Uwaga! FLUFF xD Nigdy więcej tego nie napisze, to wymaga tyle wysiłku xD Nie ma tu wielkiej fabuły, po prostu taki epizod z życia, miałam potrzebę i ochotę to napisać, na nic innego weny nie mam ;_; Jak tu się teraz odratować. Zaczęłam pisać WK 3, napisałam pół strony i dobra wróżka weny powiedziała: Sajonara i wyszła przez okno. (rip in peace)
Utrzymuję dalej kanon Iwy-fotografa, bo to mój ulubiony kanon i bo mogę! xD
Coś z mojego życia - po majówce mam w szkole testy sprawdzające umiejętności po roku rozszerzenia przedmiotów aka. próbne matury zrobione przez moją szkołę. Fajnie :') Kto się bawi równie dobrze w szkole? Albo inaczej - kto faktycznie pisze maturę? xD jestem z wami duchowo.
Zapraszam do czytania, wspólnego oczekiwania na lato (ohhh kocham lato) i komentowania :3
Tak się kończy lato
Do małego mieszkania na szóstym piętrze wpadł letni wiatr, sprawiając,
że białe balkonowe zasłony zafalowały, odnajdując swój rytm do muzyki, która
cicho sączyła się z radia na półce. Promienie popołudniowego słońca odbijały
się w szkle kieliszków, w których mieniło się niedopite czerwone wino. Wiatr
przefrunął przez nieduży pokój dzienny, przedpokój, gdzie na ścianach wisiały kolorowe
zdjęcia, przez kuchnię, w której ciągle dało się wyczuć zapach obiadu i przez
sypialnię, wpadając wprost w niepościelone, dwuosobowe łóżko, z czułością
muskając pościel i na powrót wylatując przez otwarte tam okno.
Z podwórka dobiegały dziecięce piski i krzyki, niekiedy na
balkonie zagruchał jakiś gołąb, zaszeleściły liście kwiatów w doniczkach na
poręczy, szumiały cykady. A tym wszystkim osiedlowym dźwiękom popołudnia
wtórowało skrzypienie drewnianej podłogi, która uginała się pod ciężarem stóp,
melancholijnie sunących po niej w rytm radiowego walca.
Raz, dwa, trzy, Raz, dwa, trzy – tak stawiane były kolejne,
upojone alkoholem kroki. Nogi plątały się, co rusz gubiąc rytm, jednak szybko
powracały na odpowiedni tor. Dwaj tancerze, mocno objęci, razem walczyli z
grawitacją i zmysłem równowagi, jednocześnie zapominając o całym świecie wokół,
gdyż najważniejsze swoje światy trzymali w ramionach.
Z ich twarzy nie schodził uśmiech, co jakiś czas wymieniali
się jednym lub dwoma niemal niezręcznymi pocałunkami, nie przestając się śmiać.
I znów krok w tył, krok w przód. Chcieli czerpać jak najwięcej z tego
słonecznego, leniwego popołudnia, cieszyć się tą miłością, która niekiedy
podczas zwykłego, codziennego życia zdawała się chować w kątach.
Toru położył głowę na ramieniu Hajime, mocniej go obejmując.
Teraz kroki walca stały się już w ogóle niemożliwe do wykonania, dlatego
zwyczajnie kiwali się i powoli obracali.
- Nie śpij – powiedział Hajime.
- Nie śpię – mruknął w odpowiedzi, podnosząc głowę i patrząc
na drugiego przymrużonymi oczami. – Ale moglibyśmy pójść.
- Jest dopiero wpół do siódmej.
- No to co – marudził Toru, z powrotem kładąc głowę na ramię
swojego partnera.
- A nie możemy tak jeszcze chwilkę zostać? – zapytał Hajime.
Pomiędzy pytaniem a odpowiedzią Toru pojawiła się krótka
pauza, w której brunet uśmiechnął się lekko.
- Możemy. Tak też jest przyjemnie.
Kontynuowali więc te nieśpieszne ruchy przez następną
piosenkę, i następną też. Toru niemal sennie pokonywał kolejne kroki, stawiając
swoje bose stopy bez myśli, przez co w jednej chwili potknął się o nogę Hajime,
tracąc równowagę, której nie byli już w stanie odratować i wybudzeni z tego
cudownego snu na jawie, obaj ciężko uderzyli w podłogę.
