SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!
YEAH! Oto mój pierwszy ff z tym pairingiem ;3 Shizaya to mój ulubiony pairing i oby nic tego nie zmieniło♥ Możliwe, że oprócz tego pojawią się też inne notki z nimi;3 zapraszam do czytania! huehue to ostatnia notka w tym roku xD
Jeszcze raz Szczęśliwego nowego roku! :D
~*~
Pairing: Shizuo x Izaya
anime: Durarara
oneshot
[Izaya]
Uhh… moja głowa- podniosłem się z łóżka. Było koło południa. W głowie mi
dzwoniło i ściskało w skroni. Stawiając nogę za nogą przywlokłem się do salonu.
- No no, chyba ostro popiliśmy- skomentowałem porozrzucane na podłodze
puste butelki po szampanie, whisky i piwie. Na kanapie i biurku walały się
pudełka po pizzy i jakieś inne puste paczki. Sylwester to jedyny dzień w roku,
w którym pozwalam moim znajomy władować się do mojego apartamentu i go
zdewastować. Chociaż patrząc po tym bajzlu zaprzestanę tego zwyczaju. Na
początek dnia postanowiłem wziąć prysznic. Moje ciało się lepiło i bolało w
dziwnych miejscach. Czyżbym znów stoczył jakąś bójkę z Shizu-chanem? Mam
nadzieje, że bardziej oberwał. W jednym ręczniku zawiązanym w pasie a drugim wycierając sobie włosy
wróciłem do sypialni.
-Żesz kurwa nic nie pamiętam. Musze mieć niezłego ka… O MÓJ BOŻE!-
krzyknąłem zaskoczony tym, co ujrzałem w pokoju. Albo raczej kogo.
[Shizuo]
-Nie drzyj mordy! – odkrzyknąłem. Stałem tyłem i nie widziałem kto to. Ale
mi łeb napierdala. Ostatni raz dałem się zaciągnąć Shinrze do Izayi na
Sylwestra… Chwila moment !
-Shi-Shizu-chan co ty robisz w mojej sypialni!? I to praktycznie nagi!?-
spytał zdezorientowany głos za mną. Obróciłem się, a on machinalnie cofnąłem
się o krok do tyłu. Orihara Izaya. Normalnie bym mu wkopał, ale z obecny kac
umiejętnie powstrzymywał to pragnienie.
- Sam bym się chętnie tego dowiedział- odparłem tylko. Byłem mocno
zdziwiony tym, że nadal znajdowałem się w mieszkaniu informatora. Skąd ja się
tu wziąłem…
-Czekaj… - mój mózg zaczął powoli łączyć fakty. Wstałem z jego łóżka. W
bokserkach. Przed chwilą. Skoro to jego łóżko, to on też w nim spał. Co znaczy,
że spałem z nim. W jednym łóżku. A co jeśli my… Rozszerzyłem oczy. Spojrzałem
na Izaye. Coś mi się wydawało, że on też już rozkminił naszą sytuację.
[Izaya]
Nie mogłem w to uwierzyć. Ja! Z NIM! W jednym łóżku. To już przekraczało
wszelką wyobraźnię. A do tego moje ciało. Ten ból. Czy my… nie. NIE, NIE, NIE.
NIE WIERZĘ ! TO SIĘ NIE MOGŁO STAĆ! W tym samym momencie podszedł do mnie z
mordem w oczach. Przyparł do ściany i zablokował rękami.
- Powiedz. Powiedz, że to jakiś żart! To się nie stało! Nie mogło!-
krzyczał na mnie. Jakbym miał na to jakiś wpływ.
- Skąd mam to wiedzieć!? Nic nie pamiętam! Faktem niezaprzeczalnym jest, że spaliśmy w jednym łóżku. I wiesz
co? To mógłbym jakoś przeżyć, ale… - dokończyłem mu na ucho i spaliłem buraka.
Uderzył pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy. Przez chwilę myślałem, że mi
roztrzaska łeb.
-Ty gnido! Nabijasz się ze mnie!?- potrząsnął mną za ramiona.
