Hej ziomeczki wy moje xD pewnie myśleliście że umarłam czy coś xD nie, wiernie jak wy stalkowałam swojego bloga z nadzieją, że coś się pojawi. No i jest! Znowu fluff ale w akcencie komediowym. Powiem wam, że strasznie mi się ten shot podoba, wyszedł cud miód. Jest to tak jakby sequel do "Tak się kończ lato", bo chociaż miałam już więcej nie wracać do tego, to męczyło mnie długo moje Osiedlowe Au xD To jest takie piękne i nawet rozwinęłam trochę świat o nowe postaci i uwaga jest ship hetero xDD co się tu stało, czy stracę followersów? xD Bo to jest naprawdę dziki, niepopularny ship. Welp, ja go lubię, jest uroczy (◕ ◡ ◕ ) A i wielki news - BĘDZIE NOWY WIELKI KRÓL xDDD I z pewnością będzie po 10 lipca, bo wrócę wtedy z wakacji i go dokończę bo złapała mnie wena jak jasna cholera i napisałam 6 stron i zaczynam się rozkręcać xD Powiem wam, że warto było czekac xD (chyba) Także bloga nie porzuciłam, w żadnym wypadku i pisać będę dalej, chociaż nie uniknę chyba takich okropnych pauz, musicie mi wybaczyć i we mnie wierzyć że będą one po prostu krótsze xD Dodatkowe info, w zakładkach pojawiła się nowa - FF-Marvel. To jest blog, który prowadzi moja koleżanka i jestem tam gościnnie xD Fanficki z Marvela, jakby ktoś był chętny to zapraszam, niżej pozostawię linki. Trochę się w to wciągnęłam i planuje napisać 3 może 4 ff w tej tematyce. Będzie super, dużo angstu i Tonego Starka (tru lov).
Wielkie podziękowania dla M., mojej niestrudzonej edytorki <3
Żeby trochę lepiej znosić te potworne upały, zapraszam na orzeźwiającą komedyjkę c: pool party i te sprawy. Zostawcie komentarz i życzę miłej zabawy <3 Do zobaczenia wkrótce!
blog: ff-marvel
moje konto na wattpadzie
konto Shiruslayer na wattpadzie
Lato trwa
Tak się kończy lato - sequel
To
już nie było lato. To było piekło. I chociaż wydawać by się mogło, że 30 stopni
w cieniu było czymś nie do przeżycia, to gdy termometr w samochodzie, którym
jechał Oikawa, wskazał liczbę śmierci wynoszącą 37, brunet jedyne co mógł
zrobić, to zawyć. Klimatyzacja ledwo
dawała już radę. Oikawa kiedyś specjalnie-przypadkiem rozbije tego grata, to
może Iwaizumi wreszcie przekona się do kupienia nowego auta.
Oikawa
najchętniej nie wyściubiałby nosa z domu w takie słońce. Po pierwsze dlatego,
że bez odpowiedniego filtra słońce rujnowało jego perfekcyjnie bladą skórę,
robił się czerwony jak pomidor, zwłaszcza na twarzy. Do tego od potu włosy
kręciły mu się jeszcze bardziej niż zwykle. Ale wezwali go z pracy.
Mimo
swojego dwutygodniowego urlopu musiał
wjechać w środek piekła, żeby oprowadzić wycieczkę po centrum astronomicznym, w
którym pracował. Jak to jest, że administracja tego obiektu była tak
niekompetentna, że udzieliła za dużo urlopów na raz i teraz płakała nad tym, że
grup za dużo, a ludzi za mało. Dobrze, że niedługo wyjeżdżają z Iwą nad morze i
dzwoniący telefon służbowy będzie mógł zasypać piaskiem. Jedynym plusem tego
niespodziewanego wezwania było to, że centrum było klimatyzowane. Błogosławiona
klima. Może Oikawa powinien był zostać tam do wieczora, a nie tłuc się teraz do
domu w korku.
- Miejmy
nadzieję, że chociaż Hajime naprawił klimatyzator w mieszkaniu – pomyślał, już
czując ten przyjemny chłodek przy przekroczeniu progu.
Iwaizumi
także siedział w domu i obrabiał zdjęcia czy coś. Po ich wspólnym wyjeździe Iwa
miał zaplanowany wyjazd w Alpy. Takiemu to dobrze, będzie sierpień a on będzie
się chłodził w śniegu. Oikawa aż się spocił z zazdrości. Albo z upału. Czyżby
zaczął się już pocić podwójnie, czy to w ogóle możliwe?
