O tej dzikiej godzinie wstawiam rozdział, nie wierzę ;-; Środek wakacji yey, jak dla mnie bardzo spoko lecę ;3 Wyjeżdżam w sobotę, więc nie spodziewajcie się żadnych notek przez te 10 dni najbliższych ^^'' Co do samego opowiadania, uhu wchodzimy na wyższy poziom zeschizowania xD I tak orientacyjnie: wymieniona poniżej miejscowość Antama jest wymyślona na rzecz opowiadania. Wgl jakoś ckliwie się zrobiło xD To tyle, zapraszam ;3
Staliśmy przez chwilę
w ciszy. Kompletna cisza, która po chwili stała się niezwykle przytłaczająca.
To były słowa, których nie dało się już cofnąć. To były słowa, nad którymi nie
panowałem. Coś jak instynkt. Cholera, a to Shizuo miał być tym co zachowuje się
jak dzikie zwierzę. Czekałem aż coś zrobi. Ruszy się, powie, westchnie,
cokolwiek. Coraz mocniej zaciskałem ręce na jego koszulce. W końcu doczekałem
się. Shizuo nie odwracając się do mnie, nic nie mówiąc zszedł ze schodów. Materiał
jego koszulki wymknął mi się z rąk, które bezradnie trwały w powietrzu.
Spodziewałem się tego, ale mimo wszystko czuję się… zawiedziony? Liczyłem, że
ze mną zostanie.
Jesteś idiotą, Izaya.
Powłóczając ręką po ścianie, wróciłem przed drzwi pokoju. Światło
księżyca delikatnie wpadało przez okno, oświetlając na razie tylko parapet.
Zjechałem w dół po framudze drzwi. Mimo wszystko nie chcę tam wchodzić. Nawet
jeżeli to były halucynacje, nawet jeżeli oni nie istnieją, nawet jeżeli to
zdarzyło się tylko w mojej głowie. Nie chce.
Czy to szaleństwo się kiedyś skończy?
Spojrzałem kątem oka na pokój, w umyśle dalej odtwarzały się
urywki sprzed kilku godzin. Ból w jego
oczach, strach, łzy i krew. Być może dramatyzuję, tyle razy widziałem jak
ludzie umierają, dostają kulką w łeb czy też rzucają się z dachu na chodnik.
Ale teraz było inaczej. Wtedy nad tym panowałem, wtedy to ja wszystko
kontrolowałem, początkowałem i kończyłem. A teraz? To ja byłem ofiarą. Ofiarą
samego siebie.
-Blokujesz przejście, pchło
Spojrzałem w górę. Nade mną stał Shizuo z poduszką i kocem w
ręce. Niemożliwe.
-Shizu-chan… - wyszeptałem.
-Wstań z tej podłogi albo się jeszcze rozmyślę- zagroził. Shizu-chan…
ile jeszcze razy mnie zaskoczysz?
Wstałem z ziemi, uśmiechając się ledwo widocznie. Stanąłem
tak, żeby mógł wejść przodem. On na moją uprzejmość nie zwrócił najmniejszej
uwagi i siłą władował mnie do sypialni jako pierwszego. Ale przynajmniej ze mną
zostanie. Obok mojej poduszki rzucił swoją, koc także. Powiedział, że tylko się
wykąpie i wróci. W odpowiedzi pokiwałem głową. Wrócił po jakimś czasie. Pewnie
trwało to tylko chwilę, ale dla mnie wieczność. Naprawdę chciałem iść już spać,
ale okropnie się czułem samemu w tym pokoju. Pogasił światła, zamknął drzwi,
położył się obok, plecami do mnie. Czas spać.
Jest środek nocy, ciągle nie śpię. Jestem tak cholernie
zmęczony, ale oka mnie mogę zmrużyć. Budzik elektroniczny pokazał właśnie
01:07. W mojej głowie jest zbyt wiele myśli, które nie pozwalają mi zasnąć.
Dodatkowo obecność drugiego ciała obok jest dosyć dziwna. Tyle lat spałem sam,
że zdążyłem się do tego przyzwyczaić. A teraz świadomość, że to Shizu-chan leży
obok w moim łóżku, z mojej własnej zresztą prośby, jest dla mnie nie do
zniesienia. Ale jak zaraz nie zasnę to mnie jasny szlag trafi. Obróciłem się na
plecy i zacząłem wgapiać się w sufit. Podobno to pomaga. Tak na dobrą sprawę to
słyszałem, że psychotropy mogą mieć
niekiedy działanie nasenne. Szkoda, że moje działają wręcz przeciwnie.
-Shizu-chan… -cisza.
-Shizu-chan…-powiedziałem nieco głośniej. Dalej cisza.
-Ne, Shizuś…-szturchnąłem go lekko. Mruknął coś i przewrócił
się w moją stronę, ale dalej spał. Podparłem się na łokciu i spojrzałem na
niego. Taki niewinny, taki spokojny. Nigdy byś nie powiedział, że drzemie w nim
nadludzka siła niosąca ze sobą tylko destrukcję.