-Jak mógł bym się z tego nabijać Shizu-chan! Nie jestem idiotą! Nie
sądzisz, że to ja jestem tu bardziej poszkodowany? Nie tyko psychicznie, ale i
fizycznie!? Skoro to mnie boli to jak myślisz kto był inicjatorem, hę?!
[Shizuo]
Dobra teraz mnie zatkało. Puściłem go i usiadłem na skraju łóżka. Ukryłem
twarz w dłoniach. Nie mogłem uwierzyć, że się z nim przespałem. To jest tak
bardzo niewiarygodne. Kiedyś słyszałem coś takiego jak „Daj się ponieść
szaleństwu sylwestrowej nocy”. NO ALE KURWA BEZ PRZESADY, TAK?! Rozczochrałem
włosy, wstałem i wyszedłem z pokoju.
-A ty dokąd?- zapytał- Trzeba to przecież wyjaśnić.
-Umyć się.
Po chłodnym prysznicu zapaliłem i to mnie jakoś otrzeźwiło. Odgarnąłem
zalegające na kanapie rzeczy i usiadłem. Co mnie podkusiło, żeby zrobić coś
takiego? I to z nim. Z NIM! Przecież to jest facet! Mój największy wróg!
Alkohol alkoholem, ale co mnie podkusiło żeby tknąć tą gnidę?
[Izaya]
Nalałem wodę do szklanek i jedną podałem Shizuo. W pokoju zapadła cisza.
Dla nas obu ta sytuacja była tak niewygodna i niezręczna, że już chyba bardziej
się nie dało. Jak do tego doszło? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa, tyle
że… w pamięci mam czarną dziurę.
-Shizu-chan- przerwałem ciszę- pamiętasz coś?- zaprzeczył ruchem głowy.
-A ty?-oparłem się o tył kanapy.
- Wiem tyle, że był Sylwester i ostro żeśmy popili…
-Ależ z ciebie geniusz- przerwał mi sarkastycznie.
-Zamknij się i słuchaj. Pamiętam jeszcze, że jakoś w połowie balangi wbił
do nas Kasuka o co miałeś do mnie straszne wąty. Chyba żeśmy się pobili, ale
Shinra interweniował… W tym momencie urywa mi się film- zrobiłem łyka wody.
Płyn wlał się do pustego żołądka. Może powinienem coś zjeść? Obstawiam, że
poczuję się wtedy lepiej. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie jakąś kanapkę.
Kończyłem wcinać kromkę, kiedy nagle:
-Ta gnida! To jego wina!- Shizu-chan z impetam uderzył rękami o stół i już
chciał się rzucić do wyjścia, ale zatrzymał go ból głowy. Aż przykucnął. He he
kac powala nawet takie bestie jak Shizuo? Tak mi przykro, że aż wcale. Popiłem
łyka wody, ugryzłem kanapkę i obserwowałem dalsze poczynania pana Heiwajimy. Po
chwili podszedł do mnie, podwędził z talerza ostatnią kromkę i pociągnął mnie
za kołnierz w stronę wyjścia.
-Idziemy- zarządził. Szczerze bym mu wpierdolił za takie panoszenie się,
ale… nie miałem zbytnio siły, więc szybko ubrałem się i dałem pociągnąć w
nieznanym mi kierunku. Śmiesznie to musiało wyglądać, gdy Shizu-chan szedł
wkurzony do granic ulicami Ikebukuro, a mnie za kaptur ciągnął za sobą. W
pewnym stopniu mi to odpowiadało, bo nie okłamujmy się: trochę ciężko było mi
chodzić. Chociaż i tak wkurzał mnie fakt, że dałem mu władzę nad sytuacją. Ale
dobra moja! Jeszcze mnie nie zabił, więc jest okej. W sumie to mu gratuluję
takiego opanowania. Spojrzałem na jego twarz. Nie, jednak nie gratuluję.
Dowlókł mnie do znajomego budynku. Ah wspomnienia! Pamiętam, jak po naszych
bójkach zawsze przychodziliśmy tutaj się opatrzyć. Za częstotliwością naszych
odwiedzin u Kishitaniego powinniśmy otrzymać karty stałego klienta.