Gdy wreszcie
dotarł do domu i wszedł na szóste piętro (oczywiście tego lata wszystkie
możliwe sprzęty musiały się psuć i tak też od wczoraj nie działała winda),
rzucił torbę na ziemię i zawył znów.
-
Witaj w domu – powiedział Iwaizumi, nie odrywając wzroku od komputera. Siedział
w głównym pokoju przy stole. Oikawa na pozdrowienie odpowiedział szybkim
całusem w usta, gdy Hajime raczył się do niego odwrócić, po czym pochwycił
szklankę wody z lodem, która stała na stole i wypił zawartość za jednym razem.
- Ej,
to było moje – oburzył się Iwaizumi.
-
Wychodziłeś może na dwór, tam jest jak na Saharze. I wiem, co mówię, byliśmy na
Saharze rok temu. Brakuje tylko wydm – poskarżył się Oikawa, ściągając z siebie
mokrą koszulkę. – Ale tu nie jest lepiej, naprawiłeś klimę?
Odpowiedzią
na pytanie było milczenie i speszony wzrok Iwaizumiego, patrzący wszędzie,
tylko nie na Toru.
-
Hajime noo! Prosiłem cię co coś.
-
Zapomniałem, sorki – powiedział Iwaizumi, wstając z krzesła.
- Ale
nie czułeś, że jakoś tu gorąco? Patrz na siebie, wyglądasz jak wodospad –
Oikawa skazał ręką na przesiąknięty podkoszulek Hajime. – Weź idź pod prysznic,
nie będę cię dotykać w takim stanie.
-
Och, naprawdę. No to może chcesz do mnie dołączyć pod tym prysznicem –
zaproponował Hajime, zbliżając się do Toru. Ten jednak prychnął i odszedł,
przysiadając na oparciu kanapy.
-
Nie, jestem teraz zły na ciebie, więc weź sobie smutny, samotny prysznic –
powiedział i skrzyżował ręce na piersi.
Iwiazumi
westchnął i wywrócił oczami, po czym opuścił pokój. Gdy wrócił w spodenkach i z
ręcznikiem na szyi, zastał go ciekawy widok. Na podłodze siedział Oikawa i
dmuchał coś co wyglądało jak koło ratunkowe z dnem.
- Co
ty wyprawiasz? – zapytał, wieszając ręcznik na oparciu krzesła.
-
Dmucham basen, nie widać? – odpowiedział Toru, łapiąc oddech. Już kończył.
Nieduży dmuchany basenik w kolorowe rybki prezentował się niezwykle
majestatycznie jak na zabawkę dla pięciolatka.
- Nie
wiedziałem, że mamy coś takiego – powiedział Hajime, przyglądając się zabawce.
-
Kupiłem to chyba rok temu, miało być prezentem dla dzieci Kuroo, ale potem
zmieniły się plany prezentowe i zapomniałem o tym – wyjaśnił Oikawa, wstając i
rozprostowując plecy. – Ale nie ma tego złego, zaraz będę miał relaks jak się
patrzy – uśmiechnął się dumny z siebie i biorąc basenik do ręki, wyszedł na
balkon. Za nim wychylił się Iwaizumi.
- No
proszę, nawet sobie cień zrobiłeś. Może oszczędzimy trochę na tym wyjeździe nad
morze i po prostu zniesiemy na balkon kilka wiaderek piasku z piaskownicy,
co? Wakacyjny resort Oikawy Toru™
– śmiał się Iwaizumi, podczas gdy Oikawa układał basenik w rogu balkonu.
Wcześniej do poręczy przymocował taśmą izolacyjną dwa parasole, co stworzyło
kącik w cieniu, idealny, żeby w nim odpocząć. Dodatkowy cień rzucały rośliny
kwitnące w doniczkach przy ścianie.
- No
bardzo śmieszne. Radzę sobie jak mogę, bo ktoś zapomniał o swoich obowiązkach –
burknął i minął Iwaizumiego w drzwiach.
- Oj
no daj spokój już – prosił Iwaizumi. Wszedł za Toru do mieszkania i wtedy drzwi
balkonowe trzasnęły. Przeciąg. Hajime odwrócił się. Podniósł przesunięty stoper
do drzwi, otworzył je i włożył plastikowy klin pod nie, po czym poszedł za
Oikawą do łazienki, gdzie ten napełniał wiadro wodą.
