Miesięcznik Haru wydał dziś 6 rozdział, uhu. Wkurza mnie to, że dodaję w takich odstępach, chyba muszę to zmienić. Dam też małe wyjaśnienie, żeby na pewno każdy ogarnął xD Podczas schizofrenii myśli przeskakują po sobie jak na trampolinie, więc często zdania nie mają sensu, chory tworzy zrozumiałe tylko dla siebie neologizmy, mówi od rzeczy, potem wraca do tematu i w tym rozdziale będzie można to w niektórych fragmentach zaobserwować :) brzmię jak jakiś program przyrodniczy xD Wgl rozdział miał być wcześniej ale mój komputer nawalił, skasował 6 stron rozdziału przez co musiałam pisać od nowa ;_; na szczęście niedługo pożegnam się z tym złomem więc spoko :3 Wgl bardzo lubię art z tła <3
Już wakacje? Kto jeszcze siedzi w domu, a kto już na wyjeździe? :)
To nie jest tak, że schizofrenika możemy możemy podporządkować jakimś zachowaniom. Że możemy włożyć go w jakiś schemat Każdy zachowuje się
inaczej, każdy przeżywa chorobę na swój własny sposób. Bo oni są jeszcze
bardziej różnorodni niż zdrowi ludzie. Różne zachowania, słowa, lęki.
Schizofrenik może mówić, przestać i nie dokończyć, bo ma w głowie pustkę. Nie
poznasz jego myśli, skoro on sam ich nie poznaje. Żyje w spirali lęku, w świecie, który co krok się zmienia.
Myślał, że jest wystarczająco
silny, myślał, że to mu nie grozi. Pomylił się, powoli zaczął się zatracać, gubić
prawdziwego siebie.
Teraz będziecie musieli poznać się na nowo, przez pryzmat
szaleństwa i strachu. Strachu przed samym sobą, przed rzeczami, które nie
istnieją.
Tego dnia padał deszcz. Jak na złość filmowcy jednak mają
rację. Pogoda dopasowuje się do zdarzeń i sytuacji. Był prawie pewnien, że
gdyby ktoś odważył się powiedzieć „gorzej już być nie mogło“ rozpentała by się
burza. Wcześniej był tu wiele razy, nie dlatego, że była taka potrzeba. Ludzie
tutaj nie denerwowali go. Było cicho i spokojnie. Znał wszystkie ścieżki na
pamięć. Lecz tego dnia jego przyzwyczajenia z pewnością uległy zmianie.
Jego czerwone oczka bacznie obserwowały wszystkich zebranych, tak jak on,
ubranych na czarno. Przytrzymał ręką kaptur, gdy wiatr zawiał mocniej. Było tu
całkiem sporo osób. Rodzina, znajomi i jeszcza jacyś ludzie, których widział po
raz pierwszy. Po śmierci nagle wszyscy cię kochaj, co? Płaczą i żalą się.
Wszyscy, oprócz bruneta w kapturze. Bo co oni mogą wiedzieć? Czy ktokolwiek
z nich wiedział, co ten, którego tak rzewnie opłakują, zrobił? Co się
z nim działo? Ile przeżył w takim wieku? Cz którkolwiek z nich
wiedział, że tamten kochał? Izaya wiedział to wszystko. Był z nim,
pomagał, bał się go, ale nie zostawił. Został obdarzony uczuciem, którego nie
był w stanie udźwignąć. Został skrzywdzony, zmienił się. Wyobraźcie sobie umysł
człowieka jako wypolerowaną szklaną kulę. Czerwonooki z kamienną miną
wpatrywał się w nagrobek z nazwiskiem przyjaciela, a na jego umyśle
pozostały nieodwracalne rysy i zadrapania. Przez to wszystko co się stało,
zmienił się i już tego dnia wiedział jedną bardzo ważną rzecz.
-Ludzie, są słabi-powiedział, gdy został sam przy grobie.
Ludzie mogą myśleć, że są silni, mogą takich udawać, ale zawsze znajdzie się
coś, co doprowadzi ich do granic. Izaya nie chciał taki być. Nie chciał być
słaby, nie chciał już nigdy więcej płakać. Chciał znaleźć wszystkie te
słabości, zanim one znajdą jego. Kento zabił się z powodu jednego
człowieka, więc co by było, gdyby kochać więcej niż jednego?
Do końca dnia się do niego nie odezwałem. Nie miałem ochoty
na żadne zaczepki czy komentarze.
Nigdy nie prosiłem, żeby mi pomagał. Ani on, ani nikt inny. Ale on to w szczególności. To
wszystko jest jakieś dziwne, ten spokój i delikatność w ogóle do niego nie pasuje. Gdzie się podział Shisuś, który w kilka minut robił z ulic pobojowisko? Mimo później pory odebrałem telefon od jednego członka Zielonych.
Powiadomił mnie, że jutro przyjdzie po informacje, jakie udało mi sie zdobyć. Świetnie, że przypomniał sobie o tym w takim momencie. Ostatnimi
czasy byłem strasznie zmęczony. Odbieranie tylu bodźców na raz nie działa
dobrze na moją psychikę. I żeby te wszystkie bodźce były prawdziwe. Westchnąłem i przetarłem dłonią po twarzy. Leżałem w łóżku, ale wyjątkowo nie
mogłem zasnąć. Shizuo śpi na kanapie, przez co mam stracha, że jak znów będę się darł to tu
przylezie. Shinra wiele razy powtarzał mi jakie to Shizu-chan ma dobre serce i
jaki w rzeczywistości jest wrażliwy i inne pierdoły, ale z mojego doświadczenia
te cechy u niego są w śladowych ilościach. Nawet jeżeli założę, że Shizuo
faktycznie posiada jakieś ludzkie cechy i odruchy, to to chyba nie zobowiązuje
go do okazywania ich największymu wrogowi. Tak samo ja nie powinienem mu
jakichkolwiek słabości pokazywać. Przekręcilem się na drugi
bok i przykryłem szczelniej kołdrą. To jest czyste szaleństwo.
Podłoga lekko skrzypiała przy kolejnych
krokach. Nie otwierałem oczu, uparcie
starając się przekonać i siebie, i tego kogoś, że śpię i nic nie jest w stanie
tego naruszyć. Nie wolno mi panikować, nie wolno mi krzyczeć ani nawet się
teraz ruszyć. Czułem na sobie ten lodowaty wzrok, każdy najcichszy dźwięk
przyprawiał mnie o szybsze bicie serca i gęsią skórkę. Ciekawe, czy było
słychać jak szybko bije. Oby nie. Nie wiedziałem kto to, co to ani skąd to. Chodziło po
pokoju bacznie mnie obserwując. Na początku myślałem że to może Shizu-chan, ale
szybko odsunąłem ten pomysł
jako zbyt nieprawdopodobny. Ciężkie buty zmusiły mnie do puszczenia się mojej ostatniej nadziei. Nagle...
osobnik przystanął, zaśmiał się cichutko pod nosem. Oblał mnie lodowaty pot,
całe ciało przeszedł jakiś paraliż strachu. Nie wiedziałem, nie wiedziałem co się dzieje. Oczy
dzielnie miałem zamknięte, trwałem ciagle w tej samej pozycji, choć bardzo
chciałem ją zmienić. Pod pościelą zacisnąłem dłoń i pech
chciał, że to była moja zraniona ręka. Mimowolnie zacisnąłem mocniej powieki. Zów ten chichot. Odejdź, odejdź, odejdź!- powtarzałem w myślach.