- A mówiłem „nie śpij” – przypomniał mu Hajime, wzdychając i
przewrócił się na plecy, bez zamiaru wstania z ziemi.
Toru zaśmiał się krótko w odpowiedzi i również ułożył się na
plecach, masując obolały od upadku łokieć.
- Pamiętasz, to już się kiedyś stało – przypomniał sobie
nagle Hajime. Toru obrócił głowę w jego stronę, spoglądając na niego pytającym
wzrokiem. – W sensie, że upadłeś, jak tańczyliśmy. Jak mieliśmy siedem lat
chyba.
- Przecież ty wtedy nienawidziłeś tańczyć, więc nie wciskaj
mi tu kitu – odpowiedział Toru, patrząc w sufit i zakładając ręce na krzyż.
- Nie, serio mówię, nawet też na wakacjach. Pamiętasz,
kiedyś nasi rodzice się zgadali i pojechaliśmy wszyscy na Okinawę na tydzień. I
tam w tym hotelu co mieszkaliśmy…
- Tym z delfinem przy wejściu? – przerwał mu ożywiony Toru.
- Tak, znaczy to orka w sumie była, ale nie ważne…
- Jesteś pewien, że orka? Mi się tam wydaje, że to delfin
był, chyba nawet mam z nim zdjęcie – zastanawiał się dalej.
- Orka czy delfin, jedna ryba, rzecz w tym, że…
- To są ssaki, Hajime – poprawił go, przerywając mu po raz
kolejny, za co został obdarowany spojrzeniem, które mogłoby zabić. Toru zbliżył
dłoń do ust, robiąc gest, jakby zapinał je na zamek i pozwolił Hajime
kontynuować.
- Rzecz w tym, że w tym hotelu był jakieś tańce organizowane
przez animatorów i ty strasznie chciałeś w tym wziąć udział. I byłeś w parze z
taką dziewczynką z aparatem na zębach, pamiętasz?
- Niezbyt.
- Ale było coś takiego i ona wtedy na ten konkurs nie przyszła…?
A nie, nie, ona uciekła i cię zostawiła na środku parkietu – opowiadał dalej, a
Toru podniósł się na łokciu, mówiąc:
- O, teraz pamiętam, powiedziała, że ona się boi chłopców i
uciekła. To było dziwne.
- Zacząłeś wtedy strasznie ryczeć i cię mama musiała zabrać
na ławkę – uśmiechnął się, jakby to było rzeczywiście bardzo zabawne. Może
nawet trochę było.
- Wcale nie! Znowu mi wmawiasz, że byłem beksą, a nie byłem!
– wykłócał się Toru.
- Byłeś, pamiętam, a ja mam świetną pamięć. No i niestety
pamiętam, że zgłosiłem się, że z tobą zatańczę, żeby ci nie było przykro.
- Powiedziałeś, że „dziewczyny są głupie.”- dodał Toru. – W
ogóle nadużywałeś tego słowa.
- Świat jest głupi, więc co ja poradzę – wzruszył ramionami.
– Ale wracając, jak żeśmy tańczyli to w pewnym momencie potknąłeś się o coś i
posłałeś nas obu na ziemię, dokładnie tak, jak przed chwilą.
- Jeszcze powiedz, że znowu płakałem – burknął obrażony.
- Wiesz, o dziwo nie. Podniosłeś się, mówiąc, że się zdarza
i że po upadku zawsze trzeba się podnieść i otrzepać kolana – powiedział i
uśmiechnął się na to dawne wspomnienie. Bo to zdarzyło się jakieś dwadzieścia
lat temu, a on zapamiętał takie nic nieznaczące szczegóły jak aparat na zębach
obcej dziewczynki czy czerwone polo, które nosił Toru. Pamięć to jest jednak
zabawna rzecz.
Toru obrócił się na bok, twarzą do Hajime. Wyciągnął dłoń i
zaczął powoli kreślić palcem kształty na odsłoniętym opalonym ramieniu bruneta.
Wtedy ten wzdrygnął się od łaskotek i również obrócił twarzą do Toru, który
powiedział:
- Też się kiedyś przewróciłeś jak tańczyliśmy.
- Co, ja? – zapytał zdziwiony. – Kiedy?
Toru zaśmiał się tajemniczo.
- Nic dziwnego, że tego nie pamiętasz. Byłeś wtedy dość…
pijany.
- Ja!? W życiu!
- No dlatego mówię, że nie pamiętasz – śmiał się dalej Toru.