-
Naprawię to jutro, obiecuję – powiedział, przytulając Toru od tyłu i całując go
w szyję. Oikawa westchnął i odwrócił do Hajime. Ujął jego twarz w dłonie i
mocno pocałował. Przez chwilę nikogo nie interesował fakt, że wiadro się
przelewało.
- Ale
masz to zrobić, bo inaczej… - zamyślił się. – Inaczej będziesz spał na kanapie.
Iwaizumi
parsknął śmiechem.
-
Ostatni raz, gdy to powiedziałeś, to spaliśmy na niej we dwójkę.
Oikawa
zaczerwienił się nieznacznie, zabrał wiadro i wyszedł z łazienki, mówiąc:
- Tym
razem będę bardziej konsekwentny.
Iwaizumi
tylko się uśmiechnął. A za chwilę musiał jeszcze dwa razy napełniać wiadro.
Ach, Oikawa i jego pomysły.
Dziesięć
minut później Oikawa leżał w swoim dziecięcym baseniku w szortach, okularach
przeciwsłonecznych i kremem z filtrem na twarzy. Dosłownie leżał. Nogi
wystawały mu sporo za basenik, właściwie zamoczył tyłek, może uda i kawałek
pleców, a oparty był na poduszce, którą ukradł z kanapy. Ale czuł orzeźwienie i
upał wreszcie stał się znośny.
- Jak
się bawisz? – zapytał Iwaizumi, opierając się o poręcz, czego szybko pożałował,
gdyż była rozgrzana jak węgle. Odskoczył, sycząc i rozmasowując poparzony
łokieć.
-
Wybornie – opowiedział Oikawa, zakładając nogę na nogę i siorbiąc sok przez
słomkę ze szklanki, którą zaraz podał Iwaizumiemu. – Dolejesz mi soczku?
- Y..
nie, ale możesz się posunąć. Też bym się pomoczył.
-
Przynieś soczek, to rozpatrzę twoją prośbę. Tylko z lodem – uśmiechnął się zadowolony z siebie Oikawa. Mniej zadowolony Iwaizumi
wziął od niego szklankę i zaraz wrócił z sokiem.
-
Masz. A teraz się posuń – powiedział i nie czekając na zgodę, władował się obok
Toru. Woda w baseniku podniosła się po same brzegi.
-
Zadowolony? – zapytał Oikawa, przygryzając słomkę.
- Oj
bardzo – odpowiedział Hajime i zamknął oczy. Może pomysły Oikawy wcale nie były
takie złe?
Iwaizumiemu
przyszło jednak cofnąć tą pozytywną myśl na temat swojego faceta. A stało się
to, gdy skończył się sok w szklance Oikawy. Żaden z nich nie był w stanie ruszyć
się z miejsca. Nie było siły na niebie i ziemi, żeby którykolwiek z nich
podniósł teraz swój szanowny tyłek.
-
Zagramy w marynarza – zaproponował Oikawa.
-
Jaki marynarz, ja byłem po twój sok, teraz twoja kolej – opowiedział Iwaizumi.
- Bo
to była cena za bilet wstępu.
-
Matko, jesteś nie do wytrzymania.
- To
wyjdź, nikt cię nie powstrzymuje.
- I
chyba tak zrobię – powiedział Hajime i ze stęknięciem podniósł się z wody,
która ściekła z jego spodenek na podłogę balkonu, skąd strużkami spłynęła do
sąsiadów niżej.
- Ale
przyniesiesz mi to picie? – zapytał Oikawa mimo wszystko. Instynkt
samozachowawczy zanikł u niego cztery lata temu.
Hajime
zmierzył go spojrzeniem. Obraz budującej się grozy dopełnił wiatr, który zerwał
się znienacka i trzasnęły drzwi balkonu. Iwaizumi aż podskoczył na nagły huk. –
Patrz, nawet natura mi sprzyja.
- No
widzę właśnie – powiedział Oikawa, podnosząc okulary na włosy. Przeciągnął się
i wstał również. – Okej, bez łaski, sam sobie pójdę po picie.
To
mówiąc, podszedł i pchnął drzwi balkonu, które nie poruszyły się. Dumna mina
zrzedła Oikawie.