-Shizuuu-chaan- marudziłem. Teraz to masz twardy sen, co? Powoli
otworzył zaspane oczy.
-Co chcesz- wymamrotał na wpół żywy.
-Śpisz?- po chwili ciszy, sugerującej ciche wkurzenie,
odpowiedział:
-Teraz już nie.
-To wspaniale, bo ja też nie. A skoro też nie śpisz, to mogę
cię o coś zapytać?- zagadnąłem.
-Byle szybko- odpowiedział, ziewając. Podniosłem się do
pozycji siedzącej. Shizuś leżał na plecach z rękami pod głową.
-Czemu to wszystko robisz?-zapytałem, spoglądając na niego.
Odmruknął coś, najwyraźniej nie rozumiejąc pytania. No tak, on i tak ma
problemy z myśleniem, a co dopiero w środku nocy. Ale spokojnie, nie będę
wymagał wyczerpujących odpowiedzi. - Czemu się mną opiekujesz? Co dalej trzyma cię
przy wrogu-schizofreniku? Dlaczego teraz tutaj ze mną leżysz? Dlaczego…
Shizuo otworzył oczy i zajął się oglądaniem sufitu.
-Nie wiem. Może trochę z ciekawości? Poza tym Saruhiko mnie
o to prosił. I widząc co jesteś w stanie zrobić, po części cieszę się, że to ja
ciebie pilnuje. Jak staniesz się naprawdę niebezpieczny, bez problemu cię
zatłukę-wyjaśnił.
-Z ciekawości? Takie fajne jest cierpienie innych, nie? Nie
sądziłem, że jesteś sadystą, Shizu-chan-jak zawsze wszystko rozumowałem po
swojemu. Ale miałem w tym metodę. Tak ciekawiej powiedzieć niż po prostu
zapytać.
-Bo nie jestem! Miałem na myśli, że byłem ciekawy co ci
odwala. Wiesz, te wszystkie urywki chwil, kiedy cię widziałem na skrajach
emocjonalnych. Raz mnie pocałowałeś, raz znowu uciekałeś przed niczym ze łzami
w oczach, innym razem prawie rozjechał cię tir. Nie wiedziałem, co ci odwaliło.
A jak się potem okazało, że jesteś psychiczny, to mimo wszystko się zdziwiłem.
Hmm późna godzina wydobywa z ludzi szczerość, muszę
zapamiętać. Shizuo jest tak zmęczony, że powie wszystko byle tylko iść z
powrotem spać.
-Myślę, że nikt inny nie byłby w stanie cię pilnować.
-Ale to dalej nie to co chciałem usłyszeć- przerwałem mu.
-A co chciałeś…
-Mówisz strasznie ogólnie. Konkrety, Shizu-chan, konkrety. Powiedz
co ciebie tu trzyma.
Zastanowił się chwilę, podniósł się, usiadł po turecku,
podrapał się po szyi. Chyba ciężko idzie mu ten proces myślenia.
-W sumie dobre pytanie- teraz to mnie zabił. – Wiesz, równie
dobrze mógłbym być teraz w domu i smacznie spać, a nie być przesłuchiwanym
przez jakąś natrętną pchłę. Ale coś mnie tu trzyma, myślę, że ciężko by mi było
teraz zostawić cię tak po prostu.- spojrzał na mnie tym swoim spokojnym,
zaspanym wzrokiem, ale po mojej minie poznał, że musi się sprecyzować.
-Mówiłem ci przecież. Widziałem cię w tylu sytuacjach, w
których nie powinieneś się w ogóle znaleźć. Ani ja nie powinienem się znaleźć.
To tak jakbyś…nie wiem… jakbyś zaczął czytać książkę i odłożył, nie poznając
jej zakończenia. A ja nie należę do osób, które zostawiają rzeczy
niedokończonymi.
-A więc to dlatego tak wiernie próbujesz mnie zabić, ne?
-Mniej więcej. Coś jeszcze ode mnie chcesz czy mogę już wracać
spać.
-Możesz- zgodziłem się, sam czując, że zaraz zasnę. Ułożyłem
się wygodniej i zamknąłem oczy. Shizuo zrobił to samo. Po chwili jeszcze
zapytał:
-Długo jeszcze będziesz się opierał terapii?
-Sam powinieneś znać odpowiedź na to pytanie, Shizu-chan.
-Uparta pchła.
-Dobranoc- odpowiedziałem z uśmieszkiem na twarzy.
Bip-bip-bip… Mój budzik dzwonił, wyrywając mnie ze snu.
Dawno nie spałem tak dobrze, bez koszmarów, budzenia się w nocy czy innych
dziwnych rzeczy. No może oprócz jednej. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na
łóżko. Rozkopana pościel, łóżko puste. Czyli Shizuo już poszedł do pracy.
-Długo jeszcze zamierzasz spać? Robota czeka- usłyszałem za
sobą. Obróciłem głowę i napotkałem jak zawsze bardzo radosną Namie. Stała nade
mną z kupą papierów na rękach.