Hajime zmierzył go urażonym wzrokiem. – Na urodzinach u Makkiego w drugiej
klasie. Nie wiem, jak to się stało, ale ty i Matsun ledwo staliście na nogach.
A najbardziej zaklinaliście się, że nie będziecie pić. I w tym stanie graliśmy
w butelkę…
- Czy to wtedy rozwaliłem sobie nos? – zapytał Hajime, jakby
przypominając sobie przebłyski z (nie)pamiętnej imprezy.
- Tak, tak! – wykrzyknął Toru. – To było takie okropne,
później mi się twoja krew z koszulki nie sprała.
- Ale jak do tego w ogóle doszło, bo pamiętam tylko tyle, że
ktoś wciskał mi do nosa chusteczki.
- Butelka wypadła na ciebie z zadaniem Zatańcz z osobą po prawej. A kto siedział po prawej? Ja, niestety –
opowiadał dalej Toru, wskazując na siebie palcem. – No to wstajemy, ręka w
rękę, druga na biodro, na ramię. Nie zrobiłeś trzech kroków, potknąłeś się o
czyjeś buty i poleciałeś na mnie. Obaj upadliśmy pod regał z książkami, z czego
ty przywaliłeś twarzą w półkę. Dalej już wiesz.
- Aż mnie boli na samo wspomnienie – skrzywił się i
przewrócił znów na plecy. Wtedy Toru wczołgał się na jego tors, kładąc na nim
ręce, a na nich głowę i zaczął wpatrywać się w oczy Hajime. Ten podniósł rękę i
pogładził Toru po głowie, przeczesując palcami jego gęste, miękkie włosy.
- Nauczymy się kiedyś tańczyć? – zapytał Toru.
- Może. Upadniemy ile razy będzie trzeba – uśmiechnął się
Hajime. Toru oddał uśmiech i zamknął oczy, oddając się całkowicie dotykowi
bruneta.
Znów zawiał ciepły wiatr, owiewając ich spokojne, radosne
twarze, zatopione w letnim letargu sierpniowego popołudnia. Za oknem ciągle
piszczały dzieci, biegające po placu zabaw na środku osiedla. Osiedla, na
którym mieszkali już od czterech lat. W małym, dwupokojowym mieszkaniu, które
zdążyło doświadczyć pełni ich relacji. Wszystkich uniesień i upadków,
pocałunków, śmiechów, kłótni. Trzech zim, gdy przesiadywali na kanapie,
zabierając sobie nawzajem koc, na złość stykając się zimnymi stopami, by w
końcu przykryć się nim wspólnie; albo gdy podczas lata, tak, jak tego dnia,
leżeli obok siebie w podkoszulkach i krótkich spodenkach, narzekając na upał, a
wieczorami stali przy oknie w przyjemnym chłodzie nocy. Mieszkanie wydawało się
takie puste, gdy któregoś z nich brakowało. Stanowili nierozłączne elementy
całości.
Hajime opuszkami palców powoli znaczył drogę po szyi i
plechach Toru. Wzdłuż kręgosłupa, między łopatki, niżej, wyżej. Po chwili
jednak położył mu całą dłoń na plecach, potrząsając lekko, by go wybudzić.
Toru mruknął niezadowolony.
- Wstawaj – powiedział Hajime.
- Jeszcze chwilę…
- Jeszcze chwilę to się posikam.
Na te słowa Toru w jednej chwili otworzył oczy i spojrzał na
Hajime.
- O rany, no nie patrz tak, co ja poradzę, jak muszę –
rzucił i zaczął się podnosić. Toru usiadł na ziemi, nie odwracając wzroku od
swojego chłopaka. Brunet westchnął i złożył na czole Toru przepraszającego
całusa, po czym odszedł w głąb mieszkania.
Toru również wstał i wyciągnął się. Podciągnął spodenki,
które trochę zsunęły mu się z bioder i wziął do ręki jeden z kieliszków,
dopijając wino. Taka była proza życia, która stanowiła bardziej jedne wielkie
puzzle, składające się z tysiąca małych kawałeczków, jak dotyk ust Hajime, smak
czerwonego wina, dziecięce krzyki na placu zabaw, słońce odbijające się w
niezamkniętym obiektywie aparatu leżącego na stole. Wszystko zamknięte w
przewianym letnimi podmuchami małym mieszkaniu na szóstym piętrze.