-SHIINRAAA- przeciągły ryk towarzyszący „otwieraniu” drzwi z buta rozległ
się w budynku.
[Shizuo]
-SHIINRAAA- krzyknąłem i wyważyłem drzwi z kopa. Mają słabsze zawiasy niż u
Izayi. Krew we mnie wrzała. Wszedłem do mieszkania i upuściłem Izayę na ziemię.
Syknął boleśnie. I dobrze. Koniec przechadzki czas skopać komuś dupę. Zza rogu
wychyliła się Celty i gestem palca kazała nam być cicho. Wybacz, ale dzisiaj
nie posłucham.
-Gdzie Shinra?- rzuciłem rozglądając się po mieszkaniu. Zdjąłem okulary i
włożyłem do kieszonki na kamizelce.
[Śpi, bo leczy kaca]- napisała na palmtopie.
-Mało mnie to obchodzi. Mamy poważny problem, którego najprawdopodobniej on
jest przyczyną, więc jeżeli już cierpi katusze to niech wie, że to tylko
przedsmak tego, co go czeka- gdyby mogła przełknęła by ślinę. Bardzo cieniłem
Shinrę jako przyjaciela, ale od jakiegoś czasu zaczął bawić się w jebaną swatkę
czym mocno przegina. Jeżeli to przez niego przespałem się z tą pchłą to chyba
go zabiję. Albo chociaż poważnie uszkodzę.
[A co ON tu robi?]- napisała i wskazała palcem na Izayę, który w najlepsze
rozwalił się na kanapie.
-Jego też dotyczy ten incydent- wzruszyła ramionami i poszła do pokoju po
lekarza. Chociaż to za dużo powiedziane na temat jego tytułu. Po chwili
czekania okularnik łaskawie wywlekł swój szanowny tyłek z łoża i zaszczycił nas
swą obecnością. Podniosłem go za łachy do góry i spojrzałem w oczy.
-To twoja wina, prawda!? To przez ciebie to się stało!- darłem się na
niego. Chyba dałem upust emocjom. Zamknął mi usta dłonią i poprawił okulary na
nosie.
- Po pierwsze: puść mnie- puściłem.
-Po drugie: nie drzyj się, bo łeb mi pęka- zamknąłem się.
- Po trzecie i najważniejsze: co zrobiłem?
Usiedliśmy w salonie: ja z Izayą na kanapie, a Shinra po drugiej stronie na
fotelu.
-No słucham- uśmiechnął się i założył nogę na nogę.
- No więc… - Izaya zaczął, ale zamarł z otwartą buzią i wypiekami na
policzkach- Shizu-chan ty mu powiedz!- krzyknął po chwili. Podkulił nogi i
ukrył twarz.
- Czemu ja!?- sam czułem, że się czerwienię- Zacząłeś to kontynuuj!
-Nie! Wstydzę się!- teraz do mnie dotarło, że ta sytuacja jest strasznie
żenująca! Pogratulować zaskoku.
Oshitoshitoshit CO MY MAMY POWIEDZIEĆ!
-Yyyy… - zacząłem. Nie no nie mogę tego powiedzieć!
-Izaya rozwiążmy to po męsku! Kto przegra gada!
-Dobra!
PAPIER, KAMIEŃ, NOŻYCE!!
…
kurwa.
-Szlag by to! Shinra! Pamiętaj,
że obowiązuje cię tajemnica lekarska.
-Oczywiście- odparł z promiennym uśmiechem. Chyba bardzo jarała go ta
tajemnica. Szkoda, że tylko on miał ubaw.
-Pamiętasz coś z wczoraj?- pokiwał głową twierdząco
- Bo widzisz…ehh… czy my zachowywaliśmy się jakoś dziwnie na imprezie? Czy
dałeś nam coś, przez co… mogliśmy… na przykład… polecieć na siebie?- ledwo mi
to przeszło przez gardło.
- Nie. A czemu pytasz?- ten durnowaty uśmieszek nie schodził z jego twarzy
co zaczynało mi powoli działać na nerwy- No co tak ukrywacie! Jestem teraz
ciekawy!
-Bo jest pewien problem i szukamy przyczyny… bo widzisz my…- wbiłem wzrok
w podłogę.