-O ile mi się wydaje, papierkowa robota należy do TWOICH obowiązków- wstałem i wyszedłem z pokoju, kierując się do
łazienki. Naburmuszona brunetka podążyła za mną.- A właśnie, jak tam braciszek?-
zapytałem. Brała wolne ze względu na miłość swojego życia. Biedny chłopiec się
rozchorował i siostrzyczka już leciała robić mu zimne okłady. Komiczne. Fuknęła
oburzona i odeszła w stronę biurka.
-Ma się dobrze, jeżeli bardzo cię to obchodzi.
-W ogóle- rzuciłem i zamknąłem się w łazience.
Minęło kilka dni o czasu, gdy zaczęliśmy z Shizuo spać w
jednym łóżku. Myślałem, że po jednej nocy mi przejdzie ten absurdalny strach,
ale niestety się bardzo pomyliłem. Mimo wszystko z Shizuo jest jakoś…
bezpieczniej. Biorę też regularnie leki. Ciężko przyznać, ale mogłem zacząć
robić to wcześniej. Omamy ustąpiły w dużej mierze, mogę normalnie funkcjonować
i pracować. Uczucie bycia obserwowanym na ulicy nie zniknęło, nie wiem czy się
nawet nie nasiliło, ale z dwojga złego lepsze to. Czasem przychodzi Saruhiko
sprawdzić czy leki działają, czy daję radę. Nawet sili się na sesje rozmów ze
mną, ale dobrze wie, że więcej niż wtedy ze mnie nie wyciągnie. Może i jestem
zdesperowany, ale nie na tyle aby mu się zwierzać. Jedyne co mi zawadza do
niemal normalnej postawy życiowej to bezsenność. Znaczy niby dobrze śpię i w
ogóle, ale zanim zasnę mija pół nocy. I jeszcze. Shizuo. Już wcześniej był za
blisko mnie, ale teraz. Czasem czuję jak w nocy mnie obejmuje. Nie wiem czy
robi to świadomie czy nie, ale zazwyczaj szybko zrzucam z siebie jego rękę. To
jest chore, nie możemy być tak blisko. Już dzielenie jednego łóżka to
przegięcie, ale nie będę się tulić podczas snu. Chociaż ciepło jego ciała jest
naprawdę pomocne przy zasypianiu. Ale nie. Nie możemy.
Nie mogę czy nie chcę.
Odkąd Namie wróciła do pracy w mieszkaniu zrobił się
straszny tłok. Trzy osoby. Oczywiście, że nie powiedziałem jej czemu Shizu-chan
tu mieszka ani tym bardziej że jestem chory. Nie należy do osób, które muszą o
tym wiedzieć. Poza tym było względnie normalnie, dostałem kilka informacji o
sławnych Sygnalizatorach, które zawładnęły też pracownikami biurowymi, zwłaszcza
tymi ciężko pracującymi. Mogłem nawet powiedzieć, że było dobrze.
-Jak długo będziesz ciągnął na tych tabletach?- zapytał
pewnego dnia Shizu-chan.
-Czemu pytasz?-odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Kończyłem
jeść obiad. Czasem się zdarza, że jemy razem. I to Shizuo zawsze zjada
pierwszy.
-Nie zachowujesz się normalnie. Powinieneś to odstawić i
przejść na jakąś normalną terapię- stwierdził.
-Jak… Przecież jest dobrze. Nie mam przewidzeń, mogę
normalnie funkcjonować. Czuję się o wiele lepiej niżeli przedtem.
-No i w tym rzecz. Jesteś strasznie witalny, jakbyś brał amfetaminę
czy coś. Przyznaj się, że nie śpisz w nocy- mówił dalej. Skąd takie pomysły,
Shizu-chan. Właśnie tak powinno być. Nie mam już ochoty tak zamulać, jak to
było wcześniej.
-Skąd te wszystkie oskarżenia. Nie jestem uzależniony. Poza tym,
skąd wiesz, że nie śpię. Muszę cię niestety oświecić, ale wysypiam się i to
całkiem dobrze.
-Wiem, bo mieszkam z tobą i śpimy razem. Czuję jak się
wiercisz w nocy, poza tym zrzucasz z siebie moją rękę, a to dowód na to że nie
śpisz. Generalnie jesteś jakiś nadpobudliwy. Myślę, że jakbym teraz zapytał o
to Namie…nie żebym specjalnie chciał z nią rozmawiać… powiedziałaby to samo co
ja teraz. Musisz skończyć z tymi tabletkami, zadzwoń do Saruhiko i powiedz, że
nie możesz tego brać.
Mój dobry humor drastycznie się zmienił. A było tak dobrze,
bez kłótni, spokojnie. Żyliśmy sobie całkiem normalnie. Ale on jak zwykle
musiał wszystko zepsuć.
-Może trochę późno zasypiam, ale z tym akurat zawsze miałem
problem- wyłgałem się. Prawda, bezsenność zaczęła się wraz z tą całą chorobą,
ale on nie musi tego wiedzieć.-Nie zadzwonię do niego, bo te tabletki mi
naprawdę pomagają. Czuję się jakbym nigdy nie było chory. Poza tym to o co ci
chodzi z tym całym obejmowaniem mnie. Spanie ze mną cię do tego nie upoważnia-
kłóciłem się dalej. Nie pozwolę, żeby decydował za mnie co mam robić.