- Co
jest? – spytał Hajime.
Oikawa
pchnął drzwi mocniej. Ani rusz.
-
Chyba drzwi się zacięły – powiedział zdziwionym głosem. Hajime zmarszczył brwi.
- Co?
Pokaż.
Oikawa
zrobił Iwaizumiemu miejsce, ale nawet jego bicepsy nie pomogły.
- No
kurwa… Taki numer – powiedział, gdy po kilku pchnięciach uznał, że nie chce
mimo wszystko zepsuć drzwi.
- I
co teraz? – zapytał Oikawa. – Jak stąd wyjdziemy?
- Nie
wiem. Ktoś musi nas otworzyć od środka. Cholera, telefon zostawiłem w pokoju –
powiedział Hajime i przeczesał ręką włosy.
W oku
Oikawy pojawił się dziwny błysk.
- Ja
na szczęście zawsze mam telefon ze sobą – powiedział radośnie i wyjął
urządzenie, które schowane było przed słońcem pod ręcznikiem.
- Czy
choć raz twoje uzależnienie nam się przyda? – zaśmiał się Iwaizumi i wrócił do
basenu.
- Do
kogo dzwonimy? – zastanowił się Oikawa.
- Nie
wiem, czy znamy kogoś, kto zrobił coś głupszego niż to? Bo wiesz, jakoś nie
widzę tego, jak Sawamura z parteru wypomina nam to przy każdym spotkaniu na
klatce – powiedział Iwaizumi.
Oikawa
zastanowił się, przykładając telefon do brody. Po chwili wpadł na pomysł.
- Chyba
znam kogoś takiego. Ale będzie musiał się do nas pofatygować z innego bloku–
powiedział, wybierając numer.
Kuroo
nienawidził lata. Zawsze się cieszył, gdy nadchodziło i marudził, gdy tylko
termometr przekroczył miarę 27. Był wtedy obłożnie chory i umierający. A było
jeszcze gorzej, gdy temperaturę jego otoczenia podwyższały dwa małe, biegające
stworzenia, zawierające połowę jego DNA. Nie, żeby nie lubił swoich dzieci,
kochał je całym sercem, ale były męczące, zwłaszcza w upał. Tego dnia byli już
na basenie i Kuroo miał szczerą nadzieję, że pośpią do powrotu Hitoki, jednak
ich baterie zdawały się nie wyczerpywać.
Tetsuro
i Hitoka byli małżeństwem od trzech lat, ich dzieci na jesień będą kończyć dwa
latka. Bliźniaki – chłopiec i dziewczynka – były swego czasu niespodziewaną
wiadomością dla młodych rodziców. Planując rodzinę spodziewali się jednego. Aż
tu nagle USG pokazuje dwa cienie, które obrazować miały ich potomstwo. Tetsuro
z wrażenia musiał usiąść.
Kuroo,
będąc nauczycielem biologii w pobliskim liceum, siedział w wakacje w domu i dla
odmiany niańczył swoje dzieci. Hitoka rozmawiała w kuchni z jakąś znajomą przez
telefon, a on już prawie zasypiał na tym miękkim jak puch dywanie, gdy to
zawibrowała jego komórka, którą wkładał do buzi jego syn. Podniósł się do siadu
i zabrał dziecku telefon, zastępując je leżącym najbliżej w zasięgu drewnianym
klockiem, żeby uniknąć ryku. Wytarł ekran o dywan i dopiero wtedy przyjrzał się
wyświetlonej na ekranie twarzy Oikawy. Toru sam ustawił sobie zdjęcie kontaktu,
gdy na jakiejś imprezie zabrał Kuroo telefon, zostawiając mu przynajmniej
pięćdziesiąt fotek, z czego połowa była mniej lub bardziej fortunnymi selfie.
-
Halo?
- Hej Kuroo, co słychać? – odpowiedział mu
głos w słuchawce.
- No
dobrze, gorąco, ale to żadna niespodziewana odpowiedź – zaśmiał się. – Co jest?
Nie dzwonisz do mnie za często. Zazwyczaj obrzucasz mnie zdjęciami w smsach.
- Taa, no widzisz, zdarzyła się sytuacja
kryzysowa i potrzebujemy cię w naszym mieszkaniu – głos Toru brzmiał nieco
niepewnie.
- W
sensie teraz, w tej chwili? – odpowiedział zdziwiony.
