one shot-Shizaya
ostrzeżenia&uwagi: czasy Rairy, kanon nie jest zachowany, słodkie do bólu
~*~
-To może znajdź sobie pracę.
Zajmiesz sobie myśli czymś innym- powiedział Kasuka i zrobił łyk
herbaty.
-Praca? Śmieszny jesteś. Wątpię,
żeby kogoś takiego jak ja chcieli gdzieś zatrudnić. Jestem za
silny i raczej nie jestem oazą spokoju- Shizuo odrzucał już
trzecią z kolei propozycję na zabicie czasu. Wcześniej była mowa
o sporcie i malarstwie, ale Shizuo nie umiał dogadać się z ludźmi
z drużyny, a w plastyce miał dwie lewe ręce. Dlaczego Shizuo chce
zabić czas?
-II-ZAA-YAAA!!- krzyknął, gdy
brunet po raz kolejny zwiał mu. Dysząc ciężko i zaciśniętymi
zębami blondyn wrócił do domu.
-Zabiję go, zabiję go, zabiję go.
Nosz kurde jak on mnie wkurza! Niech zdechnie, menda jedna- Shizuo
krążył po pokoju. Jeszcze trochę i wryje się w podłogę, jak to
zazwyczaj dzieje się w kultowych kreskówkach.
-Shizuo zbyt się nim
przejmujesz-powiedział spokojnym tonem młodszy Heiwajima i podał
bratu małą buteleczkę mleka.
-Wiem- wziął podarunek i wypił
zawartość za jednym razem.- Ale on mnie ta bardzo denerwuje.
Wystarczy, że mi się na oczy pokaże to już wariuję!
-Zajmij się czymś innym, żeby
przestać o nim myśleć- zaproponował Kasuka mieszając łyżeczką
herbatę.
Oprócz czasu
Shizuo chciałby zabić jeszcze kogoś innego, ale w sumie taka praca
nie wydawała się złym pomysłem. Tylko znów powraca pytanie:
gdzie? Bo w sumie gdzie licealista mógłby pracować? Następnego
dnia blondyn dostał od Kasuki bardzo ciekawą ulotkę. „Cosplay
caffee” głosił tytuł. „Nowo otwarta kawiarenka poszukuje
pracowników na cały lub pół etatu”. Pierwszą reakcją Shizuo
był nieopanowany wybuch śmiechu. Prawie się popłakał. Już widzi
siebie w stroju kelnera, popylającego między stoliczkami w kocich
uszkach na głowie.
-To nie na moje
nerwy. Jak mi się zaczną ci klienci naprzykrzać to wolę nie
wiedzieć, co z nimi zrobię-stwierdził Shizuo, dalej przyglądając
się ulotce.
-A tak naprawdę to
wstydzisz się tych kocich uszek, mam rację- spojrzał na niego tym
swoim beznamiętnym wzrokiem, ale gdyby się tak bliżej przyjrzeć,
można by wyłapać cień uśmieszku. Shizuo zmieszał się lekko, a
na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec.
-Taaa...-
potwierdził, odwracając wzrok.- No bo potrafisz sobie wyobrazić
mnie w takim gadżecie?!- rozłożył ręce. Kasuka kulił się na
ziemi, tłumiąc śmiech.
-I ostatecznie
wylądowałem tutaj-pomyślał Shizuo, gdy stanął przed drzwiami
kawiarenki. Sprawiała wrażenie przytulnej. Po obu stronach drzwi
były spore szyby, same drzwi miały tylko małe okienko na środku.
Nad wejściem wisiał szyld w kształcie kociej główki z wyrytym
złotym napisem. Shizuo wziął głęboki oddech. Zamiast pracować
tutaj, o wiele bardziej odpoczął by sobie w takim miejscu. Ale
jeżeli się zmęczy i popracuje trochę z ludźmi, to może w jakiś
sposób wpłynie to na niego? Może nauczy się kontrolować swoją
siłę i emocje? Poza tym to pomysł Kasuki. Tak, młodszy brat
blondyna był dla niego niezmiernie ważną osobą. Gdy inni bali się
go albo starali zdenerwować, Kasuka po prostu dalej trwał przy jego
boku. Dlatego też postanowił zaglądnąć do tej oto kawiarenki. W
końcu jego brat nigdy nie chciał dla niego źle i skoro wymyślił
coś takiego, to Shizuo postara się to jak najlepiej wykorzystać.
Powili nacisnął klamkę i wszedł do środka. Ciepłe pomarańczowe
i brązowe kolory, jakie dominowały w tym miejscu, nadawały
kawiarni swoisty klimacik spokoju i radości. W momencie, gdy Shizuo
przekroczył próg cała złość i zirytowanie, spowodowane przez
pewnego znajomego bruneta, uleciało jak powietrze z przebitego
balonika.
-Witaj z powrotem,
panie- usłyszał nagle. Dwie młode dziewczyny, ubrane w falbankowe,
czerwono-czarne stroje pokojówek, ukłoniły się i z uśmiechem
wprowadziły go do środka lokalu. Zdezorientowany Shizuo z rumieńcem
na pół twarzy podążył za jedną z nich. Piękny lokal,
przyjaźnie wyglądający klienci, urocze dziewczyny. Czy coś może
zepsuć idealną harmonię panującą w tym miejscu?
-Shizuo-kun?-
zapytał się go jakiś męski głos. Shizuo obrócił się w jego
stronę i ... o mój Boże, czy on miał na sobie różową kieckę?!
Włosy blond, długie do łopatek, gdyby się nie odezwał, Shizuo
uznałby go za kobietę, nie oszukując, całkiem atrakcyjną. Gdy
zrozumiał, że rozdziawił szczękę z wrażenia, szybko otrząsnął
się z szoku i odpowiedział.