- Hej, Toru, czy my mamy jeszcze jakieś lody? – zapytał
Hajime, stając w przejściu do pokoju dziennego.
- Nie, chyba nie – odpowiedział mu szatyn.
- Na pewno? Myślałem, że było jeszcze pudełko czekoladowych.
Kurde, zjadłbym czekoladowe – zamyślił się. – To ja skocze do sklepu –
zadecydował i wsunął klapki na stopy. – Chcesz też?
- Jeszcze pytasz! – uśmiechnął się Toru. – Tylko nie
miętowe.
- Tak, wiem. Rzuć mi portfel – powiedział. Toru sięgnął po
czarny, skórzany portfel, leżący na stole, zaraz obok aparatu i rzucił go
Hajime, który w parę sekund później zniknął za drzwiami. Toru natomiast
przeszedł do kuchni i zaczął sprzątać po dawno już zjedzonym obiedzie. Za
chwilę z okna zobaczył wychodzącego z bloku Hajime. Dla Oikawy Toru lato
mogłoby się nie kończyć.
Zapadł wieczór. Osiedle stopniowo cichło. Dzieci, wołane
przez rodziców, wracały do domu. Zapaliły się latarnie, czasem ktoś przemknął w
ich cieniu. Powietrze zrobiło się przyjemnie chłodne, dając ukojenie po
kolejnym, gorącym dniu. Oikawa stał na balkonie, opierał się o poręcz i
obserwował, jak kończy się dzień. Delikatny wiatr zwiewał mu grzywkę na oczy.
Nagle usłyszał przytłumiony dźwięk otwieranego zamka i trzaśnięcie drzwiami
oraz okrzyk: - Wróciłem!
Po chwili Iwaizumi wszedł na balkon i Oikawa poczuł coś
zimnego na karku. Momentalnie odskoczył, kładąc rękę na szyi.
- EJ! Pogrzało cię?! – wykrzyknął oburzony, na co Hajime się
roześmiał.
- Żebyś tylko widział swoją minę! – zgiął się ze śmiechu.
- Ha ha ha, jakie śmieszne, dawaj to – przedrzeźnił go i
wyrwał mu loda z ręki. – W ogóle co ci tyle zajęło, do drugiego miasta po te
lody poszedłeś czy jak?
- Sorki – powiedział Hajime, opanowując śmiech i stając obok
Toru. – Po drodze spotkałem Isseia z tym jego małym i się zagadałem.
Pokopaliśmy chwilę piłkę i nim się obejrzałem, zaszło słońce – wytłumaczył się
Hajime, otwierając paczkę z lodem na patyku.
- To ten jego dzieciak już gra w piłkę? – zdziwił się Toru.
– Jak go ostatnio widziałem to leżał w pieluchach i się ślinił…
- Wyobraź sobie, że młody ma cztery latka i mnie okiwał –
powiedział Hajime, ciągle zaskoczony odkryciem.
- Cztery latka… - zamyślił się Toru. – Kiedy to minęło?
- Mnie nie pytaj – odpowiedział, po czym wsadził sobie loda
do ust. – A i żeby było ciekawiej, to jego żona jest w ciąży. W piątym
miesiącu.
- Serio?! Niektórym to się powodzi… Muszę się z nimi
spotkać. Patrz, jakie to życie, mieszkasz na jednym osiedlu, a nie widzisz się
przez wieki.
Pozostali przez moment w cichej zadumie nad tym osiedlowym
życiem, wpatrując się w zapalone światła w oknach bloku naprzeciwko. U nich
paliła się tylko lampa w przedpokoju, którą włączył Hajime, gdy wchodził do
domu. Jedząc lody, patrzyli, jak gaśnie letni dzień. Tyle rzeczy zmieniło się
przez ostatni czas, tylko oni pozostali jacyś niezmienni. Zdawałoby się, że od
zawsze. Odkąd sami krzyczeli na placu zabaw, goniąc się między huśtawkami aż do
dzisiaj, gdy stali na balkonie swojego mieszkania, bosymi stopami na kafelkach.
Ale tak było dobrze, stabilnie, stanowiąc dom dla siebie nawzajem. Utopijnie na
zawsze razem.
- Hajime – pyta Toru, wyjmując pusty drewniany patyczek z
ust. – Czym ja dla ciebie jestem?
Hajime patrzy na niego, zdziwiony pytaniem, jednak nie
zastanawia się długo nad odpowiedzią.