Nienawidzę się bać,
nienawidzę uczucia leku, nieświadomości i całego
tego syfu. Czuję się wtedy niepewnie, niezbyt wiem co robić,
wewnętrznie panikuje, gdy emocje chcą wyjść na zewnątrz. W miarę doświadczenia
nauczyłem sie panować nad tym, czego przykładem jest aktualna sytuacja. Po
chwili wszystko ucichło, przestałem czuć sie obserwowany. Taka swoboda oblała
moje dygocące ciało. Zmieniłem pozycję i nie myśląc już dłużej, zasnąłem. Czekam na noc,
ktora prześpie bez rewelacji.
-Tartak?!Kurwa, mogliśmy się tego domyślić-Kaoru, tak na
imię miał mój gość, uderzył pięścią w moje biurko. Mogliście, ale niestety nie
należycie do inteligentów. Na szczęście jestem taki ja i zawsze można się do
mnie zgłosić po informacje, wciągając mnie tym samym w wiry wydarzeń. Uwielbiem
moją pracę.
-No, to skoro już znacie ich bazę, to zapewne szykuje się
jakaś zemsta czy coś w tym rodzaju- oparłem się łokciami o stół, podpierając
brodę na ręce.
-No oczywiście, że tak! Tak im dokopiemy, że się nie
pozbierają! Nie będą nam przeszkadzać w interesach już nigdy więcej- opowiadał,
żywo gestykulując.
-Interesach? A więc chodzi o coś więcej niż tylko zwykła
wojna gangów?- moi goście mają mi chyba coś do zaoferowania. Mówię goście, bo
przyszło ich dwóch. Niestety ten drugi od samego początku dziwnie na mnie
patrzy i śmiem podejrzewać, że mnie nie lubi. No cóż. Wróćmy do mojego
rozgadanego rozmówcy.
-Panie Orihara- jak oficjalnie- w tym świecie zawsze chodzi
o coś więcej.- odpowiedział powiażniej. Jak dla mnie to zawsze chodzi o
pieniądze, niech myśli co chce.- Srebrni strasznie się się panoszą, powinni
znać swoje miejsce. Do tego podkradają się do naszego dostawcy i nasi dilerzy
nie…- naburmuszony kolega dźgnął go dłonią pod żebra.
-Proszę wybaczyć, ale wychodzimy. Kaoru, chodź- wstał
z krzesła i wyszedł, a Kaoru za nim. Powiedział za dużo, ale jak dla mnie za
mało. Chyba się nakręcę, dawno nie było żadnej ciekawej akcji między gangami.
Wstałem I popatrzyłem przez okno.
Aż mnie nostalgia łapie. Pamiętam, kiedy jako gówniarz zaczynałem swoją
„karierę“. Zaczynałem od gangów, prostych zleceń. Ciągle pamiętam tą
adrenalinę. Mała podróż w czasie? Pomyślmy, o co tym gangom chodzi. Dlierzy…
Dilerzy broni, samochodów, narkotyków. Tylko te mi przychodzą do głowy.
Samochody odpadają na starcie, handlarzy bronią rozbiła ostatnio nasza genialna
tokijska policja, więc zostają dragi.
-To może mieć sens-powidziałem do siebie i poszedłem do
kuchni po gazetę, którą tam zostawiłem. Już na drugiej stronie możemy
przeczytać, że jakieś tajemnicze tabletki stają się coraz bardziej popularne
wśród uczniów. Nie był jak na razie objawów śmiertelnych czy coś, więc póki co
obserwują. No bardzo mądrze, ale nie ważne. Narkotyki w szkołach to nie jakaś
nowość, więc zbytnio się nie zainteresowałem. Wskarzcie mi szkołę, na której
tyłach nie jarają sobie trawki. Jeżeli to o te tabletki chodzi, to mam fart.
Dowiem się czegoś więcej, jeżeli będę o krok przed nimi i dobrze to rozegram,
Srebrni zajmą się Zielonymi, a mi dadzą spokój.
-Piękny scenariusz, idę na miasto. Hibiya pilnuj domu-
rzuciłem do mojej królweksiej wersji, która obracała się na moim fotelu za
biurkiem.
-A co ja pies!?
-A ty dokąd?!- zapytał Shizuo, którego spotkałem w drzwiach.
-Do miasta. Muszę coś załatwić- odpowiedziałem, próbując go
wyminąć, ale on zablokował przejście ręką.
-Ale że sam?
-Dokładnie tak. Spokojnie, niedługo wrócę. Poczekaj
z kolacją czy coś.
-Izayaaa…
-Już, już spokój. Przecież nie możesz mnie pilnować na
każdym kroku.
-Wydaje mi się, że o coś takiego chodziło Saruhiko.
-Oj tam, nie sprecyzował. To naraski, Shizu-chan-
przeszedłem pod jego ramieniem i ziknąłem na klatce schodowej.
Znowu to samo. Wychodzę i czuję na sobie ten dziwny,
lodowaty wzrok, dochodzący ze wsząd. Mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą,
że słyszą moje myśli. Czuję jakby ktoś mnie śledził. Szedłem dalej, starając
się ignorować uczucie, że ktoś przewierca się przez tył mojej głowy. Czuję na
sobie presję i takie dziwny strach. Niekontrolowanie przyspieszyłem kroku,
uważnie i niemal paranoicznie obserwując ludzi na około. Ktoś się zaśmiał i
szybko obróciłem głowę w tamtym kierunku. To tylko grupka dziewczyn. Nie
dobrze, panikuję, denerwuję się. Nie mogę się tak zachowywać za każdym razem,
gdy wychodzę z domu! Ciekawe czy ludzie też czują taką presję, gdy ich
obserwuję. Czy czują się śledzeni i obserwowani?
Czują. Ludzie wszystko czują. Teraz twoja kolej. Poznaj
jak to jest, gdy ktoś cię śledzi, gdy patrzą na każdy twój ruch. Boisz się,
prawda? Panikujesz, szalejesz.
Oh, przyspieszasz?
Dalej, biegnij!
Uciekaj!
ALE PAMIĘTAJ!
Są rzeczy, od
których nie uciekniesz.
Oparłem się o mur jakiegoś zaułku. Pochyliłem głowę, ręce
oparłem na ugiętych kolanach. Ledwo stałem, szybko oddychałem.
-Ej, kto to?
-Nie wiem, chowaj lepiej towar.
-A to nie czasem…
-Orihara- szepnął.
-Uciekał przed Heiwajimą?
-Bredzisz to nie on.