-Tak to ja.
Przyszedłem z zapytaniem o pracę.
-Oh, czyli to
jednak ty! Twój brat nie kłamał, naprawdę jesteś uroczym
chłopcem- trans-właściciel uśmiechnął się do niego. Shizuo
starał się ignorować fakt, że facet wali do niego takie teksty.
Zmieszany całą sytuacją nie wiedział, gdzie ma spojrzeć,
ostatecznie wybrał sobie jakiś punkt nad głową rozmówcy.-
Przygotowałem już dla ciebie odpowiednie papiery, zaczniesz już
dzisiaj, Aya wprowadzi cię w tajniki pracy-wskazał na brunetkę w
dwóch cienkich kucykach. Dziewczyna ukłoniła się lekko, a koleś dalej
nawijał jak nakręcony. Kojarzył mu się z Shinrą. Samozwańczy
lekarz, jak mu się pozwoliło, to i godzinami gadał jak potłuczony.
-Dzisiaj,
tak...?-podrapał się po karku.- Ale nie muszę ubierać sukienki,
prawda?- spytał z nadzieją w głosie. Właściciel wybuchł
śmiechem, a połowa gości skupiła na nich swój wzrok, przez co
Shizuo nieco się speszył.
-Nie, spokojnie-
otarł łzy rozbawienia.- Dostaniesz odpowiedni uniform. Z racji że
kawiarenka jest tematyczna co jakiś czas robimy dni, kiedy
przebieramy się odpowiednio do pomysłu. Oczywiście, ja jestem
pomysłodawcą- wskazał dumie na siebie. Shizuo przełknął ślinę
wcale nie uważając ostatniego zdania za pocieszające.
Aya mniej więcej
powiedziała blondynowi co i jak, przedstawiła resztę personelu,
nie było ich wcale dużo tak swoją drogą i na szczęście nie byli
tak szurnięci jak pan/pani właściciel. Dostał też uniform.
Składał się on z białej koszuli, kamizelki, czerwonego krawatu i
czarnych spodni. Od dziś był kelnerem.
-Tylko pan powinien
wiedzieć, że ja... cóż, mam dość wybuchowy charakter i...-zaczął
nie wiedząc co tak naprawdę chciał powiedzieć.
-Spokojna twoja
rozczochrana- właściciel w kiecce poklepał go po ramieniu.- Ja
wszystko wiem, nie raz już słyszało się o Hejwajimie miotającym
znakami drogowymi- teatralnie podniósł głos i rękę jakby w
stronę nieba. Shizuo zaśmiał się przeciągle na wieść, że aż
taką sławę mają jego destrukcyjne zdolności. Swoją drogą to
ciekawe, że miasto ciągle nie wezwało go do zapłaty za wyrządzone
szkody. Wypluć słowa! I dobrze, bo chyba do końca życia by się
nie wypłacił.
Jak na
początkującego kelnera radził sobie całkiem dobrze, atmosfera w
pracy była wyciszająca i pełna jakiejś pozytywnej energii. Shizuo
polubił tu przychodzić, klienci też zdawali się go lubić. Uczył
się powoli podstawowych czynności jak parzenie kawy, zdobienie
mlekiem cappucino, odpowiednie podawanie deserów i tym podobne. Było
dobrze, świetnie wręcz! Ale jak to zwykło się dziać w tym
cholernym życiu, że kiedy blondynowi wreszcie się powodziło,
zjawiała się pewna pchła.
-Dzień dobry,
wróciłem do pracy. Ktoś za mną tęsknił?~- melodyczny ton
rozległ się po szatni dla pracowników. To było piękne, słoneczne
popołudnie. No właśnie, było. Powieka Shizuo drgnęła.
Niemożliwe. Co ta menda tu robiła?
-Izaya!-pisnęła
któraś z dziewczyn.- Niesamowite, z własnej nieprzymuszonej woli
przywlekłeś swój szanowny tyłek do pracy-podparła się rękami
na biodrach.
-Uznałem, że
stęskniliście się za moim towarzystwem.- odrzekł nonszalancko i
dopiero teraz dostrzegł Shizuo. Stał naprzeciw bruneta z na wpół
zapiętą koszulą i opadniętą szczękną. Izaya machinalnie zrobił krok
do tyłu.
-Co-Co ty tutaj
robisz!-krzyknęli równocześnie.- Ja?! Pracuję tutaj!- dalej
równocześnie odpowiadali na pytanie. Shizuo zacisnął dłonie w
pięści, zamknął oczy i głęboko odetchnął. Nie chciał, żeby
wywalili go tylko dlatego, że Izaya też tu jest. A nie trzeba być
geniuszem aby wiedzieć, jak kończą się ich spotkania. „Nie daj
się sprowokować, nie daj się sprowokować, nie daj się
sprowokować” powtarzał w myślach jak mantrę. Izaya uśmiechnął
się złośliwie.
-W takim razie
liczę na twoją współpracę- powiedział i momentalnie się
rozluźniając, rzucił torbę na ławkę i zaczął przebierać się
w uniform, podobny do tego Shizuo. Z jego twarzy nie schodził chytry
uśmieszek. Blondyn, dumny ze swojego opanowania, także wrócił do
ubierania się. Reszta pracowniczek patrzyła na tą dwójkę z
niemałym zdziwieniem.