- Tak, jak najszybciej i… ej – coś
oderwało Oikawę od słuchawki, słychać było szelesty i stuknięcia, po czym
odezwał się głos Iwaizumiego. – I kup dwa
piwa po drodze, co? Dzięki – IWAŚ… bip… bip… bip
Kuroo
odsunął telefon od ucha skonfundowany. Ale wzruszył ramionami, wstał z dywanu,
wcześniej całując w czółko oboje dzieciaków.
-
Wychodzisz? – krzyknęła Hitoka z kuchni.
-
Tak, Oikawa zadzwonił, powiedział, że to pilne.
- Ten
mecz w zeszłym tygodniu też był pilny, co?
Kuro
schował szyję w ramiona.
- No
w sumie tak. Bokuto grał, wiesz, trzeba kibicować przyjacielowi, nie? Poza tym
do ciebie przyszła Kyoko i ta dziewczyna Sawamury z bloku Oikawy. Jak jej tam
było?
-
Michimiya…
- O
właśnie. Spokojnie, dzieci już będą zasypiać, a ja wrócę zanim się obejrzysz. I
nie, nie chodzi o mecz, nie wiem, co ta się stało, pójdę zobaczyć, paaa – mówił
Kuroo szybko, wkładając na nogi sandały, które niezwykle komponowały się z jego
białymi skarpetkami.
Gdy
otworzył drzwi, praktycznie zderzył się z Kenmą, który zamarł z ręką w górze z
zamiarem pukania. Blondyn ledwo otworzył usta, a Kuroo zdążył powitać go i
pożegnać zanim tamten zrobił wdech.
- O,
Kenma, hej, super, że jesteś. Ja muszę wyjść, ale jest Hitoka i dzieciaki,
zajmij się nimi przez moment, co? Dobry wujek Kozume. Jakbyś chciał, to zostało
coś z obiadu, ale ja się spieszę, cześć, dzięki – to powiedział i żwawym
krokiem ruszył w dół schodów. Z trzeciego piętra na dół nie było tak daleko.
Na
balkonie na szóstym piętrze dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Niestety żaden z
przebywających na nim fizycznie nie był w stanie podejść do drzwi.
-
Czekaj, nie przemyśleliśmy tego. Jak on wejdzie do mieszkania w ogóle – powiedział
Iwaizumi i pacnął się otwartą dłonią w czoło.
- A
kluczyk? Jest przyklejony pod wycieraczką – przypomniał sobie Oikawa i
zadzwonił do Kuroo.
- Jak chcecie, żebym wam pomógł to musicie
mnie wpuścić – powiedział Kuroo.
- W
tym rzecz, że nie bardzo jesteśmy w stanie to zrobić. Pod wycieraczką jest
klucz. Wejdź i podejdź na balkon – poinstruował go Oikawa.
- Że co? – Kuroo zupełnie nie ogarniał tej
sytuacji, ale pod wycieraczką znalazł klucz, więc sobie otworzył.
Wszedł
do przedpokoju, potykając się o rozwalone w progu buty. Przedpokój był ciemny i
było w nim dość duszno. Z wejścia widział duży pokój i sypialnię, do której
drzwi były w połowie przymknięte. Bywał
tu już parę razy i zawsze zadziwiała go prostota tego mieszkania, chociaż było
w nim pełno rzeczy. Zdjęcia na ścianach, rośliny, jakieś obrazy. Z jednej
strony nie wiedziało się na czym oko zawiesić, ale stojąc chwilę w przedpokoju
można było zauważyć, że w tym chaosie
panuje jakiś porządek, harmonia. Każda rzecz miała swoje miejsce. Może oprócz
dwóch półnagich facetów walących rękami w szybę od zewnątrz.
Parskając
śmiechem, Kuroo podszedł do drzwi balkonu i otworzył je, wedle poleceń
zagłuszonych przez szybę.
- Uf,
udało się – powiedział Oikawa, wychodząc
z balkonu. – Dzięki Kuroo.
- Ta,
dzięki stary – dodał Iwaizumi, poklepując czarnowłosego po ramieniu. – A
kupiłeś…
Nie
zdążył skończyć pytania, a Kuroo podniósł do góry siatkę z alkoholem. Iwaizumi
uśmiechnął się.
-
Wiedziałem, że można na ciebie liczyć.
