrały moją krew i łzy.
Historia została dobrze opowiedziana w tym one shocie, Twoje posługiwanie się słowami wyszło całkiem nieźle. Mało osób potrafi się dobrze wysławiać, a co dopiero manipulować słowami w określonym celu. Te zaś powyżej wywołują uczucia właśnie przez swoją "bezwzględność" (tak bym to określiła - nie ma niepotrzebnego majaczenia i ujękiwania, całość jest czysta i pozostawia wyobraźni i intelektowi czytelnika wolną rękę. Nawet dwie. Słowa niewypowiedziane czuje się najmocniej, tak jak w tym przypadku i w wielu dobrych książkach).
Koniec cukru, chociaż nie jestem na diecie.
Odpowiedzialność za literówki, przesunięte znaki interpunkcyjne i inne takie kwiatki zrzucam na niedoskonałość szybko uderzających dłoni. Tragedii tu nie ma, jednak... coś ujmuje, mimo wszystko.
Akapity! Rozpoczynam wojnę o wcięcie w akapitach! Tekst staje się wtedy klarowniejszy, bardziej płynny i rozpoznawalny jest nowy akapit. Moje oczy wręcz mruczą na samą myśl o wcięciu.
Odnośnie postaci mam jedną uwagę - nasz narrator, pan A., jest nam w sumie nieznany. Jakby rozpoczął egzystencję dopiero od czasu pamiętnego spotkania. Mam tu na myśli fakt, że A. jest szczątkowo rozwinięty "przeszłościowo", za to w pełni "teraźniejszo" (wygląda dziwnie, brzmi dziwnie, ale trudno było mi to bardziej zrozumiale określić). Również, tak jak już jestem w tym temacie, nie do końca przekonał mnie styl wypowiedzi A. - jest starszy (to nie fortuna lat, ale, ale...) oraz jest nauczycielem. A nauczyciele mają pewną charakterystyczną dla siebie zdolność odpowiedniego wypowiadania się. Mniejszą bądź większą, w to nie wnikam. Zależy mi jedynie na tym, by delikatnie wyodrębnić sposób mówienia A. od S.; ten pierwszy wyraża się odrobinę zbyt równoważnie do tego drugiego, nie ma zachowanej pewnej odrębności językowej i stylistycznej, która przecież objawia się w wypowiedziach wszystkich ludzi na dając im charakter.
Także świat przedstawiony jest co nieco skąpy. Wyobraźnia wyobraźnią, jednak most łączący akcję z obrazami jest zwodzony. Do architektonicznego cudeńka zabrakło niewiele; zdaję sobie sprawę, że autor widzi to, jednak zabrakło mi wtłoczenia tego czytelnikowi do głowy. Oddanie charakteru tamtego świata, który wskrzesiłaś niemal do świata właściwie żywego.
Tylko tyle znalazłam jakichś tam niedoskonałości.
Mam nadzieję, że mój komentarz przyczyni się chociażby w minimalnym stopniu do Twojego rozwoju. To najlepsze, co może sprawić. Zaznaczę także, bo powinnam była zrobić to na początku, że żaden ze mnie krytyk literacki - subiektywne myśli przelałam na ten subiektywny komentarz. Byle więcej takich perełek!
Wiesz co? Co z tego, że to post z bodajże 4 lat. Mam pytanie. Gdzieś ty była całe moje życie?
OdpowiedzUsuńKuroTsukki, ogólnie Haikyuu - rozumiem, przecież kilka ludzi lubi ten paring.
Ale Requiem for a dream i jeszcze na pianinie. Pianino. Ponawiam pytanie. Gdzieś ty była? Ja tu zostaje.