- Wszystkim, Toru – mówi. – Jesteś dla mnie wszystkim.
I jakby na potwierdzenie swoich słów, przyciąga do siebie
Toru i całuje go, długo i mocno, by Toru już nigdy nie przyszło do głowy
kwestionować jego miłości.
Po tym, gdy w końcu odsuwają się od siebie, Toru z całych
sił obejmuje Hajime, bez zamiaru puszczenia go przez najbliższą chwilę. Ile lat
Iwaizumi go znał, Oikawie zdarzały się takie niże emocjonalne. Wtedy
wystarczyła tylko cierpliwość i ciepło, by Toru mógł się znów naładować. To był
kolejny puzzel układanki.
- Kocham cię – szepcze Toru powoli zwalniając uścisk.
- Ja też cię kocham – odpowiada Hajime.
- A mógłbym ci coś jeszcze powiedzieć? – pyta Toru
nieśmiało. Hajime parzy na niego z czułym uśmiechem.
- Co takiego?
Tu następuje pauza, Oikawa spogląda na swoje stopy, powoli podnosząc
wzrok na twarz Iwaizumiego, by w końcu spotkać jego oczy i powiedzieć:
- Zaklepuję prysznic!
Po czym zrywa się do biegu przez pokój dzienny, przez
przedsionek, już prawie łapie klamkę łazienki, gdy Hajime chwyta go w pasie i
podnosi do góry, odstawiając do tyłu. Oikawa znów nabrał go na numer stary jak
świat.
- Tak się odwdzięczasz? Tak? – droczy się Hajime, trzymając
w umięśnionych ramionach szarpiącego się Toru. Minie jeszcze chwila, zanim
którykolwiek z nich pójdzie się kąpać. W międzyczasie zdarzy się pocałunek,
może dwa, atak łaskotek, śmiech.
A później, gdy nadejdzie sen nocy letniej, położą się razem
na łóżku, w pościeli owianej wiatrem, nasiąkniętej ich zapachem, zapachem domu
i słońca. Będą spać obok siebie, nie za blisko, bo nocą mimo wszystko było
gorąco, gdy dwa ciała stałej temperatury ogrzewały się wzajemnie.
Rano słońce wpadnie do ich sypialni przez niedokładnie
zasunięte zasłony. Oświetli ich twarze, gdy się obudzą i powitają uśmiechem i
pierwszym dotykiem, pierwszym pocałunkiem.
I tak powoli, jak wiał ciepły wiatr, skończy się lato.
Wooooooooooooooooooooaaaaaaaaaah *o*
OdpowiedzUsuńNiby takie króciutkie, bo wiele się nie dzieje, ale jednak przyjemnie długie. No cudo ;w; Kocham twoje opisy <3
Eh Oikawa to potrafi zepsuć chwile ;/ ale nie ma co ja jestem zdolna do tego samego. Rozmowa o czymś poważnym albo jakaś ważna, emocjonująca scena w filmie, a Saju tradycyjnie wyskoczy z "głodna jestem" albo czymś w tym stylu :v
Ps. Miałam niedawno testy z matematyki a teraz czekają mnie egzaminy ze wszystkiego ;/ High School pozdrawia
Oj tam od razu zepsuć chwilę xDD on się Iwie odwdzięczył za poprzednie xD no cóż samo życie, letnia sielanka <3
UsuńWłaśnie nie ma tu specjalnej akcji, taki opis dnia/wieczora, scenka. Lubie takie rzeczy przyziemne, to się tak przyjemnie pisze c:
high school pozdrawia, jeszcze rok i wolność (aka studia xD) Już ta edukacja eugh nie mogę, mam dość coraz bardziej z każdym dniem, ale cóż, trzeba się przemęczyć.
Tak przyjemnie się czytało, że to aż szok. A że krótkie, to dodaje tylko uroku.
OdpowiedzUsuńNie wiem co ta Oliwa w sobie ma, ale za każdym razem jak czytam cokolwiek z nimi związanego, to po prostu się rozpływam... Zdradźcie mi swój sekret, proszę.
W sumie co tu mówić? To było takie urocze i sielankowe, że poczułam się jakbym sama tam była i patrzyła na ich niezgrabne wygibasy.
No, ohy i ahy się skończyły.