-To on! To jest…
-Izaya Orihara
-We własnej osobie.-potwierdziłem ich domysły, podchodząc
bliżej. Towar, jacyś gimnazjaliści. Aż szkoda przegapić okazję. Jest jakaś
szansa, że dowiem się czegoś od nich.- Czyli wiecie jak się nazywam. Coś jeszcze o mnie wiecie?
-Jesteś informatorem- odpowiedział ten sam chłopak trochę
niepewnie. Uśmiechnąłem się w typowy dla mnie sposób.
-Czyli wiecie o mnie dwie rzeczy. Jak się nazywam i co
robię. Wiecie na czym polega moja paca?-zapytałem i nie czekając na odpowiedź
przerażonych uczniów, kontynuowałem wypowiedź.-Zbieram, sprzedaję i wymieniam
się informacjami. W tym momencie dokonuję takiej wymiany z wami-wskazałem
na nich palcem.-A skoro wy wiecie o mnie dwie rzeczy, a ja o was nic, to to
chyba troszkę niesprawiedliwe. Wyrównajmy więc nasze konta.
-Ch-chcesz wiedzieć coś konkretnego?- młodzi dali się
wciągnąć w mój mały przekręt. Strach jednak paraliżuje zdolność logicznego
myślenia. Dobrze choć raz widzieć go na twarzy innej niż własna. Udałem
zamyślenie po czym zapytałem:
-Co twój kolega chowa w rękach?
Blondyn, o którym była mowa drgnął i otworzył pięści,
pokazując trzy foliowe torebeczki z trzema tebletkami. Wziąłem jedną
z nich i położyłem sobie na ręce. Kusiło mnie żeby polizać, ale jeżeli to
jakiś mocny syf, to lepiej nie tykać.
-Uuu pomarańczowe tabletki. Coś mi się zdaje, że to nie
żadne witaminy. Zachciało się czegoś mocniejszego niż landrynki, co?-
podrzucałem sobie woreczek w dłoni, a ich oczy dokładnie go śledziły.- Rodzice
wiedzą, że rozpoczynacie przygodę z ćpaniem po kątach?- spytałem. Szczerze
wyglądali mi na porządnych uczniów. Albo raczej kujonków frajerów.- Co to jest?
Nigdy nie widziałem czegoś podobnego?- wyglądały jak cukierki. Nie lubię
słodzyczy.
-T-to Orange. Jeden z trzech Sygnalizatorów. Kupiliśmy
od takiego jednego gościa. Wzieliśmy na próbę, miał nam poprawić pamięć, dodać
energii i w ogóle! Proszę, nie mów mojej mamie!- trzeci z nich chyba nie
wytrzymał napięcia, które się nam wytworzyło i wysypał wszystko. Westchnąłem
tylko i przykucnąłem przy skulonym chłopcu.
-Dzięki za informacje, wywiązałeś się z umowy i
powiedziałeś nawet trochę więcej.-położyłem dłoń na jego ramieniu, a on
podniówł wzrok. Pozostali stali w szoku.-Nie znam twojej mamy-chyba- więc o to
się nie martw. Ale powiem ci coś, jesteś za słaby na to. Patrząc po tobie mogę
spokojnie powiedzieć, że lepiej by było, gdyby jedynym białym proszkiem
z jakim będziesz miał styczność był Vibovit. Ale, skoro mówisz, że Orange
ma takie stymulujące właściwości, to może i by ci się przydał…- wsadziłem w jego
dłoń woreczek z tabletką. Wstałem i jeszcze raz spojrzałem na całą grupkę-
Wy natomiast róbcie co chcecie.- pomachałem do nich i odszedłem. Sygnalizatory. Pierwsze słyszę. Kojarzy mi się
z sygnalizacją świetlną, ale o co chodzi to nie wiem. Szedłem sobie dalej,
z ciągłą świadomością, że wszyscy skupiają na mnie swój wzrok. Chyba będę
musiał trochę poobserwować szkoły, powinienem tam złapać któregoś
z dilerów i zobaczyć o co chodzi. Nagle moją uwagę przykół plakat. Reklama
Cyrku przyjeżdżającego do miasta. Ludzi dalej to bawi? Sami robią większy cyrk. Może raz w życiu
byłem w tym wielkim namiocie.
-Wydaje się fajne. Pójdziemy?
Koło mnie stał Psyche i wgapiał się w kolorowy plakat. No
tak, zapomniałem że on ma jakąś duszę dziecka.
-Nigdzie nie idziemy. Są ważniejsze rzeczy niż tresowane
słonie- odpowiedziałem stanowczo. Zrobił naburmuszoną minę i założył ręce na
piersi wielce obrażony.
-A z nim poszedłeś.
-I to był pierwszy i ostatni raz gdy odwiedziłem to miejsce-
nie wierzę, że rozmawiam z nim na środku chodnika.
-A więc pamiętasz.
-Ostatnio pamiętam
coraz więcej.
Pewnego dnia Kanto dostał wypustkę ze szpitala. Mógł wyjść
na miasto w godzinach 9.00 do 19.00. Po zażyciu odpowiednich leków wraz
z Izayą wyszli do miasta. Izaya bardzo cieszył się na ten dzień, dawno nie
widział przyjaciela w normalnych warunkach i z jego dawnym zachowaniem.
Spędzili miło dzień, spotkali też paru innych znajomych Kento. Do miasta
przyjechał cyrk, więc wybrali się tam na wieczorny pokaz. Było fajnie, do
przerwy. Kento wyszedł do łazienki i nie wrócił. Izaya nieco się przestraszył,
w końcu miał go pilnować i na niego uważać. Wyszedł z występu i poszedł go
szukać. Już miał dzwonić po pomoc, gdy znalazł go za jedną z przyczep.
Leżał na ziemi, nie ruszał się, nic nie mówił, wgapiał się w nocne niebo
przerażonym wzrokiem. Izaya nie wiedząc co zrobić, zadzwonił po karetkę.
Zabrali chłopaka słusznie stwierdzając napad lękowy. Brunet miał już dość. Może
i zdążył się przyzwyczaić do dziwnych napadów, ataków i lęków przyjaciela, ale
ciągle się na niego gniewał. Czemu był tak słaby, że poddał się takiej
chorobie. Izaya był pewnien, że gdyby to jego spotkało coś takiego,
poradziłby sobie. Nie dałby się oszaleć, wytrzymałby. Poradziłby sobie, nie
byłby słaby.
-Oczywiście, przecież doskonale sobie radzę.
-Bardzo. A dowodem na to ma być konwersacja z słupem-
obróciłem głowę. To Shizuo i jego zaczepki.
-Po coś za mną lazł- powiedziałem, ignorując poprzedni
tekst.
-Bo mi chamsko zwiałeś i utrudniasz mi pilnowanie ciebie-
stwierdził, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Dorównał mi
kroku.
-Nie jestem dzieckiem, nie trzeba mnie pilnować-wsadziłem
ręce do kieszeni. Tak bardzo nie chciałem wracać do domu jak najdłużej, żeby
przebywać z nim jak najmniej, a on tym czasem on sam do mnie przyszedł. I
powiedzcie potem, że to ja prowkuję.
-Nie trzeba? A kto pod moją nieobecność pociął się nożem
sprężynowym. I to takim, którego używał już tysiące razy na mnie, hę?