-Mówiłem już, że w ten sposób sprawdzam czy śpisz!- kłamał.
Wiedziałem to. Poznaję kłamców. Wstałem od stołu, odniosłem nasze talerze do
zmywarki.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, przecież to lepiej, że
leki pomagają. Nie o to w tym wszystkim chodziło?
-Nie. Chodziło o przywrócenie ciebie. To nie jesteś ty. Prawdziwy
Izaya Orihara by się tak nie dał. Teraz jesteś tylko zwykłym tchórzem-teraz się
wkurzyłem. A do tej pory byłem naprawdę opanowany. Rzuciłem się na niego,
upadliśmy na ziemię. O dziwo był w miarę spokojny, chociaż po jego oczach
widziałem, że też się zdenerwował.
-Widzisz? Nigdy byś się tak nie zachował. Nie poszedłbyś za
czymś takim jak emocje, prawda? Ile raz powtarzałeś, że emocje nic nie
znaczą?-kontynuował, ja trzymałem ręce na jego szyi.
-Co ty o mnie wiesz!?-krzyknąłem.- Nic. Nie wiesz, jak to
jest gdy nagle wszystko ci się zawala, gdy nie wiesz co robić, gdy jesteś tak
zdesperowany, żeby liczyć na pomoc własnego wroga! Myślałem, że będzie dobrze.
Że będziemy w stanie żyć razem we względnym ładzie i porządku. Ale jak widać
się pomyliłem.
-I dlatego byłeś na tyle słaby, by uzależnić się od głupich
tabletek?!-podniósł się i zrzucił mnie z siebie, po czym spoliczkował. Tak,
znów mnie uderzył. Nawet za tym tęskniłem, czyżbym jednak był masochistą?
Zaśmiałem się histerycznie i dotknąłem zimną dłonią piekącego policzka.
-Nie wiem jak to jest być chorym psychicznie i szczerze
mówiąc wcale nie chcę się dowiedzieć. To co mówisz nie ma najmniejszego sensu,
może tylko tobie się wydaje, że jakiś ma. Musisz wreszcie to zrozumieć, że
teraz sam niczego nie osiągniesz. Może wreszcie przełamiesz tą swoją głupią
dumę i weźmiesz się w garść, co? Dlaczego nie umiesz przyjąć chociażby
najmniejsze pomocy?! Dlaczego musisz być takim jebanym egoistą nawet wobec
siebie!-Wykrzyczał siadając w miarę normalnie na ziemi.-Ja… ja naprawdę
chciałem ci pomóc. Miałem dość patrzenia na ciebie jak na jakiegoś
niedołężnego. To nie był Izaya jakiego znałem. Chciałem, żebyś z powrotem był
sobą. Ale jak widać sam tego nie chcesz więc po co cię wysilać- wstał z ziemi.
-Wyjdź-rozkazałem mu.-Wyjdź i już tu nie wracaj.
-Bardzo chętnie. A co do tych tabletek. Rób co chcesz, mam
to gdzieś- rzucił na pożegnanie i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Spojrzałem na pomarańczową fiolkę tabletek, która spadła na ziemię, gdy zepchnąłem
Shizuo z krzesła. Odstawić leki, he?
Moja aktualna sytuacja jest więcej jak beznadziejna. Od
trzech dni nie biorę tabletek, skończyły się. Boję się iść do apteki po nowe,
nie chcę wychodzić na ulicę sam. Albo najlepiej w ogóle. Shizuo na dobre przestał
się do mnie odzywać. A mówił, że nie będzie umiał mnie zostawić, pierdolony
kłamca. Jest jakaś trzecia nad ranem, leżę na kanapie w salonie, przykryty
jakimś cienkim kocem, przez co jest mi niewyobrażalnie zimno. Chciałem spać w
sypialni, nawet leżałem w łóżku. Ale po kilku minutach nie mogłem tam
wytrzymać. Brakowało tam czegoś. Albo raczej kogoś. Nie mogę zasnąć, mimo że
mam zamknięte oczy. Bez moich tabletek boję się patrzeć w ciemność, bo wiem co
mogę tam zobaczyć. To nie ma sensu, bez leków, bez Shizuo. Nie umiem tak,
przyzwyczaiłem się do poprzedniego stanu rzeczy. Co się teraz stanie? Ja chyba
potrzebuję pomocy.
W nocy ludzie sią bardziej szczerzy, ne?
Sama schizofrenia nie
jest taka straszna, powiedziałbym, że gorsze są jej następstwa. Depresja,
katatonia, napady lękowe. Ale chyba najgorsza jest fuga. Tak, fuga dysocjacyjna.