-
Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział Kuroo i rozdał butelki. – A
jak wy się tam w ogóle znaleźliście?
-
Wiesz, Oikawa otworzył swój własny resort wakacyjny… - zaczął Iwaizumi, ale
Oikawa szybko mu przerwał.
-
Nawet nie zaczynaj opowiadać tego w sposób, jakby to była moja wina!
- Ale
jakbyś na to nie spojrzał, to była. Gdybyś nie wystawił basenu, nie
siedzielibyśmy na balkonie.
-
Idąc tym tokiem myślenia, to gdybyś naprawił klimatyzację, ciągle nie
pamiętałbym o tym, że mamy taki basenik – wykłócał się Oikawa. Sytuację
spróbował załagodzić Kuroo.
- Ej,
ej, to ja jestem po ślubie, nie wy – powiedział i odkaszlnął. – Chodziło mi
bardziej o to, czemu nie umieliście wyjść.
-
Zrobił się przeciąg i drzwi się zatrzasnęły – wyjaśnił krótko Hajime.
- No
i takiej odpowiedzi oczekiwałem – powiedział. – A teraz ciekawsza rzecz: co za
resort wakacyjny? Poleżałbym sobie na plaży, ale Hitoka ma urlop dopiero za dwa
tygodnie – westchnął zrezygnowany.
-
Chodź, pokażę ci – zaproponował Oikawa. – A Hajime skoczy po otwieracz.
-
Strasznie się mną wysługujesz dzisiaj – powiedział pod nosem Iwaizumi, na co
Toru pokazał mu język.
On i
Kuroo wyszli z powrotem na balkon, zastawiając wcześniej drzwi ową plastikową
podkładką. Tym razem Oikawa uznał, że wsadził ją wystarczająco głęboko.
Na
widok dziecięcego baseniku w rybki osłoniętego bujną roślinnością balkonową i
dwoma parasolami, Kuroo zagwizdał z uznaniem.
-
Pięciu gwiazdek bym nie dał, bo piasku brak, ale cztery to z pewnością – zażartował.
- Co
jest z wami nie tak, Hajime też się śmiał. Nie umiecie po prostu docenić mojego
geniuszu i tyle. – Toru wzruszył ramionami i ostentacyjnie usadowił się w baseniku
z zamkniętym piwem w ręku. – Więcej miejsca nie ma!
-
Och, ja sobie zaraz zrobię miejsce – powiedział pewnie Kuroo, uznając postawę
Oikawy za wyzwanie i bez pardonu władował swój tyłek do baseniku. – Dobry Jezu,
tego mi było trzeba.
Oikawa
syknął z niezadowoleniem. Zaraz na balkon wszedł Hajime, uprzednio o coś się
potykając i omal nie rozbijając swojego piwa.
- Ej
co jest? – zapytał oburzony. – To było moje miejsce.
Kuroo
spojrzał na Iwaizumiego zdziwiony, obejrzał się za siebie, po czym rzekł:
- Nie
widziałem, żeby było podpisane – wzruszył ramionami i podał Iwaizumiemu swoje
piwo. – Uwolniłem was, jestem waszym wybawcą, zbawicielem, powinniście całować
mi stopy z wdzięczności, a przynajmniej udostępnić basenik.
- W
tych skarpetach – nigdy – zaprotestował Oikawa i wzdrygnął się na samą myśl
dotknięcia białych skarpet Kuroo kijem przez szmatkę, a co dopiero całowania
ich.
Iwaizumi
ze zrezygnowaniem otworzył trzy butelki piwa, po czym i tak zdecydował się
usiąść w baseniku. Połowa wody się wylała, ale teraz trójka przyjaciół była ze
sobą bliżej niż kiedykolwiek. Producent małego białego baseniku w kolorowe
rybki z pewnością nie przewidział, że będzie się w nim kąpać trójka dorosłych
facetów. Ile życie przynosi niespodzianek. Jedną z nich, na przykład, był
kolejny podmuch wiatru i trzaśnięcie drzwiami.
- Nie
no kurwa, nie znowu – przeklął Iwaizumi odchylając głowę do tyłu i głośno
wydychając powietrze.
-
Panowie, nie ma tego złego. Podobno takie sytuacje zbliżają – powiedział Kuroo,
biorąc łyk z butelki.