-Okey, moi drodzy~-
do szatni wparował Hikaru, trans-właściciel. Shizuo dalej nie
wiedział o co chodzi z tym jego zboczeniem.- Z racji że kawiarenka
od początku miała być tematyczna, a dawno nic nie robiliśmy, to
dzisiaj czas to nadrobić!- obrócił się wokół własnej osi
niczym baletnica i otworzył papierową torbę. Były w nich opaski z
kocimi uszkami. Dziewczyny momentalnie wpadły w pisk i zachwyt,
przymierzając, oglądając się w lusterku. Urocze... urocze jak dla
kogo! Od początku jego pracy nie kazano mu się przebierać w dziwne
rzeczy, więc Shizuo zdążył zapomnieć o prawdziwym przesłaniu
tego miejsca. Także nie uważał, żeby w czarnych, kocich uszkach, które założył mu Hikaru, było mu do twarzy czy żeby było to w jakikolwiek sposób urocze.
Dziewczyny za to uważały inaczej, bo szeptały coś po sobie,
rumieniąc się jak głupie. Sam Shizuo nie pozostawał bez różu na
policzkach. Żenujące do potęgi entej.
-Aw Shizu-chan,
słodko. Bestia ma uszka- zakpił brunet sam przymierzając opaskę.
Wizja Izayi jako kota poniekąd nie była głupia. Niezależny,
chodzi własnymi drogami, ciemny kocur przemykający między
uliczkami.
-Shizuo-kun nie
ruszaj się chwilę- Aya podeszła do chłopaka i czarną kredką do
oczu namalowała mu na twarzy kocie wąsy, to samo robiła też Izayi
i reszcie dziewczyn. Chłopcy mierzyli się wzrokiem. W tej chwili
Shizuo miał ochotę zapaść się pod ziemię.
-Uszka? Okey,
wąsy?Dobra zniosę, ale tego na bank nie zrobię- zaprotestował
blondyn.
-Ale Shi~zu~oo-
zawył właściciel, przeciągając sylaby w jego imieniu. Hikaru
wyglądał dziś mniej kobieco niż zwykle, nie miał peruki ani,
bogu dzięki, sukienki, ale obcisłe rurki i koszula idealnie
podkreślały jego drobną budowę. Shizuo nie miał ochoty mieszać
się w jego upodobania.
-No proszę~~ To
tylko taki mały gest- uśmiechnął się błagalnie. Nie ma opcji,
są granice! Dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił i do środka weszły
trzy dziewczyny. Licealistki, sądząc po mundurkach i już na
wejściu zaczęły szeptać po sobie, zerkając co chwila na Shizuo.
Przełknął ślinę i podszedł do klientek z uśmiechem.
-Witamy panie z
powrotem- ukłonił się i zaprowadził je do stolika. Po krótkim
czasie podszedł odebrać zamówienie. „Tak jak zwykle, bez
kombinacji”-myślał po drodze. „Co z tego że ten kretyn z
jakimś dziwnym zboczeniem wywierca ci dziurę w plecach spojrzeniem.
Nie zrobisz tego, nie zrobisz tego.”- zaklinał się.
-Czy mogę przyjąć
wasze zamówienie?- powiedział starając się nie wybuchnąć, gdyż
teraz czuł na sobie dwa spojrzenia z tyłu i trzy z przodu. Dzielnie
trzymał na twarzy służbowy uśmiech, mimo iż powieka drgała.
Czuł, jakby wszyscy w kawiarni na coś wyczekiwali i właśnie
Shizuo miał im to jakoś zaprezentować. Dziewczyny nie odezwały
się tylko, z rumieńcami i błyszczącymi oczami, wyczekiwały
jeszcze czegoś w wypowiedzi blondyna.
-Nya~- dodał
odwracając wzrok, czerwieniąc jak debil i uginając ręce w
łokciach niczym kot. Do jego uszu dotarł złośliwy chichot Izayi,
który zapewne pokładał się na podłodze ze śmiechu. Zerknął na
właściciela, który stał przy kontuarze. Ręce złożone jak do
modlitwy a oczy błyszczały, jakby Shizuo odstawił najbardziej
poruszającą scenę świata. Dziewczyny powstrzymywały się od pisku. Godność Shizuo była w tym momencie
równa z poziomem podłogi.
Shizuo układał
właśnie filiżankę kawy i talerzyk z ciastem czekoladowym na tacy,
aby zanieść zamówienie klientowi, kiedy usłyszał melodyjne:
-Shizu~chan~-
obrócił głowę w stronę głosu i nagle coś błysnęło mu po
oczach. Skrzywił się lekko. Izaya stał obok z telefonem w ręku.
-Izaya ty...
-Oh no i ruszyłeś
się- zrobił naburmuszoną minę, choć w środku ledwo opanowywał
śmiech. Mina Shizuo była bezbłędna.-Nie ruszaj się chwilę.
-Czy ty mi robisz
zdjęcia?-spytał powoli, starając się zaraz nie wybuchnąć.
-Muszę uwiecznić
uroczego Shizu-chana. Nieprędko zobaczę cię znów w tych
uszkach.-puścił mu oczko i cyknął kolejne zdjęcie.
-Ty mały...! Usuń
je natychmiast!-doskoczył do niego w jednej chwili i złapał za
koszulę.
-Nie~e. No weź,
Shizuś. Nie chcesz mieć fajnej pamiątki?- Izaya uśmiechał się
złośliwie.
-Wyobraź sobie, że
nie!- podniósł głos i talerzyk z czekoladowym ciastkiem.-
Ostrzegam ostatni raz. Usuń te zdjęcia.- przybrał groźną minę.
Był całkowicie świadom, że Izaya może te zdjęcia w jakichś
niecnych celach wykorzystać. Nigdy nie wiadomo co takiej mendzie po
głowie chodzi. Orihara tymczasem zginał się ze śmiechu, trzymając
za brzuch. Jeszcze chwila i Shizuo, mimo wszelkich starań,
wybuchnie.