Miałeś kiedyś tak, że nie wiedziałeś kim jesteś? Szedłeś przed siebie bez celu,
byle daleko. Odbywałeś wędrówki do miejsca, którego nigdy nie znałeś, ale
podświadomie musiałeś tam być? Jasne, że nie. A nawet jeśli, to tego nie
pamiętasz.
Kim jestem?
Gdzie jestem?
Co się tu dzieje?
Czemu stoję na przystanku? Kiedy ja tutaj przyszedłem? Kim
jestem? Może kogoś zapytam, ale nie kto będzie znał odpowiedź.
Jesteś Hachimenroppi.
Naprawdę? Strasznie długie imię.
Nie ty wybierałeś.
Fakt. Jadę dokądś?
Tak, musisz wsiąść w ten autobus. O już jedzie. Teraz,
wsiadaj. Bilet masz w kieszeni.
Siadam na jednym z
siedzeń i wpatruję się w okno. Hmmm… musi być bardzo wcześnie. Ciągle jest mały
tłok. Podróż jest długa, nie słyszę ludzi wokół siebie. Jestem zatopiony we
własnych myślach. O czym? Nie wiem. Ale doszedłem do wniosku, że życie jest bez
sensu. Wysiadam na jakiejś stacji. Co to za miejsce? Nie byłem tu nigdy.
To nie twój przystanek. Jeszcze trochę.
To jakaś wioska, widzę las. Chyba nie jest duży. Postanawiam
przez niego przejść. Po kilku godzinach wychodzę na wielką polanę. I tylko po
to tutaj szedłem? Tu jest tylko dużo trawy. Nic tu nie ma… Ale coś mi to
przypomina. A tak, moje życie. Jedna wielka podróż, w której wyniku dostajemy
nic. Czyli taką pustą polanę. Ciekawe, czy ktoś mnie zna. Czy ktoś mnie kocha,
potrzebuje, tęskni… Pewnie nie, skoro na tej wielkiej polanie jestem sam. Czuję
się senny. Kładę się na ziemi, w zasadzie nie wiem czy jest ciepło czy zimno. Jest
tak … nijak. Zasypiam szybko, nie wiem, czy coś mi się śniło.
Budzę się, słońce świeci już wysoko. Trochę źle się czuję.
Coś każe mi wrócić do domu, ale nie wiem którędy. Założę się, że nikt tam na
mnie nie czeka. Pójdę dalej. Wchodzę na wzgórze, widzę małą stację kolejową.
Muszę iść szybciej, inaczej przegapię mój pociąg. W automacie przy stacji
kupuję coś do jedzenia, nawet nie wiem skąd mam pieniądze. Szybko zjadam to
coś, nie czuję jednak smaku. Mimo to wiem, że mógłbym zjeść jeszcze jedno, ale
pociąg już przyjechał. Patrzę na zegar, wiszący nad peronem. Nie umiem odczytać
godziny. Jadę pociągiem, mijam las, rzekę, kilka domów. W czasie podróży
zaczepia mnie mała dziewczynka. Patrzę na nią beznamiętnie. Ona daje mi telefon
mówiąc, że go upuściłem. Patrzę na wyświetlacz. Pisałem sms-a? Do kogo. Nie
umiem odczytać.
[07/11/2013]
to: Shizu-chan
„Pomocy.”
Nie wysyłam, nie wiem co, nie wiem do kogo, nie wiem jak.
Chowam urządzenie do kieszeni kurtki. Czy mi się wydaje, czy jest trochę
wilgotna. Dojeżdżam na pewną stację, postanawiam wysiąść. Mała dziewczynka
macha do mnie z okna pociągu, ale ona jedzie dalej. Ja tu zostaję. Siadam na
ławkę. Czy jestem u celu? Nie mam już siły jechać dalej.
Jesteś. Teraz podejdź do krawędzi peronu.
Biała linia? Mam na niej stanąć.
Czekać.
Wiesz co robisz?
Wiem. To jedyna rzecz, jaką rozumiem.
Czekaj.
Nie umiem liczyć czasu, długo już tutaj stoję.
Nie.
Ale powoli się ściemnia.
Więc pociąg zaraz tu będzie.
Słyszę jak coś dudni. Nadjeżdża. Staję na krawędzi, rozkładam
ręce. Powoli zaczynam opadać w dół. Wreszcie, osiągnąłem swój cel.
Otworzyłem oczy i co widzę. Tory. Jakby, lecę w ich kierunku.
CO?! Odchylam się do tyłu i ląduję na tyłku na betonie. Pociąg mija mnie z
ogromną prędkością targając włosy. Hamuje. Wysiada kilka osób. Jedzie dalej. Co…
Co się właśnie stało?! Gdzie ja jestem?! Podniosłem się z ziemi i podszedłem do
okienka kasy.
-Przepraszam co to za miejsce?
-Stacja Antama. Ale czy ty… nie próbowałeś się czasem rzucić
pod pociąg?-odpowiada przerażony kasjer, wskazując na tory.
-Chciałem, ale jednak życie jest ciekawsze niż śmierć pod
kołami pociągu. Dziękuję i do widzenia-odpowiadam z uśmiechem. Podszedłem do
ławki i na niej usiadłem. Serce biło mi jak szalone. Było jakoś pod wieczór.