- Nie
jestem pewien czy chcę być jeszcze bliżej ciebie i tych skarpet – skrzywił się
Oikawa. – Dobra, po kogo dzwonimy tym razem?
Wziął
telefon z ręcznika, ale seria niefortunnych zdarzeń trwała – telefon się
rozładował. Oikawa wpatrywał się w wygasły ekran smartfona pustym wzrokiem,
zanim powiedział:
-
Zabijcie mnie.
- Ja
swój położyłem na stole – przyznał Kuroo. Westchnął i zastanowił się chwilę. –
Może ktoś będzie akurat przechodził? Oikawa, weź wyjrzyj przez barierki.
Toru,
który faktycznie siedział przy samych barierkach rozejrzał się po podwórku, ale
nie rozpoznał nikogo znajomego. Inną sprawą było to, że nic nie widział z tej
odległości. Jego okulary przeciwsłoneczne nie były korekcyjne.
- Co
ty Kuroo, Toru jest ślepy jak mysz. Ja wyjrzę – powiedział i wstał z baseniku.
Wody zrobiło się jeszcze mniej, ale za to przybyło miejsca.
Iwaizumi
rozejrzał się po podwórku, robiąc sobie daszek z dłoni.
-
Chyba jednak mamy trochę szczęścia, idzie Matsun z zakupami – powiedział, po
czym zaczął wymachiwać rękami i krzyczeć: - Matsun! Matsun!
Oikawa
i Kuroo natychmiast zerwali się na nogi i dołączyli do Iwaizumiego.
-
Matsun! Matsun!
-
Matsukawa Issei!
-
Hej! Tu na górze!
Zdezorientowany
Issei oglądał się na około aż wreszcie spojrzał w górę i zobaczył swoich
kolegów.
-
Hej! – odkrzyknął im i pomachał.
-
Chodź na górę! – krzyczeli.
- Co
bure? Nie, raczej nie będzie padać.
- NA
GÓRĘ! CHODŹ NA GÓRĘ!
-
Aaaa, na górę! – pacnął się w głowę. –
No spoko, tylko zakupy odniosę do domu!
Pomachał
i szybszym krokiem poszedł w kierunku swojego bloku.
Po
jakimś czasie trójka balkonowych plażowiczów usłyszała dzwonek, później
trzaśnięcie drzwi. Kuroo, który siedział na taborecie, zapukał w szybę, by
zwrócić uwagę nowo przybyłego. Matsukawa otworzył drzwi na balkon i powitał
zgromadzonych.
-
Zawsze najlepsze imprezy dzieją się tam, gdzie mnie nie ma – chwycił się rękami
pod boki. – Co to ma być beach party?
Albo bardziej jakieś bieda party.
Gdzie piasek?
Oikawa
darował sobie komentarz, wywrócił tylko oczami. Wiatr zawiał ponownie.
-
Trzymaj drzwi, Matsun – powiedział Iwaizumi.
- Co?
-
Trzymaj drzwi! Trzymaj drzwi! – wykrzykiwał spanikowany Oikawa, widząc pod
kątem, jak te niebezpiecznie się poruszają.
- Ej,
jeżeli zawołaliście mnie tylko po to, żeby robić żarty z „Gry o Tron” to możemy
to przełożyć na jutro? Ciągle nie skończyłem szóstego sezonu i…
-
Trzymaj te cholerne drzwi! – krzyknęli wszyscy chórem.
- No
dobra, łapię, matko. – Issei wystawił ręce w obronnym geście, ale przytrzymał
drzwi otwarte. Trójka uwiezionych odetchnęła z ulgą.
Kuroo
minął Matsukawę i zastawił drzwi taboretem, po czym wyjaśnili Matsunowi całą
sytuację.
- Ale
z was idioci – skomentował, ale usiadł na ziemi i również włożył stopy do
basenu. Oikawa nawet oddał mu pół swojego piwa.
-
Wiecie co, muszę do łazienki – powiedział Oikawa, gdy Kuroo wrócił do basenu a
Issei ciągle trzymał w nim nogi. Nawet położył się na ręczniczku.
Nastała
chwila ciszy, wszyscy oczekiwali na jakiś ruch ze strony Oikawy, co jednak nie
nastąpiło. Iwaizumi spojrzał na niego z przerażeniem.
- Czy
ty… - nie dokończył, ale Matsukawa już powoli wyjmował nogi z wody. Po tym
zaczęły się krzyki i szarpanina, gdy dwóch facetów uciekało z dziecięcego
basenu.