-Wybacz...Shizu-chan-
mówił przez śmiech.- Ale nie mogę cię brać w tych uszkach na
serio-chichotał.”Ta mała. Wredna, wkurzająca pchła!” Shizuo
pewniej chwycił talerzyk i rozsmarował ciastko na twarzy Izayi, a
ten momentalnie przestał się śmiać. Starł z oczu krem, ale mimo
to dalej miał brudną buzie. Teraz to Shizuo zaczął się śmiać.
Doskonale wiedział jak bardzo Izaya nie lubi czekolady. Brunet w
odwecie chwycił szklankę z mlekiem, która stała na blacie, i
zawartość naczynia wylał Shizuo na głowę. Mokre włosy kleiły
mu się do czoła, po twarzy spływał biały płyn, czarne uszka
lekko oklapły, a żyłka na czole niebezpiecznie zapulsowała.
Shizuo zacisnął pięści i zazgrzytał zębami. Czy Izaya właśnie
ośmielił się wylać na niego mleko? Brunet wytarł twarz w
kelnerski fartuch i spojrzał na Heiwajimę.
-Aw, Shizu-chan,
jesteś teraz uroczym, mokrym kotkiem-zakpił i podparł się rękami
na biodrach, przekrzywiając je nieco w prawo.
-Sam jesteś,
kurwa, uroczy!!-wykrzyknął bez namysłu i już miał wymierzyć mu
cios, gdy dotarł do niego co właśnie wykrzyczał. Wykrzyczał w
stronę Orihary! W kawiarence zapanowała grobowa cisza, ktoś chyba
nawet upuścił szklankę lub inne naczynie. Wszystkie oczy
skierowały się na kelnerów. Shizuo opuścił pięść, a na jego
twarz wypłynął rumieniec zażenowania. Izaya, który nie
spodziewał się takiego „wyznania” ze strony blondyna, sam na
chwilę osłupiał. Ale ta chwila trwała może ułamek sekundy, bo
już po chwili zorientował się w całej niezręcznej sytuacji.
Postanowił pociągnąć ten teatrzyk jeszcze chwilę. Czuł, że
będzie z tego masa zabawy. W tym momencie sprzyjał mu fakt, że sam
nieco się zawstydził.
-Shizu-chan nie
sądziłem, że ty także tak o mnie myślisz- powiedział,
spuszczając nieco głowę, kręcą butem po podłodze i przybierając
uśmieszek zawstydzonej dziewicy. Shizuo stał jak wryty z rumieńcem
na pół twarzy. Może na takiego nie wyglądał, ale łatwo się
zawstydzał. Ukradkiem zerkał to na salę, to na Izayę, to na
właściciela, który... był co najmniej zafascynowany zajściem.
Izaya, zakręcony już w ten teatrzyk, widząc nieogar kolegi,
postanowił grać dalej.
-Ale skoro stać
cię było na takie wyznanie, to może powinienem dać ci jakąś
szansę?- podszedł do Shizuo, wyciągnął w jego stronę dłoń i
dotknął nią jego policzka, a po chwili złączył ich usta.
Klienci kawiarni nie wiedzieli jak się zachować. Być cicho, zacząć
klaskać czy poczekać na rozwój wydarzeń? Jakieś dziewczyny
wstrzymały aż oddech, zakrywając sobie usta. Hikaru to mało
krwotoku z nosa nie dostał. Shizuo drgnął pod jego dotykiem, ale
dopiero pocałunek przywrócił go do rzeczywistości. Przerwał
czułości i wysunął Izayi z główki. Po pomieszczeniu rozległo
się „Oh” wydane przez każdego w lokalu, a Izaya wylądował na
podłodze. Shizuo w dalszym ciągu nie umiał znaleźć odpowiednich
słów, żeby jakoś wyrazić się w tej sytuacji. Wytarł usta
wierzchem dłoni. Zdziwienie mieszało mu się ze złością.
-Oke, Shizu-chan,
rozumiem, że to dla ciebie jeszcze za wcześnie. Ale zobaczysz,
jeszcze się we mnie zakochasz- Izaya już nieświadomie dał się
ponieść swojej własnej grze. I od tej pory, w mniemaniu klientów
i reszty personelu, zostali parą.
-Chłopaki, dziś
wy sprzątacie. Pamiętajcie, że ma być błysk i nie zapomnijcie
wszystkiego pozamykać. A, i żeby mi tu do żadnych nieczystych
sytuacji nie dochodziło- pożegnał się Hiakru, wyraźnie
akcentując „nieczyste sytuacje”. Shizuo dziwił się, że
jeszcze mu nie zapierdolił. To, że ten dziwak miał jakieś
nienormalne fetysze i upodobania nie znaczyło, że Shizuo również.
Nie miał najmniejszej ochoty dotykać Izayi w jakikolwiek sposób. Wycierał właśnie stoły, kiedy usłyszał działający
ekspres do kawy. Obrócił się w stronę baru i ujrzał Izayę,
który jakby nigdy nic robi kawę.
-Mógłbym
wiedzieć, co ty właściwie robisz, pchło?- zapytał zakładając
ręce na piersi.
-Kawę, nie widać?-
odparł nie odrywając się od zajęcia.
-Więc przestań i
pomóż mi sprzątać. Mam jeszcze tony zadania i nie chce mi się
siedzieć tu do nocy, bo raczyłeś zrobić sobie kawę. Poza tym nie
możemy używać tych rzeczy.- powiedział już nieco zdenerwowany
beztroską postawą bruneta.
-Oj, Shizu-chan,
chcę tylko spróbować coś zrobić, a podczas pracy nie mogę. Poza
tym nie bądź już taki porządny, widziałem jak podjadałeś
kostki cukru.
Shizuo nic już nie
powiedział i wrócił do wycierania stolików. Gdy umył je
wszystkie i wyrównał krzesła, podszedł do Izayi i oparł się o
blat.