Hehe, właśnie jak
tam rana. Boli dalej? Hehe.
Koło mnie szedł samozwańczy Pan Przeznaczenia. Nie
odpowiedziałem na jego pytanie, ale on dalej psychicznie cieszył facjate. Znów
z kapturem na głowie, znów nie widzę jego twarzy. Dopiero teraz
dostrzegłem, że na nogach ma ciężkie buty. Chyba coś w rodzaju glanów. Tak więc
szedłem sobie między dwoma świrusami, w dodatku wyższymi.
A niższy świrus w
środku, hehe. Bardzo symetryczny układ.
-Co ci do tego Shizu-chan? Nie powinno cię to obchodzić, czy
się potnę nożem czy deską do krojenia. Swoją drogą dziwnie wymyślili. Deska do
krojenia a nie kroi. Martwisz się o mnie czy jak?- Przeznaczenie zaśmiał się i
pacnął ręką w czoło.
-Izaya, zbaczasz z tematu. Poza tym nie martwię się. Po
prostu udowaniam ci że sobie z sobą nie radzisz. Mówiłem ci, wyjdzie na
moje. Nie wytrzymasz sam ze sobą i naprawdę będzie trzeba cię pilnować-dopiero
on uświadomił mi, że moje myśli zobaczyły nieco z kursu wypowiedzi.
Dziwne, bo to już któryś raz dzisiaj.
-Do niczego takiego nie dojdzie. Nie znasz mnie? Wyplączę
się z każdej sytuacji, mi nie trzeba pomagać-Shizuo westchnął
z rezygnacją i odpalił sobie papierosa. Chyba uznał moje zwycięstwo w
rozmowie. I dobrze, bo on nie ma racji. I nigdy jej mieć nie będzie.
Naprawdę sądzisz,
że tej pomocy nie potrzebujesz?
Nie mogę rozgryźć o co chodzi z tym zakapturzonym
gościem. Jest halucynajcą i w ogóle, ale moje halucynacje zawsze miały ze mną
jakieś powiązanie. Moje kolny, Kento, gang Srebrnych. A on? Urwał się ni
z tego ni z owego i przepowiada moją śmierć w młodym wieku. I jeszcze
śmie się nazywać Panem Przeznaczenia. Co za burżuazja. Co takiego on ma ze mną
wspólnego?
Jest jeszcze inna rzecz, na którą zwróciłem uwagę. Ludzie
dalej się na mnie patrzą, ale już nie w ten sam soposób co wcześniej. Teraz dziwi ich moja pokojowa relacja
z Shizusiem, ale już nie przerzerają się przez mój umysł. Tak jakby jego
obecność im na to nie pozwalała. Nie czułem się śledzony, obserwowany, nie
słyszałem głosów ze wsząd. Było tak jakby bezpieczniej. To chyba jedyny plus
jego towarzystwa. No proszę, więc jednak jest pożyteczny.
-Shizuo, głody jestem. Zrobiłeś coś może przez ten czas jak
mnie nie było?-zapytałem z nadzieją, kopiąc leżący na ziemi kamyk. Shizuo
aż się zakrztusił dymem jak to usłyszał, na co ja się zaśmiałem pod nosem.
-Chyba cię pogieło, pchło. Czy ja ci wyglądam na kucharza?-zapytał
a ja zlustrowałem go z góry na dół.
-W tym stroju to prędzaj na barmana, ale jakaś fikuśna
czapeczka i będzie jak znalazł-pokazałem mu kciuka do góry i obdarzyłem
uśmiechem.
-Izayaaa… sam się prosisz- zaczął nieco groźniej. Już miałem
coś odpowiedzieć, kiedy ktoś
potrącił mnie ramieniam na tyle mocno, że omal nie upadłem.
Ahahahaha. Będzie
ciekawie. Izaya, czy to już pora na twoją śmierć?
-Jak leziesz, ty…ooo kogóż to moje piękne oczy
widzą!-wykrzyknął mężczyzna w czapce z daszkiem przekręconym na bok. To on
szturchnął mnie w ramię. Przełknąłem ślinę. Tylko nie oni. Chyba miałem za dużo
szczęścia w tym dniu, czyżby los postanowił wyrównać szalę? … Los?! Szybko
spojrzałem na zakapturzonego psychopatę, a on stał oparty o ścianę i dalej psychotycznie
się uśmiechał.
-Izaya Orihara- wywołał moje imię. Obróciłem się w stronę
gościa, wyglądającego jak jakiś uliczny raper.- Izaya, Izaya,
Izaya!-wyśpiewywał moje imię powoli do mnie podchodząc.
-Tak , to moje imię-odpowiedziałem. Zacisnąłem dłoń na
scyzoryku.
-Oh, a więc to jednak ty~ Wiesz, nasz Szef cię szuka. A jako wierny Srebrny
powinienem mu chyba pomóc, nie sądzisz.
-Chyba taka twoja powinność, jako podwładny-odparłem pewnie.
-To co ty na to, dasz się grzecznie złapać i zaprowadzić do Szefa,
czy mamy być mniej mili- zaproponował. Za nim stało kilku jego kumpli. Rany, te
gangi zawsze chodzą stadami, normalnie gorzej niż dziewczyny. Otwierałem już
usta, żeby odmówić obu propozycją, jednak Shizuo ubiegł mnie w mowie:
-Srebni?-upewnił się przez zaciśnięte zęby, łamiąc w palcach
papierosa.
-A ty to kto- rzucił raper bez większego szacunku w głosie.
Jeden z jego koleżków szepnął mu coś na ucho.-Ahhh Shizuo~ Sławny Shizuo
Hejwajima, którego udało nam się bez problemu powalić na ziemię-opowiadał dumny
z siebie.- Jeżeli dalej jesteś taki słaby jak ostatnio, to proszę, stój w
miejscu i czekaj aż skończymy z twoim kolegą- mówił dalej z pełnym
lekceważeniem najsilniejszego człowieka w mieście. Normalnie mnie zatkało, co
się raczej nie zdarza. Mówił do Shizu-chana jakby ten był co najmniej
gimnazjalistą, stawiającym się o byle pierdołę! Ludzie są jednak niesamowici.
Kątem oka zerknąłem na blondyna. Zaciskał zęby, żyłka mu pulsowała,
przyspieszył oddech. Oni dzisiaj zginą marną śmiercią, po przez rozsmarowanie
na chodniku. Dawno nie widziałem Shizuo tak wkurwionego.
-A więc to wy, przebrzydłe sukinsyny! Zapłacicie za tą
zniewagę-wydzedził przez zęby i rzucił się na nich.
-Yamaha, Isano, bierzcie Oriharę. Reszta idzie się zabawić
ze mną- powiedział z pewnym uśmiechem, odbierając od kolegi kij
basebalowy. I tak oto rozpoczął się istny rozpierdziel, w którego samym śroku
tkwiłem ja. A że w walkach w ręcz nie należę do najmocniejszych, jedyną opcją
dla mnie była ucieczka. Szybko wymijając moich napastników, rozcinając jednemu
rękaw, a drugiego kopiąc w brzuch, udało mi się utorować sobie przejście.