- O
fu stary, to jest niehigieniczne!
-
Jesteś obrzydliwy.
-
Zabieram ci te gwiazdki!
- Ej
no co wy, żartowałem przecież!!
Nie
przekonało to jednak chłopaków do powrotu i Oikawa został sam w basenie. Jak
dziecko, którego wszyscy koledzy zostawili w brodziku.
- Ale
w sumie, nie wyszło najgorzej – powiedział sam do siebie, gdy jego przyjaciele
definitywnie opuścili balkon. Ponownie założył okulary, wreszcie w spokoju
odprężając się w swoim baseniku. – Przynajmniej sobie poszli.
Jakieś
pół godziny później Matsukawa i Kuroo wrócili do siebie, a Oikawa wrócił z
balkonu. Jakoś udało mu się wyjaśnić, że wcale nie nasikał do basenu i tylko
się zgrywał, ale nie miał pewności, czy Hajime rzeczywiście mu uwierzył. Wieczorem
zjedli arbuza, oglądając jakiś muzyczny talent show. W przerwach na reklamy
Iwaizumi pokazał Oikawie zdjęcia, które wysyłał do jakiegoś magazynu
przyrodniczego. Toru stwierdził, że niektóre mogliby zawiesić w sypialni.
Około
jedenastej szykowali się do snu, ciągle rozważając sprawę basenu na balkonie.
Jednogłośnie stwierdzili, że jutro nikogo już do niego nie zaproszą i
zabezpieczą odpowiednio drzwi przed zatrzaśnięciem. Iwaizumi ostatecznie
zobowiązał się do naprawienia klimatyzacji, także mogli zasnąć w zgodzie.
Następnego
dnia na basen nie wyszedł nikt, bo zerwała się burza, a deszcz ustał dopiero
około osiemnastej. Czytając książki na kanapie obaj nie mogli doczekać się
wyjazdu nad morze.
Ciągle tylko Haikyuu, kiedy będzie coś dla mnie? :P
OdpowiedzUsuńPowiedz, czego pragniesz? XD
UsuńCzegokolwiek poza Haikyuu? XD nwm czy oglądasz seriale ale np. Hannigram :P albo stara dobra Shizaya :D
UsuńGeneralnie to juz nie oglądam anime xD w tym może być problem xDD z haikyuu zostal mi hype i pomysły. Shizaya jest jedna niedokończona :P ostatnie co ogladalam to bylo Boku ga inai machi (?) Jakoś tak xD ale z tego ciężko pisać ff :/ Zaczęłam coś z Marvela, może to cie interesuje? Zapraszam do linków po słowach od autora w poście xd tak naprawdę nie wiem co sie stanie jak skończę pisać Wielkiego Króla, może przerzuce sie na autorskie opowiadania, kto wie xd planuje sie rozwijać w pisarstwie, a ff to byl naprawdę dobry start xd ja bym ci jednak zaproponowala zebys przeczytala moje ff z Haikyuu, nawet nie znając fabuły xD bo są super (skromność) ale serio, podobają mi sie, są bardziej rozwinięte? Dopracowane. To moge na dzień dzisiejszy (siedze właśnie w Radomiu na warsztatach filmowych xD) zaproponować c:
UsuńA seriale xDD nie, nie oglądam :( nie umiem, jedyne co zaczęłam To Twin Peaks ale od roku nie umiem dokończyć xD wole filmy
UsuńHannigram to nazwa shipu? Czyżby Hannibal? XD
Świetny Shot *.* Ty tak świetnie piszeeeeesz
OdpowiedzUsuńW ogóle, nie spodziewałam się, że coś ujrze. Z nudów, siedząc przed telewizorem, zajrzałam na ten blog w nadziei, że może coś się pojawiło... I jest! Nie dość, że uroczy shot, to jeszcze niedługo nowy rozdział 'Wielkiego Króla'! Nie mogę powiedzieć nic innego jak: Kocham Cię! ♡♡♡
Drzwi balkonowe to zło. I nie wiedzieć się nie śmiałam ;-; A to przecież było zabawne. Bo było, prawda? Oczywiście, że było bo ja tak mówię. Pf. Prawie 22 to nie umiem już, nawet komentarza napisać. Uch. Pozdrawiam..
OdpowiedzUsuń