-Co ty tam
właściwie kombinujesz, co?-zapytał, spoglądając Izayi na ręce.
-Truskawkowe
cappucino- odparł krótko.- Próbuję je zrobić już od jakiegoś
czasu, ale zawsze wychodzi za słodkie albo jeszcze co innego.-
burknął. Jakby tak pomyśleć, to faktycznie, Izaya ostatnio coś
kombinował z syropem truskawkowym.
-To może daj mniej
cukru?- powiedział Shizuo.-Syrop jest chyba wystarczając słodki.
-Wpadłem na to,
dzięki geniuszu-sarknął, co nieco oburzyło blondyna. Siedział
teraz na wysokim krzesełku przy barze, zgięte ręce położył na
ladę, a na nich głowę i obserwował Izayę. To z jakim skupieniem
i naturalnością prezentował się przed nim było wręcz niespotykane. Bez żadnego ironicznego uśmiechu, złośliwego
spojrzenia, całej jego mendowatości. Tego po prostu nie było,
tylko sam Izaya, taki... normalny wręcz. Shizuo otrząsnął się,
gdy przed jego oczami postawiono szklankę z napojem.
-Spróbuj- rozkazał
Izaya, który usiadł ze swoja kawą obok niego. Blondyn przeniósł
wzrok z chłopaka na cappucino.
-Nie ma mowy-
odpowiedział stanowczo.- Pewnie dosypałeś tam czegoś.
Izaya naburmuszył
się. Aż takie uprzedzenia Shizuo miał do niego? Fakt, wyspał mu
kiedyś proszku przeczyszczającego do picia, ale to było tylko raz
i tylko odrobinka. No, większa odrobinka. Okej, zamienił też jego
herbatniki na smakołyki dla psów, ale to miał być zwykły kawał.
To, że później Shizuo wyrzucił przez okno ławkę to już inna
sprawa.
-Tym razem nic ci
nie dosypałem-odpowiedział spokojnie, popijając kawę. Shizuo
spojrzał na niego wymownym wzrokiem.
-Tym razem?
-No pij po prostu,
chcę żeby ktoś to skomentował.- to prawda. Izaya chciał znać
czyjeś zdanie na temat jego wymysłu. Jeżeli zasmakuje, to może
pojawi się w menu kawiarni? Brunet pracował tu już sporo czasu i
też chciałby coś po sobie pozostawić. Niekoniecznie zniszczenie,
jak to większość ludzi o nim myślała. Shizuo westchnął i
spojrzał podejrzanie na napój. W sumie wyglądał normalnie,
posypany na wierzchu kakaem. Wziął kubek w dłonie i wypił łyk.
Ku jego zdumieniu kawa była naprawdę dobra. Otworzył szerzej oczy,
ale szybko wrócił do obojętniej mimiki. Nie chciał dać mendzie
satysfakcji. „Głupia pchła, robić takie pyszne rzeczy.”
Ale Izaya doskonale
widział, że Shizuo smakuje. Czytał z jego twarzy jak z otwartej
księgi.
-I jak?-zapytał
mimo wszystko. Hejwajima wytarł dłonią pianę z górnej wargi.
-Niezła-burknął.
Izaya uśmiechnął się lekko. Tak normalnie, z czystej radości.
Shizuo po raz pierwszy widział u niego taką ekspresję. Pracowali
już razem jakiś czas i zdążyli przywyknąć do swojego
towarzystwa, choć i tak wszczynali czasem awantury. Mogli pokusić
się o stwierdzenie, że nawet umieli się ze sobą dogadać, co
dziwiło ich obu.
Kiedy skończyli
sprzątać, pogasili światła, pozamykali i wyszli. Shizuo
odblokował zaczepkę na rower i wsiadł na niego. Do kawiarenki miał
za blisko metrem i za daleko piechotą, więc w sumie rower był
dobrą opcją. Było już ciemno, trochę się zasiedzieli. „Kurde,
albo będę jutro niewyspany, albo będę robił zadania przed
lekcjami.” pomyślał Shizuo. Nagle przy koszach coś się
poruszyło. Obaj zastygli w miejscu, bacznie obserwując zgrzytający
śmietnik. Nie było żartów, dziś Kadota opowiadał w szkole jakąś
straszną historię, która zaczynała się podobnie. Zawiał wiatr,
Izayę przeszedł dreszcz. Mało kto o tym wiedział, ale on
strasznie bał się zjawisk paranormalnych. Instynktownie zbliżył
się do blondyna, łapiąc go za rękaw bluzy. Ten spojrzał na niego
z uśmieszkiem.
-He? Boisz się?
-C-co? Nie, wcale
nie!- powiedział głośniej, chcąc brzmieć przekonująco. Mimo to
nie puszczał rękawa. Shizuo szarpnął ręką, by ten się puścił.
Zza śmietnika wyszedł kot, przemknął między kartonami i zniknął
gdzieś znowu.
-Widzisz? To był
tylko kot. Skoro się nie boisz, to żegnam pana- odpowiedział
złośliwie i powoli ruszył w stronę domu, zostawiając Izayę przy
wejściu dla personelu. Brunet nie zastanawiał się długo. Pobiegł
za Shizuo i pociągnął go za plecak, by ten się zatrzymał. Gdy to
zrobił wsiadł na koszyk z tyłu.
-Co ty wyrabiasz!
-Jadę z tobą-
odparł, lepiej usadawiając się na i tak niewygodnym miejscu.
-Ooo więc jednak
się boisz? Straszna historyjka tak na ciebie działa,
hę?-podpuszczał go.