Życzę duuużo weny, bo nie ukrywam, że czekam z niecierpliwością na trzecią część WK. Może nie wiem... Wyjdź na spacer? Popływaj. Pograj w kosza. Namaluj słonecznika na zielonej kartce. Potańcz do ostatnich przebojów tego lata i hm... Pomedytuj? Podobno pomaga!
Iwaoi to jest taki wspaniały ship, porusza za każdym razem pod każdym względem ;A; I można o nich napisać w każdej konwencji i się sprawdzi, to niesamowita magia xD
UsuńJa też bym tak bardzo chciała to napisać a mam taką blokadę paskudną ;_; porysuje słoneczniki
dziękuję <3
Błagam o like a drum ;__;
OdpowiedzUsuńmówiłam że wrócę w łikend ale nie powiedziałam który i w sumie wróciłam ale kurwa nie ma łikendu XDDDD *fail*
OdpowiedzUsuńALE JESTEM OK
jezusmarja oliwa, oliwa mnie prześladuje D: ale jak fluffik to ja łykam, ostatnio czytałam jakiegoś fanficzka gdzie oliwa się powybijała, me likes ale to znaczy że czas na fluff
lecim na szczecim~~~~
o chuj, boża pora a ci napierdoleni napierdalają się kutasami w tańcu D: toż to nie przystoi
NIE MOŻECIE, PRZYJEMNIEJ WAM BĘDZIE W ŁÓŻKU, SRLSY, POLECAM 8^)))))))))
orka.. ORKI, ORKI Z MAJORKIIIIIII~~~~~~
świat jest głupi omg iwa-chan XDDDDDDDD jak kjut
omg, iwa-chan jaki ty jesteś tutja myziasty D: czy tak działa na ciebie alkohol? oikawa korzystaj i ruchaj póki chętny 8D
jak to nie miętowe xD przecież ałobadżozaj jest miętowa XDDDD oikawka nie kułam ze nie lubisz tego pedalskiego koloru / smaku XDDDD
wgl loda to wy sobie możecie sami zrobić... IF YÓ NOŁ ŁOT AJ MIN
................................
O CHUJ "WSZYSTKIM" O CHUJ IWA-CHAN O CHUJ???????????? DDDDDDDDDD: ! TOŻ TO CUD, MACIE MOJE BŁOGOSŁAWIEŃSTWO, IDŹCIE SIĘ RUCHAĆ Z BOGIEM
wwwww słodziackzi ;v; łodny ten fluffik, me likes, daję okejki
ps: mam matury dawno za sobą lecz matura to bzdura , DZIĘKUJĘ DOBRANOC XD
W porządku. Mocno nieogarnięty komentarz czas zacząć.
OdpowiedzUsuńMiałam zrobić to już dawno, ale za bardzo nie znalazłam czasu, żeby rzeczywiście usiąść i napisać, bo szkoła, szkoła, szkoła. Ona zabija wszystko, od chęci przez wenę do nadziei, że będzie lepiej.
W każdym razie, wypowiem się jak już o fikach do HQ!! Innych nie czytałam, przyznaję się bez bicia. Przede wszystkim dlatego, że Shizaya to ship, którego nie mogę dziwnym trafem ścierpieć i nawet najlepszego opowiadania z nimi bym nie przeczytała. Po prostu nie, wybacz.
To tak, zacznę od fluffu. To tak, był bardzo przyjemny. Taki lekki, fluffiasty fluffik, co go można przeczytać na poprawienie humoru. Nastrój może u mnie siadł, bo nie słucha się smutnych piosenek do fluffów, ale w porządku i tak zrobiło mi się miło.
Tak w międzyczasie przemycę, że nie miałam kanonu Iwy-fotografa, ale to całkiem sympatyczna myśl. Chociaż dla mnie on forever pozostanie panem policjantem.
To co do tego fluffa, był przyjemny, był taki jak fluff ma być, więc przyjemnie się czytało.
To teraz tydzień. Najbardziej podobał mi się dzień z road trip. Bo lubię takie klimaty i gdybym miała więcej czasu, a przy tym nie posiadała ilości zaczętych prac jak stąd do Mordoru, to bym się skusiła. Jak na razie muszę zaspokajać moje pragnienie czytaniem, więc rzuciłam się na to opowiadanie, naprawdę. I nie wiem, poza Wielkim Królem to chyba moje ulubione od Ciebie. Po prostu wszystko było tak jak należy, jeszcze było moje ulubione towarzystwo, czego chcieć jeszcze od życia? Było śmiesznie i przede wszystkim był road trip. Zabij mnie, jestem już chyba na tym żałosnym etapie, że przeczytam nawet najgorsze opowiadanie z tym motywem.