-PRZESPALIŚMY SIĘ ZE SOBĄ DO CHOLERY!- Izaya chyba nie wytrzymał mojego
stękania. Shinrę zatkało. Gapił się na nas, a okulary zsunęły mu się z nosa.
Celty, która akurat coś niosła upuściła to na ziemię. Zapadła cisza, którą
przerywał tylko szybki oddech Izayi.
- Przepraszam… możesz powtórzyć?
-Ty mnie nie wkurzaj! –wstałem.
-Dobra dobra… - wypuścił powietrze z ust- było coś z wami nie tak, ale nie sadziłem, że to
zajdzie aż tak daleko.
[Izaya]
A więc jednak! Głupi Shinra mógł powiedzieć wcześniej! Ja tu ze wstydu
umieram, heloooł.
- Nie mogłeś nas wtedy powstrzymać czy coś!?- krzyknął pytająco Shizuo-Jak
do tego doszło! Gadaj!
-Wybaczcie,
ale podsłuchałem wtedy waszą rozmowę. Poszliście na chwilę na ubocze. Wychodziłem z kuchni, a w dwaj staliście obok, więc nie chciałem przeszkadzać i postanowiłem poczekać aż
skończycie gadać. Ale to chyba dobrze, bo teraz mogę wam o tym powiedzieć, co nie?
- Nie szczerz się tylko gadaj - nalegał Shizuo.
-Izaya chwilę się zbierał do tego. Brakowało mu chyba
słów i niezbyt zrozumiałem jego bełkot, ale jedno było wyraźne.... Kocham cię-
i znów ten zaciesz na mordzie.
Opadła mi szczeka. Szok. I to wielki.
-Czy ja dobrze usłyszałem?- miałem nadzieję, że się
jednak przesłyszałem.
- Powiedziałeś Shizuo, że go kochasz - Shizuo wypuścił z rak papierosa,
którego miał zamiar zapalić.
Zamrugałem rzęsami, wstałem i wyszedłem na balkon.
Chwyciłem za barierę i krzyknąłem. Tak z całych sił darłem się w niebo głosy aż
zabrakło mi powietrza w płucach. Wróciłem do pokoju. Patrzyli na mnie jak na
debila. A co byście niby zrobili dowiedziawszy się, że wyznaliście miłość
największemu wrogowi? Tej samej płci? No właśnie ja też nie wiedziałem, a to
było jedyne co mi przyszło do głowy.
- Coś kręcisz. To przecież nie jest powód żeby iść z nim
do łóżka- stwierdził Shizuo z czym niechętnie się zgodziłem.
- Może i taka, ale...alkohol i te sprawy. WIECIE ILE
WYŚCIE WYPILI??!! - spojrzał na nas z jakby podziwem i zdumieniem.
- Taa... Odczuwamy skutki- odparłem- dobra, ale nawet
alkohol! Musiałeś coś zrobić! Znam cię nie od dziś i wiem, że nie przepuściłbyś
takiej sytuacji. A właśnie, Shizu- chan. Co zrobił wtedy Shizu- chan?
- Ehehe Shizuo bądź wyrozumiały i nie zabij mnie za to,
co powiem... Zastanawiał się wtedy chwilę, bo zapadła cisza. Wyjrzałem, żeby
zobaczyć co się dzieje i...Pocałował cię, Izaya...
Shizusiowi drgnęła powieka.
-Że co proszę?- Shizuo w każdej chwili mógł wybuchnąć.
Widać, że ledwo się kontrolował.
- No powiedziałem, że go…
- Wiem co powiedziałeś!
- No to co głupio pytasz- Shinra nadal policzki w geście
oburzenia, że mu przerwano.
- Potem ktoś wpadł na pomysł gry w butelkę- kontynuował
opowieść-Taka kultowa gra że nikt nie odmówił. Kręciłem i padło na Shizuo.
Wybrał zadanie. Sam byłem już wtedy podpity, więc kanałem mu pocałować Izaye.
Lol żałujcie, że nie widzieliście min reszty jak Shizuo jednak to zrobił!
Ja tam żałuje czegoś innego- pomyślałem.