-Zrobiłem ci kawę,
bądź wdzięczny i pedałuj.-odparł. Shizuo zaśmiał się
usatysfakcjonowany, że zna kolejną słabość bruneta. Nie zrzucił
go jednak z roweru i ruszył dalej. Cappucino był faktycznie bardzo
dobre, a poza tym jakoś nie miał ochoty się z nim kłócić. W
połowie drogi Izaya objął chłopaka w pasie i przytulił się do
jego pleców. Shizuo przeszedł jakiś przyjemny dreszcz przy tym
dotyku, ale póki co nie miał zamiaru zagłębiać się w temat.
-Wróciłem!-
krzyknął Shizuo, zamykając drzwi i ściągając buty.
-Witaj w domu-
odpowiedział mu spokojny ton głosu Kasuki. Chłopak siedział na
fotelu w dużym pokoju i przeglądał coś na telefonie. Starszy brat
podszedł do niego i zaglądnął na wyświetlacz. Na telefonie
Kasuki widniało zdjęcie Shizuo, jeszcze z Kociego Dnia. Młodszy
Hejwajima wgapiał się w zdjęcie jak zahipnotyzowany.
-Kasuka... skąd
masz to zdjęcie?-zapytał ze zirytowanym uśmieszkiem na twarzy.
-Poprosiłem Izayę
żeby je dla mnie zrobił.-odpowiedział beznamiętnym tonem, w
dalszym ciągu nie odrywając wzroku od ekranu.
-Aha-skomentował
krótko i sztywnym krokiem udał się do swojego pokoju mówiąc pod
nosem:
-Głupi Izaya,
jebana pchła, zabiję go, zabiję, zabiję, zabiję...
Shizuo zaczął
podejrzewać że jego brat ma skłonności prześladowcze. Wizja
Kasuki i Izayi jako najlepszych kumpli męczyła go przez całą noc.
-Boże, myślałem
że nigdy stąd nie pójdą- Shizuo opadł na ławkę na podwórku i
wyciągnął z kieszeni papierosy, po czym zapalił jednego. Mieli
teraz krótką przerwę.
-Nie ładnie tak
mówić o klientach.- zwrócił mu uwagę Izaya, który wyciągnął
się na ławce.
-Weź przestań,
Shinra i Kadota to najbardziej męcząca klientela świata-
stwierdził i wypuścił dym z ust.
-Wydaje mi się
czasem, że Shinra ma nas za parę bardziej, niż niejedne yaoistki
odwiedzające ten lokal-powiedział Izaya z uśmieszkiem, wgapiając
się gdzieś w przestrzeń. Shizuo aż się zakrztusił przy
zaciągnięciu. Zaczął kaszleć i śmiać się. Tak, Shinra ma
zdecydowanie nierówno pod sufitem. Z czasem wrogowie zdążyli się
jakoś polubić, prowadzili normalne rozmowy. I mimo że to Izaya
powiedział, że Shizuo się w nim zakocha, zdawało się mieć
odwrotne skutki. To właśnie Orihara bardziej polubił blondyna.
-Dobra, idę
jeszcze do kibla. Zaraz kończy się przerwa- zgasił papierosa i
wszedł z powrotem do środka. Izaya siedział na ławce jeszcze
chwilę. Wejście dla personelu wychodziło na jakąś uliczkę
między budynkami.
-Ej, czy to nie
Orihara?!-jakiś męski głos przerwał ciszę. Izaya obrócił głowę
w stronę, z jakiej usłyszał swoje imię. Zbliżało się do niego
trzech dresiarzy. „Cholera, mam przerąbane. Że też Shizuo musiał
wyjść właśnie teraz” przeszło mu tylko przez myśl, bo
dresiarz chwycił go za koszulę i podniósł na swój poziom.
-Mogę wam w czymś
pomóc?- zapytał nie tracąc swojego firmowego uśmieszku. Ręką
sięgną do kieszeni po scyzoryk. Co prawda Hikaru wszelkie ostre
przedmioty kazał zostawiać w szatni, ale Izaya nie miał w zwyczaju
słuchać się innych.
-No kurwa on ma
jeszcze czelność się do mnie odzywać-wykrzyknął oburzony,
zakapturzony koleś. „A, już ich kojarzę. Policja przyłapała
ich na malowaniu graffiti, a ja byłem tam przypadkiem. Przechodziłem
obok, gdy ich złapali i uśmiechnąłem się do nich. Zapewne
pomyśleli, że to moja sprawka. Ehhh... zła sława, a ja dopiero
się rozkręcam w ciemnej stronie tego miasta.”- pomyślał i
zamaszystym ruchem wyciągnął scyzoryk, przecinając tym samym
policzek napastnikowi. Nie nacieszył się zwycięstwem na długo.
Zaraz po tym drugi z chłopaków kopnął go w nadgarstek, przez co
nóż wypadł Izayi z ręki. Ups? Zakapturzony chwycił go za
kamizelkę i rzucił na ziemię, przygniatając butem klatkę
piersiową.
-Jeszcze, kurwa,
skaczesz? Mieliśmy przez ciebie nie lada problemów, jebany
kapusiu!- kopnął go w brzuch. Izaya jęknął z bólu i skulił
się.
-Kiyoshi, dawaj
pałkę. Zapierdolę go, mówię wam.-rozkazał koledze. Gość z
chustką zawiązaną wokół twarzy podał mu baseball. Izaya miał
przerąbane. Chciał im wyjaśnić, że był w tam wtedy przypadkiem,
ale wątpił, że mu uwierzą.
-Ej, stary.
Mieliśmy go tylko nastraszyć. Nie chcę mieć jakiegoś śmiecia na
sumieniu.