Wymijając ludzi wbiegłem na tyły jakichś budynków. Szybko rozeznałem się w
sytuacji, oni dalej za mną biegli. Wszedłem na śmietnik a z tamtąd na
balkon. Po balkonie dostałem się na nieco wyższy i z tamtąd obserwowałem
oniących mnie mężczyzn. Stanęli pod balkonem, rozglądając się za mną.
Stwierdzili, że mnie tu nie ma, jeden przeklął siarczyście i pobiegli dalej.
Uśmiechnąłem się do siebie i zszedłem ostrożnie na dół. Szybszym krokiem
wróciłem do domu. Shizuo… on powienien sam niedługo wrócić.
Dobra, zdążyłem się ogarnąć, zmienić opatrunek, zrobić obiad
i zjeść swoją porcję, a Shizuo dalej nie ma. A jak naprawdę go załatwili?
Trochę ciężko mi w to uwierzyć, dziś był naprawdę wkorzony. Westchnąłem i
rozejrzałem się po mieszkaniu. Nic się nie zmieniło. No, może oprócz torby
Shizu-chana, która leży koło kanapy, na której spał. Rano nie zwróciłem na to
uwagi, ale jego koc i poduszka były ładnie poskładane. Czyżby Shizuo lubił
porządek? Zabawne, nie myślałem że należy do takich osób. W tym momencie do
mieszkania wszedł wyżej wymieniony.
-Woo… Shizu-chan wyglądasz jak wrak człowieka.
-Oni nie lepiej. Zamknij się i weź mi trochę pomóż-
zarządał. No nic to, podszedłem do niego pomogłem dojść do kanapy, na którą
opadł kompletnie bezsilny.
-Chyba trafili ci się ostrzy przeciwnicy- stwierdziłem
oczywistą oczywistość, a on zmierzył mnie wzrokiem.- Dobra dobra, już się
zamykam- poszedłem do łazienki, zmoczyłem mniejszy ręcznik zimną wodą i
zabrałem apteczkę. Z całym ekwipunkiem udałem się do salonu.
-Wow, więc jednak masz ludzkie odruchy. Pomagasz mi?-zapytał
sugestywnie, zdejmując z siebie koszulę. Rzuciłem mu ręcznikiem w twarz, a
apteczkę położyłem na stolik.
-Chyba nie w tym życiu-odpowiedziałem i puściłem oczko, po
czym udałem się do siebie do pokoju.
Jakoś wieczorem do mojego pokoju przyszedł Shizuo i
bezceremonialnie walnął się na moje łóżko. Chyba kpi. Przynajmniej się
przebrał. Ale dobra, postanowiłem go ignorować.
-W kuchni był ryż z warzywami, pozwoliłem sobie zjeść-
powiedział po chwili. Wywróciłem oczami i odwróciłem się w jego stronę i
oparłem głowę na oparciu krzesła.
-I?
-To była najgorsza rzeczy jaką w życiu jadłem. Powinieneś
mieć zakaz wstępu do kuchi-stwierdził z pełną szczerością.
-Bo ty to niby lepiej gotujesz- odgryzłem się.
-No raczej. Jutro się przekonasz.
-Phi. Nawet w głupim gotowaniu chcesz konkurować?
-Czemu nie. Lubię, gdy przegrywasz- uśmiechnął się pewny
siebie i założył ręce pod głowę.
-Więc jednak mamy jakieś podobne cechy-nastała chwila ciszy,
którą zaraz przerwałem.
-Nieźle cię załatwili. Jak to się w ogóle stało, żę
skończyłeś w bandażach?- dopytywałem. W sumie ciekawie widzieć, że Shizuś
jednak nie jest taki silny.
-Wyglądali znacznie gorzej gdy z nimi skończyłem. Są po
prostu cwani, ruszają całą grupą. Mieli szczęście, że przyjechały gliny, bo
szpitalem by się nie skończyło.
-Policja? W takim układzie czemu nie siedzisz sobie na
komisariacie za walki uliczne?
-Gość spojrzał na mnie i kazał iść do domu. A tamtych
zgarnął. Tak mi się fartnęło-powiedział. Przyciągnął do siebie moją poduszkę i
podrzucił kilka razy.
-Nie fartnęło, tylko nawet gliny się ciebie boją-poprawiłem
go.
-Lepiej dla mnie-odparł, a poduszka spadła mu na głowę.-
Śmierdzi tobą.
Pokręciłem głową na tą uwagę i wróciłem do swojego
poprzedniego zajęcia. Shizuo chyba wkopał się w podobne bagno, co moje. Potem
dopytywał się też o moje starcie ze Srebrnymi. Opowiedziałem, potem jeszcze
żeśmy się o coś sprzeczali. Trochę dziwnie tak z nim rozmawiać. W sensie,
bez żadnych krrzyków i przemocy. Tak jakoś inaczej. Nie, żeby mi to jakoś
przeszkadzało, ale trochę brakuje mi tych dawnych ulicznych walk. Bo widzieć
Shizuo z innymi emocjami niż złość jest dla mnie czymś zupełnie nowym.
Boisz się, prawda?
Boisz się tego
nowego uczucia.
Nie boję.
Czujesz się
stabilniej? Naciesz się, bo w twojej układance zaczyna brakować elementów. Jak
to jest, gdy musisz ułżyć dwustronne puzzle, żeby to wszystko nabrało sensu?
-Izaya, wszystko z tobą w porządku. Dziwnie wyglądasz.
Może i teraz czujesz się bezpieczniej, ale tylko poczekaj
aż zostaniesz sam. Poczekaj, aż Shizuo zniknie z twojego pola widzenia.
To możliwe, wiesz o
tym.
Bo wy nie umiecie
żyć razem.
To co teraz
widziesz to tylko iluzja.
-Co jest iluzją…
Wszystko. Cały twój
świat stał się jedną wielką iluzją.
-Shi-Shizuo wiesz… Ja się chyba położę.
-Taa lepiej…E-ej Ale nie na podłodze!
-Gdziekolwiek.
Nie słyszałem co mówił, nie wiedziałem co robił. Mój umysł
zamknął się na wszystko dookoła. Co jest iluzją? Wymysłem? A co prawdą?
Zostałem zamknięty w wielkiej pustce, w spirali lęków i myśli, z których
nic już nie rozumiem.
Jutro miałem mieć kolejne spotkanie z Saruhiko.
porno. wheee.
OdpowiedzUsuńkagomidoszka u mnie~
Usuńogej. dobra przylazłam.
Usuńtylko jeszcze tak ci krótko odpiszę, że KagaMido to nie dziwny pairing. Serio. Ma mnóstwo fanów. Ja was jeszcze zaskoczę.
dobra zią, ładny nagłówek.