-Zwłaszcza Kadoty hahahaha.Później olaliście wszystkich,
piliście, gadaliście i obscieskiwaliście się. Jakoś po drugiej wszyscy wyszli,
a wy zostaliście sami. Chyba nikt nie spodziewał się takiego zakończenia.
Była piąta,
a miasto już było spowite mrokiem. Szliśmy w ciszy. Nie pojmuję tego, że mogłem
mu wyznać miłość. W ogóle skąd taki pomysł, że się w nim zakochałem??? Jest
przystojny nawet ja to wiem, ale jak sięgam pamięcią nie gustowałem w
mężczyznach. Jak mogłem się w nim zakochać? Czy miedzy nami zaszła kiedyś jakaś
romantyczna sytuacja? Nie przypominam sobie. Spojrzałem na Shizuo, który też
rozkminiał sytuację. Zapalił papierosa. Chyba także nie potrafił w to wszystko
uwierzyć.
[Myślisz, że będzie dobrze?].
- Heh to już od nich zależy jak to sobie poukładają.
[ Chyba
za lekko do tego podchodzisz. Przecież oni tłuka się od zawsze i co, nagle maja
się w sobie zakochać?]
- Dokładnie.
[Shinra nie rozumiem cię czasem]
-Dużo osób mi to mówi.
- Ja dalej nie rozumiem jakim cudem- powiedziałem do
siebie obserwując miasto z okna.
- Ta ja też nie wiem co mnie podkusiło- dodał Shizuo.
Wait. What?
- Shizu-chan co ty tu jeszcze robisz!?- odskoczyłem na
bok. Zawału dostanę przez tego idiotę. Spojrzałem na niego. Wysoki, blond włosy
mężczyzna w stroju barmana. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go tak
opanowanego jak teraz. Zawsze wpadał w nieludzką furię jak tylko mnie zobaczył.
Nie jestem lepszy, w końcu to ja go zawszę prowokuję. Teraz z poważną miną wpatrywał się w światła
na ulicach. Ciekawy czy...
- Kocham cię- powiedziałem nagle. Shizuo spojrzał na mnie
wielkimi oczami.
-C-coś ty powiedział?!
-Co? A nie to nie tak!-zacząłem zaprzeczyć. Coś we mnie
ruszyło, ale nie wiem co. - Ja chciałem tylko sprawdzić, co się stanie jak tak
powiem, bo...- nie dokończyłem. Zamknął mi usta swoimi. Poczułem fale gorąca
uderzające moją twarz. Dlaczego tak się dzieje!! Czemu to zrobił?!
[Shizuo]
-Kocham cię- usłyszałem nagle. Spojrzałem na Izaye. Stał
obok i się na mnie gapił. Miał wypieki na twarzy. On... On tak teraz na serio
mi wyznał miłość???!!!
-C-coś ty powiedział?!
- Co ? A nie to nie tak - szybko odwrócił wzrok. Wyglądał
inaczej niż zwykle. Zawsze pewny siebie, przybierający setki masek, zawsze z
tym samym, drażniącym uśmiechem. Informator z Ikebukuro. Stał teraz przede mną
jakby... niepewny kolejnego ruchu? Usłyszeć takie słowa. Tak wiele znaczące dwa
słowa... Od takiej osoby jaką jest Izaya. Od zawsze łączyła nas nienawiść do
siebie. Tylko czemu akurat nienawiść?
-Ja chciałem tylko sprawdzić co…- sprawdzić? Aaa
rozumiem. W takim razie sprawdźmy co mnie podkusiło. Pocałowałem go.
Umysł był przeciw. Kazał mi przestać, jednak... Robiłem zupełnie na odwrót. Nie
wiem czemu. Naprawdę nie wiem, ale... Zacząłem go pożądać. Coraz mocniej i
mocniej z każdym dotknięciem. Objąłem go w pasie. Po raz pierwszy dotykam go w
taki sposób. Słyszałem głos w
głowie, który przypominał mi jak bardzo nienawidzę tego czerwonookiego
prześladowcy. Ale za co go nienawidzę?