-Jedynymi śmieciami
jesteście tu wy- odpyskował brunet i korzystając z ich sprzeczki,
spróbował się podnieść. Na próżno jednak, bo gdy tylko
podniósł się na kolana, Kiyoshi nadepnął mu na kostkę. Orihara
po raz kolejny upadł na ziemie z sykiem, trzymając się za bolącą
nogę.
-Pyskaty skurwiel,
już ja go nauczę porządku społecznego.-Zamachnął się kijem i
uderzył leżącego w bok. Izaya krzyknął. Nie był zaprawiony w
bójkach ulicznych, a bez noża czuł się jak bez ręki. Poza tym
opuchnięta kostka bardzo uniemożliwiała w tej chwili jakiekolwiek
ruchy. Drugi dresiarz obszedł go i kopnął w bark. Izaya zawył i
skulił się jeszcze bardziej. Już nawet nie wiedział gdzie
dokładnie boli go najbardziej. Zakapturzony brał drugi zamach
kijem. Izaya zamknął oczy czekając na cios, który nie nastąpił.
Powoli otworzył jedną powiekę i co zobaczył? Wkurzonego Shizuo,
który chwycił na baseball, wyrwał go napastnikowi i rozwalił mu
go w pół.
-Czego się
stawiasz blondasie!- spinał się dresiarz.- Też chcesz
dostać?-wymierzył mu cios pięścią, którego Shizuo uniknął, po
czym uderzył tamtego w brzuch, a następnie podciął nogi. Pierwszy
leżał na ziemi. W chłopaka z chustą rzucił śmietnikiem.
Ostatnim z walecznej trójki, o dziwo, zajął się Hikaru. Dziś
ubrany akurat jak kobieta.
-No dawaj paniusiu-
naśmiewał się gość z kolczykiem w wardze i rzucił się na
właściciela z pięściami.
-Gdzie z łapami do
kobiety!-wykrzyknął oburzony Hikari, uniknął ciosu, nadepnął
napastnikowi obcasem na palce i wymierzył cios w szczękę. Dres
runął na ziemię.
-Oh, kurczę,
złamałem paznokieć- powiedział trans-właściciel, gdy zakończył
walkę. Izaya zaśmiał się, mimo potwornego bólu brzucha.
-Izaya, możesz
wstać?- Shizuo przykucnął przy brunecie ze zmartwioną miną. O
ironio, Shizuo, który jeszcze niedawno sam urządzał go podobnie,
dziś uratował go i się o niego martwi.
-Ta, myślę że
dam radę- odpowiedział i z sykiem podniósł się na nogi.- Dzięki.-Ręką
objął brzuch, ale już po paru krokach kostka dała się we znaki i
gdyby nie Shizuo, Izaya znów leżałby na ziemi. Blondyn doprowadził
poszkodowanego do szatni, a Hikaru przyleciał rozgorączkowany z
apteczką. Aya i Nanami pomagały opatrywać Izayę. Chłopak do
końca dnia właściwie przesiedział przy barze, bo nie był w
stanie zbytnio się poruszać.
-Może powinieneś
pojechać do szpitala?- zapytał Shizuo, gdy jechali do domu. Blondyn
znów go odwoził na rowerze.
-Przesadzasz, to
tylko parę siniaków- odpowiedział beztrosko Izaya, obserwując
rzekę. Jechali wałem, słońce jeszcze nie zaszło, przyjemny
wiaterek owiewał im twarze.
-Parę siniaków?
Jak dla mnie to na brzuchu masz porządnego krwiaka. To może niech
chociaż Shinra cię obejrzy? Będzie miał radochę z zabawy w
lekarza- namawiał go dalej.
-Nie, dziękuję.
Shizu-chan nie przejmuj się tak, nie raz gorzej mnie urządzałeś-
zaśmiał się a po chwili na jego twarz wypełzł złośliwy
uśmieszek- Tylko nie mów, że się o mnie martwisz?- zapytał
sugestywnym tonem.
-CO?-wykrzyknął
zaskoczony dedukcją Izayi.-W-wcale nie! Kto by się martwił o taka
mendę jak ty- zakończył nieco ciszej niż zaczął. Martwił się?
Przecież nieraz rzucał w Izayę krzesłami, ławkami, automatem też
mu się zdarzyło. Ale po tym czasie spędzonym razem w sumie go
polubił i uznawał raczej za kumpla niż wroga. Ale przecież nie
przyzna mu się. Zarumienił się lekko. Właściwie to się o niego
martwił. Brunet zachichotał i wtulił się w plecy kierowcy.
Wiedział, że miał rację.
-Ne, Shizu-chan.
Lubisz mnie?- zapytał przymykając oczy. Ciało blondyna spięło
się na to pytanie, na twarzy poczuł falę ciepła. Nie powie tego,
nie ma mowy.
-Zamknij się,
pchło- odparł złośliwie, ale uśmiechnął się do siebie.
Zdecydowanie bardziej podobały mu się takie stosunki niż wieczne
walki.
-Zawstydziłeś
się, prawda?- Izaya chciał zobaczyć jego wyraz twarzy, ale Shizuo
obrócił głowę.
-Nie wierć się
tak, bo...- nie dokończył, rower przechylił się w prawo i obaj
sturlali się z wału. Shizuo wylądował na plecach jako pierwszy, a
na niego spadł Izaya. Chciał się szybko podnieść, ale
zrezygnował z tego pomysłu, gdy poczuł ból pleców. Położył rękę na tali Izayi, a
drugą na trawie. I teraz leżeli tak przez chwilę.
-Mówiłem, żebyś
się nie wiercił- powiedział zrezygnowany i spojrzał na Izayę,
który złączył z nim wzrok.
-Wybacz- zaśmiał
się.- Ale wiesz co, Shizu-chan?
-No co?