Boże, dlaczego nie umiem napisać jakoś bardziej szczegółowo? Bardzo bym chciała, ale jak miałam nawet znośny pomysł, to chyba wyparował. To będzie najgorszy komentarz w historii, przepraszam.
Dobrze, na koniec zostawiłam sobie Wielkiego Króla, bo takie opowiadania zostawia się na koniec.
Wielki Król… Pomijając, że samymi stwierdzeniami „angst” i „morderca, morderstwo, mordowanie” (to akurat chyba było tak czytane między wierszami, nieważne) już mnie przyciągnęłaś na tyle, że miałam ochotę piszczeć, bo będzie krew, będzie się lała krew, będzie fajnie. Widać też, że chciałaś się też skupić na psychologii postaci, chwała i cześć Ci za to. Ostatnio mam wrażenie, że ludzie pomijając przeżycia wewnętrzne, bo albo to nudne, albo piszą w pierwszej osobie i mają tak przykry, bo jednostronny pogląd na sytuację (to taki krypto-hejt na narrację pierwszoosobową, nie zwracaj uwagi).
To po wstępie, czas przejść do treści. Będzie coś w rodzaju strumienia świadomości, tak myślę, nie umiem ułożyć składnej wypowiedzi.
Makbet jest świetny. Zaraz po Hamlecie mój ulubiony dramat Szekspira. Bo niezaprzeczalnie ulubionym dramatem z wszystkich jest Dzika kaczka, sentymenty, sentymenty. W każdym razie, Szekspir miał wdzięczną twórczość do cytowania, wplatania fragmentów do dzieł. I w sumie, to może być uznawane za pewne powielanie schematu, bo naprawdę, mnóstwo ludzi inspiruje się Szekspirem, ale od tego Szekspir jest, co nie? Ogólnie ja zawsze jestem łasa na wszelkie opowiadania nawiązujące do ogólnie kultury i literatury, gdzie widać, że są związane z tym, co jest, a nie jakieś kompletnie oderwane od rzeczywistości. Także mnie się bardzo podoba. I ładnie to wplatasz, wcale nie nachalnie.
Ogólnie dużo jest fików z Oikawą, który właśnie przez kontuzję nie może grać lub grał zawodowo, ale musiał przerwać. I zawsze jest ten element takiego… zgorzknienia? Przygnębienia własnym życiem? Tu już mi chodzi raczej o opowiadania z wątkiem, nazwijmy to, niespełnionego sportowca. W końcu wiadomo, że tak jest rzeczywiście, chodzi mi bardziej o to, że niektórzy robią z tego tragedię życiową. Tutaj to jest pewien dramat, coś cały czas o sobie przypominającego, ścigającego zarówno Tooru, jak i Tobio, ale nie ma przesadnego dramatyzowania. Moim zdaniem. Jest tak akurat, widać, że ma to wpływ na bohaterów, że warunkuje ich akcje.
I najważniejsze, światełko w tunelu dla twórczości do HQ!!, jest fabuła. O matko, naprawdę nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. Bo fabuła jest, zaraz po kreacji bohaterów, najważniejsza. Dobrze wykreowani bohaterowie mogą ciągnąć akcję, żeby była mniej nudna, ale jak już jest Fabuła (tak, bo mam nadzieję, że to się rozwinie do czegoś takiego przez duże „F”, że to będzie naprawdę cudowne, wartościowe opowiadanie) to wszystko jest na swoim miejscu. Mnie bardzo smuci ta niechęć, właśnie jeśli chodzi o ogólnie pojętą twórczość yaoi czy lgbt, nie ważne czy mówimy o fanfikach, cz oryginalnych opowiadaniach, ten wstręt wręcz przed czytaniem czegoś, co ma fabułę. Tym bardziej skomplikowaną. Ja rozumiem, relaksująca funkcja blogowych opowiadań i te sprawy, ale doceniajmy dobrą twórczość. (Jaka odezwa do narodu, matko jedyna). W każdym razie, wydaje mi się, że te dwa rozdziały były mocno wprowadzające, bo w sumie nastąpiło takie ogólne zawiązanie akcji. Nie mogę się szczerze doczekać, jak to wszystko rozwiniesz. Ale wydaje mi się, że będzie dobrze.