ładne podsumowanie schizofreników. aprobuję
gadanie do nagrobków zawsze spoko. oh zią pragnę deszcze. jest cholernie goraco. chyba umieram.
to keidy krzyczał odejdź odejdź odejdź bylo takie ludzkie. podoba mi się
oooh uwielbiam uwielbiam te wesole rozmowy shizu x izaya ♥ sa przeplnione miloscia, kocham tych pojebow, awsy
opieprzę cię. mogę? jak nie to trudno, musze cie opieprzyć. w tym rozdziale brakuje mi klimatu psychozy. schizofrenia izayi to jedno, jest bez emocji, uczucia, jakbys sie zmuszala, do tego brakuje otoczki klimatu drr. widze za ludzie ci tu slodzą, ja nie mam zamiaru. z rozdzialu na rozdzila sie poprawialas, wzielas moja rade do serca dotyczaca izayi i nagle bum! wsyskto zniklo. zią ja nie mowie ze ten rozdzial ejst zly itp itd ale widze ze poziom spadl. nie dopusc do tego :<
saruhiko, wypierdalaj. ;-;
smutłem ze juz koniec.
pozdereczka ♥
przepraszam jesli cie urazilam. po prostu naleze do osob ktore wola dac rade zeby bylo z rozdzialu an rozdzial czoraz bardziej szuper :<
Usuń*pacpac* gambaruuuj czymam kciuki ;-; ♥
UsuńWaaw... przywitał mnie taki uroczy i ładny art, na którego sam widok się uśmiechnęłam. Jest śliczny. No, ale art taki miły, a potem czytam sobie o urojeniach Izayi, na temat tego, że ktoś go obserwuje. Jest sam w pokoju. W pokoju jest ciemno. Ktoś mu chodzi po tym pokoju. Nie tylko chodzi, ale też się jeszcze patrzy. Aż mnie dreszcz przeszedł. Nie dość, że ma halucynacje i masę innych urojeń, to jeszcze ktoś za nim chodzi. Mieć tak bardzo przejebane x.X
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się pierwszy akapit, (jakby wstęp?) w pewien sposób obrazujący świat schizofrenika. I fajnie, że to jest tak ,,wpisane'' w sytuację Izayi. Taa, Orihara, który ma twarde zasady oraz trwały system wartości, nagle to wszystko gubi i musi zaczynać od nowa. Rozwalony na części świat, w nierównych i niekompletnych odłamkach. Mówiłam już, że ta schizofrenia to zajebisty motyw? Waaw, Izaya, który się już zupełnie pogubił, ale dalej stara się jakoś wyjść na swój sposób, korzystać z tego, żyć dalej udając, że ,,tak, jest dobrze'' - to jest takie niesamowite. Takie... typowe dla niego i jego sposobu myślenia.
,,Deska do krojenia a nie kroi.'' - rozwaliło mnie to xD Takie inteligentne stwierdzenie, choć tak właściwie to rzeczywiście dziwnie wymyślili.
Zamęt i chaos w głowie Izayi jest po prostu tak... niezwykły. Znaczy: tak się trzeba domyślać, ale to właśnie dobrze, że jest taki nieogarnięty, pełen sprzeczności. Że on sam już nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem. Niby wiadomo, że urojenia to iluzja, ale co jest prawdą, a co iluzją?
,,Hibiya pilnuj domu'' - nie istniejesz, jesteś jakby ,,mną'', ja wychodzę, ale weeź pilnij domu. Izaya mistrz. Chociaż w sumie: to jest nawet dobre. Taka próba kontroli nad tym wszystkim, jakby chciał pokazać, że on jest ponad to. On da radę, nie potrzebuje leków, psychiatrów, pomocy, niczego.
Wgl. mam wrażenie, że ,,pan przeznaczenie'' to ten sam, co chodzi po domu i obserwuje Izayę o_O Stalker jakiś.
Wielbię za opisy schizofrenii, ale to już chyba wiesz xD Po prostu takie to dobrze zobrazowane jest, szczególnie, że te urojenia pojawiają się prawie cały czas, a nie tylko, jak się komuś przypomni. To już taka stała w życiu Izayi. I kocham opisy tego obserwowania go. Te skrajne uczucia, pośpiech, niezrozumienie, lekka panika - niesamowicie są tu oddane wszystkie myśli i uczucia.
Aww, relacja z Shizuo zaczyna się sypać, a on zauważa w nim inne uczucia niż złość i gniew. To już nie jest ten sam układ, to się powoli zmienia. Fajnie, że zaczynają mieć rozmowy bez latających przedmiotów, ale cholera, boję się, że Izaya się tak pogubi, że sam już nic nie ogarnie. Zresztą końcówka doskonale oddaje to, jak on się coraz bardziej zapada w to wszystko.
Wgl. nie ma to, jak wejść na komputer o jakiejś 2 nad ranem, żeby sobie przeczytać zacne opowiadanie o schizofrenii, a teraz się bać będę. To się nazywa inteligencja.
Pozdrawiam ^^
Wdzięczność - dziękczynienie, podzięka, podziękowanie, wyrazy wdzięczności. To wszystko to synonimy słowa ,,wdzięczność'', ale jak dla mnie to one nawet w połowie nie potrafią oddać tych uczuć. Generalnie dziękuję za komentarze i ogromnie się cieszę, że ci się podobało ^^
UsuńJa też mam obsesję na punkcie Shizayi, cicho to nic złego xD
I wgl. jeszcze przy Shizayi będąc: opisywanie tego paringu z ,,relacjami'' na podstawie: gonią się, ruchają, gonią, ruchają, ewentualnie gonią, rozmawiają, ruchają - jest niestety dość powszechne. To był jeden z powodów, dla których chciałam pisać. Chciałam, żeby w fandomie było coś jeszcze oprócz wszechogarniającego seksu xD
Rywalizacja? Dobre słowo. W sumie nie patrzyłam na to pod tym kątem, ale jeśli już to, jak dla mnie fajne to było xD Ja tam będę czekać na kolejny rozdział ,,Słuchaj tylko mnie'' , bo co jak co, ale ta schizofrenia jest niesamowita.
Pozdrawiam
Art do góry jest śliczny ^U^
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam...szczerze powiem, że na początku nie mogłam się połapać xD Ale później już to jakoś ogarnęłam. Ciekawi mnie, kto był w tym pokoju, gdy Izaya sobie 'spał'. Dziwne jest uczucie, gdy ty śpisz, a ktoś na Ciebie patrzy Cx
Coraz bardziej podoba mi się motyw shizofrenii w tym opo. Tak zajebiaszczo tu pasuje. Nie wiem czy tylko mi się tak wydaje, aczkolwiek Izayi również ten motyw pasuje. On, który ma wszystko poukładane i zaplanowane, nagle zaczyna się w tym wszystkim gubić i coraz ciężej mu wszystko rozróżniać. Tak bosko ^U^
'Deska do krojenia, a nie kroi.' Wiesz Haru, jak ja się przez to śmiałam? Tu był chyba jeden z tych momentów gdy, wspomniałaś na początku, że shizofrenik mówi od rzeczy, a potem wraca do tematu. Bo, w którymś z tych akapitów definitywnie tak było.