Moje ciało aktualnie pragnęło tego drobnego człowieka. Wsunąłem mu dłoń
pod koszulkę. Jak takie chuderlawe coś zdołało tyle razy uciec przede mną i
moimi ciosami?
[Izaya]
To już można podciągnąć pod molestowanie, co nie!? Powiedzcie, że tak! Całuje
mnie. Odwieczny wróg właśnie wdziera się językiem do moich ust. Tak zaborczo.
Nie wiem co robić. Próbuję się wyrwać. Heh jednak on jest silniejszy. Obejmuje
mnie w pasie. Moje ciało płonie. Przyparł mnie do szyby. Co jest?Co jest!?
Sunie dłonią po moim torsie całując coraz bardziej namiętnie. Zaciskam powieki.
Tracę zmysły. Nie mogę… nie mogę się mu oddać. Bez walki… ja go przecież tak
bardzo…
[Shizuo/Izaya]
Tak bardzo nienawidzę…
[Shizuo]
Wróciłem do zdrowych zmysłów. Przerwałem pocałunek. Nabrałem powietrza.
-Shizuo… wyjdź- nim opuściłem mieszkanie, spojrzałem na niego raz jeszcze.
Opadł na kolana. Był bezsilny. Po raz pierwszy tak bardzo bezsilny.
[Izaya]
Blond czupryna mignęła za drzwiami, które po chwili się zatrzasnęły. Co o
było, to przed chwilą. Nienawidzę go. Tak bardzo cię nie cierpię Shizu-chan. W
takim razie dlaczego, moje serce bije tak szybko? Nie wiedziałem co zrobić.
Przegrałem? Tak, przegrałem. Dzisiejszą walkę. Wiecie co? Mam tego dosyć!
Pierdolę to całę zamieszanie! Idę spać!
Rzuciłem się na kanapę. Moją uwagę przyciągną aparat leżący obok stolika. Właczyłem go i zacząłem
przeglądać zdjęcia. I faktycznie, impreza była przednia. A my? Tak jak mówił
Shinra. Gorzej niż papużki nierozłączki! Masa zdjęć, masa. Jedno dziwniejsze od
drugiego. Nagle: znaczek „play”. Nagraliśmy film? Włączyłem odtwarzanie. Obraz
był wyraźny, ale bardzo się trząsł. Pijany kamerzysta, nie no spoko. Wszyscy
już wychodzili, Shinra ledwo trzymał się na nogach. Walker i Karisawa z
puszkami w rękach wychodzili chwiejnym krokiem trzymając się pod ramię.
Śpiewali jakąś piosenkę. Znając ich pewnie soundtrack z jakiegoś anime.
Dota-chin jako jedyny, poza Celty, trzymał się prosto na nogach, chociaż nie
uwierzę jeżeli ktoś mi powie, że nie pił. Pozazdrościć mu mocnej głowy. Miłej
drogi panie kierowco! Czyli to ja byłem kamerzystą, hę? Nagle obraz przestał się trząść. Chyba
postawiłem aparat na stoliku. Usiadłem naprzeciwko obiektywu i odetchnąłem. W
tym momencie podszedł do mnie Shizuo i usiadł na mnie okrakiem. Prawdopodobnie
zaczął mnie całować, bo objąłem go rękami za szyję. Oglądając to czułem się,
jakbym patrzył na zupełnie innych ludzi. Sience-fiction, którego prawdziwa akcja
właśnie się rozkręca. Shizuo zaczął mnie rozbierać. ŻE COOO?! Przechylił mnie
do pozycji leżącej tak, żebym był pod nim. Uprzednio ściągniętą koszulkę rzucił
w bok. Opadła na aparat, przewróciła go i zasłoniła obiektyw. Bogu dzięki! Nie
będę musiał na to patrzeć… Ale… Do moich uszu zaczęły dochodzić różne dźwięki.
Jęki, szybkie wdechy i wydechy, szelesty. Innych nie potrafiłem zdefiniować.
Oglądałem… a raczej słuchałem z zapartym tchem.
„Jesteś ciasny” „Jekże..uhh.. mi przykro” Jęki, krzyki. „Tak…dobrze...chcę
cię słyszeć” „Ahhh…Shizu…chan już nie mo…” Seria szybkich wdechów i wydechów.