UsuńTo teraz trochę o bohaterach. Mają coś z postaci z kanonu, ale są jakby ulepieni pod to opowiadanie, co jest bardzo dobre. Cud, miód i orzeszki. Scena zabójstwa Bokuto bardzo dobrze napisana. To znaczy, było wszystko, co miało być, bez przedramatyzowania, chociaż tak trochę czułam niedosyt. Ale to ja. Ogólnie Oikawa i Tobio to jak na razie dobrze wykreowane postaci, trzymające się, nie wiem, jak to określić, zachowań i ogólnie charakteru z pierwszego rozdziału? W sensie, że ciągle są tacy jak byli, że łatwo znaleźć w tym, jak się zachowywali, motywy do tego, że mogli robić to, co robili. Zaczynam bredzić, trzeba kończyć ten komentarz.
Tak czy inaczej, czekam na ciąg dalszy, im dłuższe rozdziały, tym lepsze, oszczędź ludziom jakiś wypierdków na tysiąc słów, bo to aż przykro się czyta. Chyba, że od początku byłby taki zamysł, ale jednak jak ma być opowiadanie, to niech ono będzie chociaż porządne.
O, w ogóle boli mnie niewyjustowany tekst. Naprawdę, mnie to bardzo odrzuca, nie wiem, jak innych. To kwestia jakiegoś wewnętrznego poczucia estetyki, ale powiem Ci, że z reguły nie czytam niewyjustowanych opowiadań. Jakoś tak, może to głupie, ale co tam.
Co jeszcze, nie robisz tragicznych błędów, logiki się trzymasz, opowiadania mają sens, Wielki Król ma dużo, dużo sensu. Jest dobrze. Teraz tylko liczę, że poradzisz sobie w szkole i może za jakiś czas trzeci rozdział się pojawi.
To powodzenia w szkole, w pisaniu, w dożyciu do wakacji.
Trzymaj się!
(Nie czytałam komentarza drugi raz, za błędy nie bij).
To ja odpowiem tu, bo w sumie nigdy nie wiem, czy ktoś zauważa, jak odpowiadam na blogu.
UsuńW każdym razie, do mnie matma puka w czwartek, a jutro chemia. We wtorek znowu biologia, takie combo, bo czemu by nie?
W ogóle, na całkiem długo przed przeczytaniem Wielkiego Króla zaczęłam pisać oryginalne opowiadanie z głównym bohaterem, który jest płatnym zabójcą, więc tak tematycznie nawet stykło XD Ja do kagehiny nic nie mam, chociaż fakt, trochę ich dużo. Ale zasadniczo, u mnie kagehina nawet jeśli jest, to nigdy nie mocno eksponowana.
Bubu (alias Tobio) w samobójczym tonie to życie. W ogóle, uważam, że u niego jest potencjał do tworzenia różnych fajnych rzeczy. W sensie, wymyślania, właśnie nadawania mu melancholijnego usposobienia, etc.
Nie dziękuj, odwdzięcz się tym samym XD Nie żartuję, powodzenia z matmą i czytaniem, ja poczekam.
W końcu ktoś mnie przejrzał XD Tak, tytuł jest z Control, uwielbiam tę piosenkę i w sumie cała płyta Halsey miała duży wpływ na fika.
Ogólnie mam tak rozstrzelony gust muzyczny, że dla mnie do ckliwego opowiadania może pasować Mayhem, więc... (Tak, słucham też tego tru norwegian black metalu, aż wstyd się przyznawać XD). Chociaż staram się trzymać bardziej normalnego repertuaru. A że ogólnie lubię takie wyciskacze łez, to co zrobić.
Trzymaj się i jeszcze raz powodzenia!
Ohayo~ Dawno mnie nie było, wiem. I pewnie wszyscy się stęsknili *taaa*, ale spokojnie. Już wróciłam. *postanowiła ograniczyć wstawianie emotikon* Jak tak patrze na te coś powyżej *mówi o komentarzu* to aż mi się odechciewa pisać ten mój, który będzie cztery..tysiące razy krótszy. No, ale bywa. Tak, więc nie wiem ile razy już mówiłam jak bardzo podobają mi się takie opisy, opisy w opowiadaniach, ale mi się podobają. No. Powiedziałam. *bo jej jeszcze pomysłu na następny komentarz braknie* Pozdrawiam~
OdpowiedzUsuń