Podobają mi się chaotyczne myśli Izayi, nooo. Są takie boskie, fajnie się je czyta oraz można bardziej wczuć się w sytuację bruneta. Uwielbiam również opisy, gdy Izaya wychodzi na miasto i wydaje mu się, że ktoś go śledzi. Zapewne, w rzeczywistości, to również byłoby niecodzienne i dziwne uczucie. Shizuś staje się Jego obrońcą? Miał zostać w domku. Chciałabym po prostu widzieć Shizusia po tej walce. Widzieć, a nie go sobie wyobrażać xD
Widać, ze coś się w tej dwójce zaczyna zmieniać. Brak już na przykład latających przedmiotów i tak wielkiej chęci zirytowania przeciwnika. Końcówka oddaje to jak Izaya zaczyna zapadać w to wszystko oraz powoli się gubić. Martwię się o niego, aczkolwiek fajnie czytać o tym wszystkim *U*
Jak mijają wakacje? Cóż dzisiaj o 11 wyjeżdżam na tydzień do babci, więc to będzie racze taki pierwszy wyjazd w wakacje he he. I postaram się coś napisać, ponieważ gdy bezczynnie siedzę mój leń się powiększa, a mam taką wenę na 1 rozdział nowego opo i następne, ze po prostu żal ją zmarnować xD
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
Haru-chan, jesteś boska. :) I powinnaś wydawać codzienniki. Chwila... To się chyba po prostu nazywa dziennik. ^-^''
OdpowiedzUsuńPostaram się nie napisać cholernie długiego komentarza, co ostatnio zdarza mi się dość często. Pozwolę sobie zacząć od takich ważniejszych rzeczy, a potem przejdę już do szczegółów. Okey? Okey. Naprawdę dawno czytałam opowiadanie o chorobie psychicznej. Udało mi się trafić na te, gdzie jeden z bohaterów ma raka i zaraz umrze, ale jakoś mnie nie wzruszyły, bo były sztuczne. Ba-dum. Tobie mogę pogratulować, bo nie ma tu tej sztuczności. Bardzo dobrze oddajesz charaktery bohaterów. Izaya uważa, że wszystko jest w porządku, przekonuje się o tym i wciska sobie ten głupi kit. Gdyby w anime również miał schizofrenię, mogę się założyć, że właśnie tak by robił. Bo to Izaya, nad wszystkim ma kontrolę, a przynajmniej wierzy, że ją ma. Teraz przejdę do Shizuo, którego uwielbiam tutaj za wszystko~ Ja wiem, że on taki troskliwy jest na pewno, co jest strasznie uroczę. Niby taka bestia, ale jednak się martwi i takie tam. Nawet jeżeli cham tego nie chce przyznać, ja to wiem. =3 Podoba mi się to, że tak zręcznie wprowadziłaś humor, nie zmieniając psychodelicznego klimatu opowiadania. To też jest trudne. Podobnie jak opisywanie choroby, bazując na informacjach z internetu. Sama wiem, że to nie jest łatwe. Jak pisałam jeszcze opowiadania, napisanie jednego rozdziału zajmowało mi sto lat. Raz: trzeba się skupić. Dwa: jestem leniwa. Ale to chyba nie tylko ja. xd Przejdę teraz do samego pomysłu. Oryginalny, ale nadal trzyma się klimatów i różnych rzeczy z anime. Proszę, jak ładnie. Wielki plus dla tej pani. Powiem ci szczerze, że rzadko skupiam się na czymś tak bardzo, że nie kontaktuję. Mam tak jak piszę opowiadanie z koleżanką albo czytam jakaś książkę. (szczególnie te w obcych językach, bo potrzebuję skupienia) Na twoim opowiadaniu skupiłam się tak bardzo, że zapomniałam co miałam potem zrobić. Mama coś do mnie mówiłam, ale ja nie za bardzo się na tym skupiłam. Wciągnęłam się w to, co napisałaś. Nie raz przeszedł mnie dreszcz i powiedziałam sobie: jak dobrze, że mnie to nie dotyczy. Mam nadzieję, że daleko mi do tego, bo to nie wygląda za fajnie. Podoba mi się wstęp w tym rozdziale i wygląd w każdym. Pewnie dużo czasu zajmuje ci pracowanie nad czymś takim. Muszę powiedzieć, że to nawet nie wygląda na łatwe. Pewnie jak się już przyzwyczaisz, będziesz to robiła automatycznie i szybko. Na długość nie powinnam narzekać. Rozdziały są w miarę długie, chociaż powinny być dłuższe. ^.- Najlepiej się nigdy nie kończyć. Kończysz w momentach, które sprawiają, że chce się czytać więcej i więcej. Szkoda jednak, że w tak sporym odstępie czasowym. >.<'' Jednak mogę ci to wybaczyć, bo sama wiem co to znaczy. Niby są wakacje, ale jakoś brakuje mi cały czas. Pewnie tak już jest, jak się śpi do dziesiątej. Powiem szczerze, że uważam to za marnowanie czasu, ale bardzo lubię spać dłużej. >3< Przejdę do szczegółów. Tytuł opowiadania jest zniewalający~ Nie spodziewałabym się, że może być o schizofrenii, ale bardzo do niej pasuje. Dalej: masz śliczny nagłówek. Zdjęcie bardzo mi się podoba, a te kolory są jednymi z moich ulubionych. Za to kolejny plus. Duży, oczywiście. Jedynie nie podoba mi się odstęp, w jakim pojawiają się notki. Ale to ci wybaczam ze względu na treść i na to, że dobrze wiem co czujesz. ''>-< Fajnie, że zamieszczasz też one-shoty, które zawsze lubiłam czytać. Ogółem, lubię czytać. Naprawdę miło spotkać (?) tak fajną bloggerkę w internecie. Mam nadzieję, że będziesz pisać długo i dużo. A ja chciałam jeszcze cię baaardzo przeprosić za to, że nie komentowałam przez tak długi czas, ale dopiero teraz zaczęły się moje wakacje. Przed wakacjami nie chciało mi się nic, więc tylko czytałam. Jednak po jakimś czasie wzięłam się za pisanie komentarza. Wyszedł trochę krótki, spodziewałam się dłuższego.
OdpowiedzUsuńJeszcze chciałam napisać ci coś o nagłówkach, które zmieniasz zależnie od opowiadania. Podziwiam cię. To też jest sporo roboty, żeby znaleźć odpowiednie zdjęcie, wstawić je i takie tam. Fajnie jednak się wchodzi na bloga, który się zmienia, a wraz ze zmianą przychodzi nowy rozdział. To jest chyba jeszcze fajniejsze. Odkąd poznałam twojego bloga, zawsze podobały mi się twoje nagłówki. Pewnie było ich więcej, zanim tu przyszłam, ale zawsze mogę powiedzieć o tych, które widziałam. Przybyłam tu chyba w marcu. Aż teraz mi głupio, że byłam taka leniwa i nie skomentowałam. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Od dzisiaj będę robić to regularnie. Naprawdę ciężko ubrać mi w słowa to, jak dobrze się czyta. Klimat jest świetny, co już chyba powiedziałam. Przechodzą mnie dreszcze i cieszę się, że nie muszę przez coś takiego przechodzić. Charaktery bohaterów są dobrze oddane, co nie zawsze wychodzi w fanfickach. Ludzie piszą dobrze przez dwa rozdziały, a potem to gdzieś zanika. O.o O szablonach zmieniających się z rozdziałami, powiedziałam. I powiem jeszcze raz, że to świetna sprawa. Podoba mi się baardzo. Oczywiście, nie zliczyłam wszystkich plus, ale masz ich u mnie dużo. A nawet jeszcze więcej za to, że dalej piszesz. Spróbuj nie, to cię znajdę. I będzie wtedy źle. Masz łaskotki? Jeżeli tak, możesz się przygotować na coś okropnego. Spróbuj tylko rzucić pisanie. =3
OdpowiedzUsuńPozostaje mi życzyć duuużo weny, mnóstwo wspaniałych pomysłów, chęci do pisania (co jest ważne, a niedawno się o tym przekonałam), jeszcze więcej weny i dobrych czytelników.