Antama. To przecież jakieś dwieście kilometrów od Tokio, jak ja się tu
znalazłem!? Ale co ważniejsze. Czy ja naprawdę próbowałem się rzucić pod pociąg?
Po co? Dlaczego?! Nie rozumiem! Muszę wrócić do domu. Szybko. Nie chcę tu być.
Patrzę na rozkład jazdy. Pociąg do Tokio za 20 minut. Całe szczęście. Zmieniłem
peron. Ciągle nie mogę uwierzyć w to co
się stało. Albo co mogło się stać. Mogłem umrzeć. Tak, mogłem skończyć pod
kołami pociągu, nawet o tym nie wiedząc. Miałem szczęście, że się obudziłem. „Obudziłem”.
Nie mogę tak. Nie mogę wychodzić sam, źle się tu czuję, mogłem zginąć! Czy ta
kupa złomu nie może jechać szybciej? Muszę do domu.
Ja…
-Pomocy- szepczę do siebie, pochylając głowę do przodu i
chowając twarz w dłoniach. Nie mam już siły walczyć ze łzami bezsilności, które
po prostu spływają mi po policzkach. Jestem zmęczony, czuję się jakbym
przeszedł tysiąc mil. Mam suche usta i mokre ubranie. Jeżeli nie będę chory to
będzie jakiś pieprzony cud.
Nie panuję nad sobą. Nie pamiętam ostatnich kilku dni. Nie
wiem co się ze mną działo. A jak kogoś zabiłem? Co się stało przez te ostatnie
dni?! Chcę do domu.
-Naprawdę, chce już do domu.
Przebiegam przez miasto, czując jak nogi powoli odmawiają mi
posłuszeństwa. Jeszcze chwilę, nie mogę się teraz zatrzymać. Czuję jak coś mnie
goni, mimo że nic za sobą nie widzę. Pomocy, pomocy, pomocy! Dobiegam do domu.
Ale chwila. Tu nie mieszkam. Shizu-chan tu mieszka. Nim w ogóle zdążyłem
cokolwiek zrobić, już stałem pod drzwiami i dzwoniłem dzwonkiem. Po chwili w
akompaniamencie bluzgów, drzwi otworzył Shizuo.
-…Co ty… co ty tutaj robisz, Izaya! Wiesz która godzina? I
poza tym gdzieś ty był?! Szukamy cię od…
-Shizu-chan…-przerwałem mu.-Ja próbowałem się zabić…-wyznałem
szczerze. Powiedziałem to. Głos mi zadrżał. Shizuo patrzył na mnie
zdezorientowany.
-Jak zabić…
-Chciałem skoczyć pod pociąg. A wiesz co jest
najśmieszniejsze? Że zupełnie nie wiem jak się tam znalazłem.-zaśmiałem się
histerycznie- Gdybym…-zacisnąłem ręce w pięści- gdybym wtedy nie odskoczył ja…-
zacisnąłem mocno zęby, ale łzy ponownie zagościły na moich policzkach. Nie
chciałem pokazywać mu tych łez. Ale… byłem już kompletnie bezsilny. Nie wiem co
się działo, co ja chciałem zrobić, dlaczego. Shizuo podszedł krok i mocno mnie
do siebie przytulił. To było… takie nagłe, ale potrzebowałem tego. Objąłem go
także i rozpłakałem się na dobre. To po prostu… wszystkie emocje, które ze sobą
nosiłem cały ten czas. Nie dałem rady. Jestem słaby, tak jak powiedział.
Przytulił mnie jeszcze mocniej, jakby miał mnie nigdy nie wypuścić z rąk.
Wsunął mi rękę we włosy i zacisnął ją na nich. Shizuo… w nim też było teraz
tyle emocji.
-Przepraszam, Shizu-chan. Przepraszam…-mówiłem przez łzy.
-Nie przepraszaj. To dziwnie brzmi w twoich ustach-
odpowiedział. Czy mi się wydawało czy jego głos lekko zadrżał?
-Potrzebuję twojej pomocy- dodałem po chwili, co musiało
zabrzmieć jeszcze bardziej komicznie.
-Napij się- powiedział Shizuo, podając mi szklankę wody.
Wypiłem duszkiem. Byłem tak bardzo spragniony. Zdążyłem się już umyć, dostałem
od niego coś na przebranie. Moje ubrania były całe przemoczone. Opowiedziałem
mu o tym co się stało. Że byłem w Antamie, że próbowałem popełnić samobójstwo i
że generalnie nie wiem co się ze mną działo. Shizuo z wrażenia musiał zapalić.
On natomiast powiedział mi, że od trzech dni mnie szukają, bo zniknąłem tak
nagle i nikt mnie nigdzie nie widział. Czyli nikt nie wie co się ze mną działo
przez te dni.
-Pogadamy jutro... Znaczy w sumie już jest jutro, ale
wiesz o co chodzi- tłumaczył Shizuo. Był
zmęczony. Ja też. Strasznie. Położyłem się koło niego na łóżku. Jego było
trochę węższe niż moje, ale jakoś się pomieściliśmy. Ciepło. Wreszcie było mi
ciepło.