Jęki spełnienia i rozkoszy. Wow skąd ja mam takie teksty!?
Wyłączyłem aparat. Myślałem, że mi serce wyskoczy. Ja z Shizu-chanem… naprawdę to
zrobiliśmy. To jest straszne. W sumie to się cieszę, że tego nie pamiętam. Ale
teraz to nagranie szybko nie opuści mojej głowy. Myślicie, że szalejecie na
imprezach? Już ja wam powiem, co to szaleństwo.
[Shizuo]
biiip*biiip*biiiip Przyszedł sms. Ktoś ma niezły tupet budzić mnie o tej
pogańskiej godzinie. Spojrzałem na wyświetlacz. 8:15. No zabije! Otworzyłem
wiadomość.
„Znalazłem coś interesującego. Powinieneś to zobaczyć. Na pewno ci się
spodoba, więc wstawaj i pofatyguj się do mnie. Izaya”
Epilog
Poszedłem do niego. Ciekawe co takiego ten
geniusz wymyślił.
-No co tam masz- rzucił aparatem w moją stronę.
-Odtwórz film. A i lepiej sobie usiadź-Usiadłem na skraju kanapy i nacisnąłem play.
[Izaya]
Obserwowałem go cały czas trwania filmu. Minęła połowa. Tak jak sądziłem-nie wytrzymał. Wstał i z okrzykiem furii pierdolnął urządzeniem o ziemię, a ono roztrzaskało się na kawałki. Przezorny zawsze ubezpieczony: zdjęcia zdąrzyłem przegrać na komputer. Złapał się za głowę. Ale nie krzyczał. Zabrakło mu słów i nie wydobył z siebie żadnego dźwięku.
[Shizuo]
TO.BYŁO.STRASZNE. Jak ja mogłem to zrobić! Teraz mam dowody... znaczy już nie, ale widziałem to. Robić takie rzeczy. Z nim! Co mnie napadło?! No, niby go wczoraj pocałowałem i to nawet świadomie... dziwne uczucie. Do tej pory tego nie potrafię zdefiniować. Spojrzałem na czerwonookiego. Uśmiechał się. Tak, bo ta sytuacje była w chuj zabawna. Coś mi się wydaję, że to były chwile słabości. On jest tą słabością?
[Izaya]
Bezcenny widok. Chyba jednak jest jedna rzecz, którą w nim kocham. Kocham patrzeć jak się wkurza. Kocham go denerwować. O no proszę, to nawet dwie rzeczy. Shizu-chan ile ty miłości ode mnie otrzymujesz.
-No co tam masz- rzucił aparatem w moją stronę.
-Odtwórz film. A i lepiej sobie usiadź-Usiadłem na skraju kanapy i nacisnąłem play.
[Izaya]
Obserwowałem go cały czas trwania filmu. Minęła połowa. Tak jak sądziłem-nie wytrzymał. Wstał i z okrzykiem furii pierdolnął urządzeniem o ziemię, a ono roztrzaskało się na kawałki. Przezorny zawsze ubezpieczony: zdjęcia zdąrzyłem przegrać na komputer. Złapał się za głowę. Ale nie krzyczał. Zabrakło mu słów i nie wydobył z siebie żadnego dźwięku.
[Shizuo]
TO.BYŁO.STRASZNE. Jak ja mogłem to zrobić! Teraz mam dowody... znaczy już nie, ale widziałem to. Robić takie rzeczy. Z nim! Co mnie napadło?! No, niby go wczoraj pocałowałem i to nawet świadomie... dziwne uczucie. Do tej pory tego nie potrafię zdefiniować. Spojrzałem na czerwonookiego. Uśmiechał się. Tak, bo ta sytuacje była w chuj zabawna. Coś mi się wydaję, że to były chwile słabości. On jest tą słabością?
[Izaya]
Bezcenny widok. Chyba jednak jest jedna rzecz, którą w nim kocham. Kocham patrzeć jak się wkurza. Kocham go denerwować. O no proszę, to nawet dwie rzeczy. Shizu-chan ile ty miłości ode mnie otrzymujesz.