Pozdrawiam, całuję, ściskam i inne takie. ^.-
Mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej. (ba, ja to wiem)
<3
UsuńRany jaki miły komentarz, chyba sie wzrusze czy cos.
Fajnie ze bedziesz komentować, lubię komentarze, szczególnie długie i z sensem ^^ dobrze wiedzieć ze charaktery sa jednak okej, bo z każdym rozdziałem mam wrażenie ze wgl wychodzą z kanonu. Co do samego pomysłu na Schizofrenię... Wypadł spontanicznie już nawet nie pamietam jak to było xD wiem ze gdzieś w internecie jest Shizaya ze schizofrenia ale ona jedyne co miała wspólne z Shizaya to imiona ;-; i jakoś cieżko sie czytało. Wgl baaww podoba sie :3 od zawsze lubiłam dramaty i generalnie takie życiowe historie ładnie ubrane w niezwykle zdarzenia. Tez wkurza mnie sztucznosc niektórych ff dlatego jak czuje ze wymyślam na sile to nie pisze i zmieniam wszystko.zamysl był właśnie na dreszczyk , smutek i dawkowane porcje humoru, cieszę sie ze to widać :D
Duzo czasu.... Hmmm to właśnie chodzi chyba o mój brak ogarnięcia życiowego xD i tak spanie za długo to strata czasu, no ale jest takie przyjemne D: mysle ze powodem takich odstępow jest beznadziejny sprzęt na jakim pracuje i program,ktory automatycznie mnie zniechecal do czegokolwiek. ale bd mieć nowy komputer a mój wieloletni grat powedreuje na emeryturę xD co sie tyczy szablonow zdjęcia mam już przygotowane na większość rozdziałów, wiec jedyne co robię to dopasowanie rozmiaru i koloru strony :3 szybko mi sie nudzą wyglady, tapety, dlatego często zmieniam xD no i to tez taka wiadomość dla odwiedzających- nowy wygląd=nowy rozdział.
Tak mam łaskotki ;-;
Pozdrawiam rownież i dziękuje za baaaardzo miłe słowa C:
Powiem ci, że mnie ostatnio bardzo demotywuje gorące powietrze. Wstaję sobie rano (ok. 11) i siadam przy laptopie. Otwieram okno, ale okazuje się, że gorące powietrze wpada do mojego mieszkania cholernie szybko. Teraz mam bardzo przyjemny chłodek i nie wychylam się za bardzo. Broń Boże, jeszcze się roztopię. Mam nadzieję, że wszystkie moje komentarze będą ci się podobały i możesz się wzruszać. Ale poczekaj na mnie, to się wzruszymy razem. A ja gratuluję ci udanego ff. ^-^ I czekam na więcej, oczywiście.
Usuń*______________________________________*
OdpowiedzUsuńO jejuśku~! ♥ Jak ja uwielbiam Ize Ize ! :DD Te jego schizy coraz bardziej.. coraz więcej ich i w ogóle. To takie aż realistyczne i prawdziwe się wydaje. Rewelacyjnie to opisujesz *o* Jesteś najlepsza jeśli chodzi o opisywanie schizofrenii ♥
Pozdrawiam~! [ U mnie rozdział 1 nowego - wakacyjnego opowiadania ;D ]
Ohayo~! ♥
OdpowiedzUsuńChciałam Cię poinformować o tym iż zostałaś nominowana do Liebster Awards i Versalite coś tam :3
Więcej na http://widziane-z-dwoch-punktow.blogspot.com/
Dziękuję i pozdrawiam~! ♥
u mnie ostatni DM zią ;-;
OdpowiedzUsuńLeniwy czytelnik, który rzadko komentuję i nie ma motywacji do czytania, ale strasznie mu się podoba ♥ czyli ja xD Kociaku, nominowałam cię do Liebstera .3.
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadania-yaoi-i-inne.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
Nominacja do Liebster Award, czyli przedłużenie łańcuszka <3
OdpowiedzUsuńhttp://shizaya-opowiadania-yaoi.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html
Chciałabym poinformować, że nominowałam cię do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńPo szczegóły odsyłam do bloga :)
I 3 osoba z nominacją :)
Ogłoszenie do wszystkich spamujacych mi Niemiecka nagroda blogową. Fajnie ze sie bawicie, ok ale ja w tym nie bd brać udziału, dzieki za spam, a już myślałam ze ktos skomentował :C
OdpowiedzUsuńaws ;-; wex bo sie zarumienie! wzruchalam sie ;-;
OdpowiedzUsuńpewnie sie powtorze ale to moj naturalny styl pisania, przychodiz mi z dziecinna latwoscia i abrdzo sie ciesze ze ci opowiadanie przypadlo go gustu ♥
u mnie Kise w zadnym opowiadnaiu / shocie nie ejst ciotą. nigdy nie uwazalam go za ciote (nawet w mandze nie ejst) i widze zlozonosc jego charakteru. to nawet jest abrdziej zlozone niz akashi c:
tu sa wesole czworokaty XD
motyw suzu jest moim ulubionym
potem szalenstwo kise
a na sma koneic pedofilia z nekrofilia xD
no i wesole czworokaty ;-; oh zią ♥
DM ma wiele niewiadomych na poczatku i sa wyjasnione na tyle subtelnie ze niektorzy moha wiele rzeczy pominac. radze rpzeczytac cale opowiadanie od poczattku, jednym cigiem na pewno zobaczysz wiecej. ale pytaj jelsi masz pytania ja chetnie odpowiem :D
mam zamiar. ale pewnie na zamairach sie skonczy C:
nijihaiki (kurwa ♥) u mnie.
OdpowiedzUsuńOk...zapomniałam kto to Saruhiko o.o jestę pojebana -.-
OdpowiedzUsuńRozdział...podobał mi się jak do tej pory, chyba najbardziej ze wszystkich, z tego opowiadania. Ahahah~! No nie mogę:
"-Shi-Shizuo wiesz… Ja się chyba położę.
-Taa lepiej…E-ej Ale nie na podłodze!
-Gdziekolwiek. " I taka myśl...ciekawe o by zrobili jakbym nagle w szkole położyła się na podłodze o.o
Hahaha~!!!
Pozdrawiam