Miałem nieodparte wrażenie, że nastąpił pewien przełom, coś
we mnie pękło. Tak … poprosiłem go o pomoc. To właśnie była ta granica, której
tak panicznie bałem się przekroczyć. Czy było warto? Otuliłem się bardziej
kołdrą i próbowałem zasnąć. To była pierwsza noc, gdy nie zrzuciłem ręki
Shizuo.
O shit... Generalnie będzie nieogarnięty komentarz i ja tu wrócę, jak będę bardziej świadoma, ale póki co ci powiem, że zajebiście podoba mi się opis fugi. Taki nieogar, gdzie ja jestem, co ja robię, a spoko, skoczę sobie pod pociąg, co mi tam. I naćpany Izaya, awww, czekaj na mnie, wrócę jakoś dzisiaj o bardziej normalnej porze xD
OdpowiedzUsuńMiałam schizowy sen przez to x.X I wgl. miałam wrócić o ,,normalnej porze'' - przed 1. Nie no, spokoo. Dobra, ogarnęłam się na jakiś komentarz, który nie wyglądałby, jak: ,,Awwwwww, to było takie urocze, przerażające, niesamowite i ogólnie nie potrafię złożyć zdania, tylko same przymiotniki''
UsuńPrimo: sorry, ale muszę będzie ciąg dziwnych wyrazów, ale po prostu mam taką ekstazę, bo Izaya płakał, przyznał się do swojej słabości, biegnie do Shizusia, płacz, prawie się zabiłem, a ten go przytula, awww Shizu-chan, jesteś taki zajebisty, nieważne 3 w nocy czy 10 rano, zawsze otwierasz drzwi xD
Dobra, ogarnęłam się już, to przejdę do tej normalniejszej części tj. zamęt w głowie Izayi. Po prostu ubóstwiam te krótkie, konkretne zdanie, trochę nieogarnięte, robię coś nie wiem co, pełno pytań, niedomówień - genialnie po prostu. Aż tak sobie to odtworzyłam w wyobraźni i stwierdziłam, że to straszne. W ogóle schizofrenia to przejebana choroba x.X
Ale tak się cieszę, że była fuga i że ją w taki fajny sposób opisałaś. Tak mi się to podobało.
Roppi, lubię cię, ale wypierdalaj. Idź się zabijać gdzie indziej.
Izaya, nie ćpaj ;c bo jeszcze się role przestawią i to ty będziesz gonić shizusia, nooo
Wgl. te słowa Shizuo, jak opieprza Oriharę, waaaaw, ostro, ale jak szczerze. Dobrze mówi, polać mu.
Taak! Przekroczył granicę, będzie seks ^^
Tylko się tak zastanawiam... bo jeśli ten cały psychiatra jest taki niesamowity i wgl. to się nie domyślił, co się z nim mogło stać i że lepiej sprawdzić dalsze stacje? o_O A tak, to ,,psycholodzy''.
Pozdrawiam i w ogóle udanego wyjazdu ^^
O kurwa.
OdpowiedzUsuńHaru jesteś Bogiem.
Boże to było genialne. Te wszystkie emocje i to jak Iza Iza prosi Shizu - chana o to, żeby z nim został ♥ Boże i to jak strącał jego rękę *__________*
Albo jak się pokłócili i Iza Iza pokazała emocje *~* No normalnie zarzygam tęczą dom XD Ale najlepsza w tym wszystkim była końcówka gdy nie wiedział kim jest i co robi. TO BYŁO MEGA *_______________* ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Boże, genialne.. albo jak płakał przed drzwiami Shizuo to było takie awwwww *-* Po prostu perfekcja *___*
Pozdrawiam!
Powiem jedno: ZAJEBISTE. Normalnie: ZAJEBISTA ZAJEBISTOŚĆ.
OdpowiedzUsuńRyczałam na tym rozdziale ;-; Bo był śmutny, nio.
Strasznie podobała mi się kłótnia Shizuo z Izayą, to jak Iza-kun nie wiedział kim jest, a to gdy Shizu-chan powiedział mu, że od trzech dni go szukają wywołało u mnie taką reakcję: O.O Wat...? Ne ogarniam ._. xD
Najsłodszy moment w tym rozdziale: gdy Iza Iza płakał przed Shizuo. Zachowywał się wtedy tak fajnie *U* W mojej głowie pojawiło się słowo: obłąkanie, ale ne wiem czy pasuje hehe ^^"
I to jak Shizu-chan przytulił go do siebie *UU* Aw aw aw aw aw aw rzygam tęczą~!...Później wyczyszczę monitor xD
Chyba sobie to jeszcze raz przeczytam, bo to jest takie zajebiście zajebiste, że nie idzie tego ne czytać *~*
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kocham ten rozdział~!
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
Umm... nwm co napisać, to było takie...
OdpowiedzUsuń"takie..." w sensie pozytywnym :)
Pisz szybko kolejny rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńzaklepuję.
OdpowiedzUsuńszablon - dostosuj - tło - wklepujesz na bloga swój obrazek - wyrównanie: ustawiasz gdzie chcesz aby był obrazek - pod tym masz liste i wybierasz z niej "nie powielaj" + jesli chcesz żeby obrazek przesuwal sie wraz z blogiem jak u mnie to ODznaczasz "przewijaj wraz ze strona"
Dziękuję bardzo :D
Usuńno problem. aokagoszka u mnie~
Usuń*
psysłam skomentować.
nie jesteś idiotą izaya! D: dobrze zrobiles! znaczy my fangerly jestesmy z ciebie dumni! XD podrzucimy wam lubrykanty czy coś 8D
oh boże shizu jestem z ciebie dumna ;-; ale nie zdepcz izayiii D: izaya nie zasłuuużyyył on poczebuje tweeej milosciiiii / wyje dalej
jak ktoś się mnie pyta czy spie jak mnie najpierw obudził to mam ochotę wpierdolić mu z prawego sierpowego 8D
uwo nie spodziewalam sie takiej szczerej odpowiedzi po shizuo .-.
lecisz na ta uparta pchle shizuś
jak izaya odstawi prochy to juz w ogole bedzie kosmos, niech lyka na zdrowie xD
shizu sie o niego chyba serio martwi *wgap na monitor* uwooooh wyczuwam miloooosc ♥♥♥
;-; izaya tak mi cie żaaaaaal *myzia go po glowie* ale ten sms byl dobry. "pomocy" takie proste slowo, a jaka posiada w sobie glebieee... shizuu ratuuuj goooo
"-Potrzebuję twojej pomocy- dodałem po chwili" NO KURWA ANRESZCIE! *otwiera szampana*
"To była pierwsza noc, gdy nie zrzuciłem ręki Shizuo. " weheeeeeeeeeee *_________________________*
miłoooośc, miłooooośc wszędzieeeee ♥♥♥
dodałam shot aokise. zapraszam
UsuńI jak mam czekać 10 dni bez niczego? Jesteś nienormalna, że każesz mi to robić. Wstawiaj rozdział i to już! XD Muszę ci powiedzieć, że ta akcja na końcu jest taka urocza~ Bardzo cieszę się, że poprosił Shizuo o pomoc. Trzeba to było zrobić już dawno i, kurde, nie zrzucać z siebie jego ręki. O! A najlepiej to cały czas go całować, żeby było jakoś fajniej. :) Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić przez resztę wakacji, ale i pisać dla nas rozdziały. ^-^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przepraszam za ten nieogar. XD
KOOOOCHAAAM CIEBIE I TEN FANFICK <333333
OdpowiedzUsuńA tak teraz będąc bardziej ogarniętym. To ten, tego. Nie no, nie mogę. UWIELBIAM <333
A żeby nie wyjść na chorą psychicznie, czy coś w ten deseń... "Wyjdź, wyjdź i nie wracaj" "Bardzo chętnie", to było świetne. Takie pospolite, a i tak miałam problem z przełykaniem śliny, bo wiesz, ta gula w gardle i te sprawy ;-;
No i te rzucenie się pod pociąg, a potem pójście do Shizusia... i ten przytul, o tak, ten przytul był ważny... I te "Potrzebuję pomocy"... i kurczę, kurczę, a potem zasnęli obok siebie! *^*
Wieeem, że to ogólnie jest nieogarnięte, przepraszam. Ale ja inaczej nie umiem ;-;
Jakbyś mogłaa, to weź powiadom o nowej notce ;___; (zureteiku.blogspot.com)
właśnie przeczytałam wszystkie 8 rozdziałów i postanowiłam napisać komentarza..
OdpowiedzUsuńMogłabym napisać że świetne, cudowne ,wzruszające ale kurde szczerze ??
Te słowa to za mało :)
zakochałam się !
Pisz,pisz i jeszcze raz pisz *.*
Nie mogę się doczekać następnego
<3
Przed chwilą przeczytałam wszystkie rozdziały i nie moge się doczekać kolejnego...
OdpowiedzUsuńTO JEST TAK STRASZNIE ZAJEBISTE WHOBCDAACVNKOJBGRWTOBCEVICDDHJIFCERGJJN <3 I jeszcze ten przeuroczy koniec <3 Dodaj jak najszybciej rozdział!
i czy jest możliwość żeby być informowanym oo nowych rozdziałach?
Pozdrawiam Xx
Kurwa...takie zajebiste~!! *o* Mówiłam wcześniej, przy którymś rozdziale, że jak narazie tamten podobał mi się najbardziej~? Odwołuję to~!! o.o Ten był, jest i będzie (chyba) niezaprzeczalnie najlepszy. o.o
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie~~! A schizofrenia mnie przeraża, więc muszę się w końcu ogarnąć, bo nie chcę skończyć w kaftanku, na dodatek, zamknięta w izolatce, ani widzieć jakich nieistniejących osób. o.o
Pozdrawiam i kolorowych~