-Ja cię lubię,
wiesz?- powiedział z uśmiechem. Takim szczerym, ładnym
uśmiechem.-Nawet bardzo.- Shizuo oniemiał. Ostatni raz taki uśmiech
widział, gdy pili razem tamto truskawkowe cappucino. Blondyn
podniósł się do siadu i teraz siedzieli naprzeciwko siebie. No,
Izaya klęczał i intensywnie się w niego wpatrywał, po raz
pierwszy z rumieńcem. Shizuo wyciągnął w jego stronę rękę i
zmierzwił mu włosy, po czym przyłożył mu dłoń do policzka i
przyciągnął do siebie, po czym pocałował. Może to była tak
zwana magia chwili. W każdym razie Shizuo na pewno nie zrobił tego
wbrew sobie i z każdym kolejnym pocałunkiem coraz bardziej mu się
to podobało. Izaya nawet cieszył się z takiego obrotu spraw, już
od jakiegoś czasu Shizuo po prostu go pociągał. Przerwali
pocałunek, żeby zaczerpnąć powietrza. Obaj mieli rumieńce na
policzkach. Patrzyli sobie w oczy w milczeniu. I pomyśleć, że
jeszcze niedawno byli wrogami. Po chwili Izaya rzucił się na
Shizuo, sprowadzając go znów do pozycji leżącej, i wtulił się z
zagłębienie jego szyi. Blondyn także objął drobniejsze ciało i
spojrzał w niebo. Słońce niedługo zajdzie.
-Kto tam?
-Czego chcesz?- a
te jak zwykle milutkie.
-To ja, Shizuo.
Przyniosłem waszego brata!-krzyknął przez drzwi. Stał pod domem
Orihary z brunetem na rękach, bo ten zasnął podczas podróży.
-Iza-nii?!-
wykrzyknął dziewczęcy głosik. Shizuo już szykował się żeby
przekazać dziewczynkom ich brata, który w najlepsze sobie spał.-
Możesz go zatrzymać.- dodały po chwili, a Shizuo ręce opadły.
Nie dosłownie, oczywiście.
-Mairu!Kururi!
Otwierajcie albo te drzwi wywarze. Wiecie, że jestem do tego
zdolny!- w tym momencie zamki zostały odblokowane, a drzwi otwarte.
Dwie ośmiolatki w piżamach stały w przejściu.
-Co zrobiłeś
Iza-nii?-zapytała jedna, przekrzywiając główkę.
-Nic. „Tym
razem”- dodał w myślach.- Zasnął, gdy odwoziłem go do domu.
-Czemu odwoziłeś
braciszka do domu?-dopytywała dziewczynka.
-Ahh nie ważne, po
prostu powiedzcie, gdzie jest jego pokój.- obie siostry wskazały
palcem na schody. Po kilku minutach Shizuo dotargał bruneta do jego
pokoju i położył na łóżku. Uśmiechnął się ciepło, gdy
Izaya przetarł ręką oko i obrócił się na drugi bok. Nachylił
się nad nim i pocałował w głowę, szepcząc ciche dobranoc, po
czym wyszedł z pokoju. Izaya jak najbardziej świadom tego, co się
z nim działo poczuł przyjemne łaskotanie w brzuchu.
-Shizu-chan jak
wyglądam?- zapytał Izaya obracając się wokół własnej osi. Co
dziwne, miał na sobie dziewczęcy uniform. Shizuo, który właśnie
pił sok, wypluł go. Wytarł usta wierzchem dłoni i spojrzał na
bruneta. Jeszcze dziwniejsze było to, że sukienka nawet pasowała
do drobnej budowy chłopaka.
-No ten, yyy... po
co to ubrałeś?- zapytał. Nie, żeby mu to przeszkadzało,
przyzwyczaił się już do Hikaru w sukienkach, więc kolejny taki
wybryk nie robił na nim wielkiego wrażenia. W sumie Izaya wyglądał
całkiem pociągająco w tych pończochach.
-Co ty nie wiesz?-
odpowiedział pytaniem zdziwiony Izaya.
-O czym?
-Dziś jest...
-Dzień na odwrót-
złowieszczy ton dokończył wypowiedź Izayi. W drzwiach pojawił
się Hikaru z sukienką pokojówki w rękach, a za nim trzy
dziewczyny w męskich uniformach.
-O nie, nie, nie,
nie- kręcił głową Shizuo, cofając się o krok.
-O tak, Shizuo-kun.
Czas na przebranie~- głos właściciela nie brzmiał ani trochę
zachęcająco. Shizuo, któremu włosy na głowie się zjeżyły,
szybko ulotnił się z budynku kawiarni, krzycząc po drodze, że
żywcem go nie wezmą.
Izaya opierał się
o stolik, Shizuo rękami blokował mu drogę ucieczki i całował
namiętnie. Brunet przesunął dłonią po jego torsie, rozpinając
kolejne guziki koszuli.
-Shizuo...-mówił
między pocałunkami.- A jak ktoś przyjdzie? Nie powinniśmy tutaj-
wargi blondyna nie pozwalały mu kontynuować mowy. Przerwał na
chwilę i oparł się czołem o czoło Izayi.
-Niby kto? Dzisiaj
my zamykamy, wszyscy poszli do domu, żaluzje zasłonięte- wyliczał
po kolei.-Kto niby miałby tu przyjść?
-W sumie racja.-
zgodził się krótko i wpił w usta blondyna. Ten dał się chwilę
kontrolować, a wolnymi rękami zdjął z Izayi, uprzednio rozpiętą,
koszulę i zabrał się za pasek od spodni. Nagle usłyszeli dźwięk
przekręcanego klucza. Zamarli w bezruchu i czekali na rozwój
wydarzeń. Kogo do cholery niesie w taki momencie?!
-Chłopaki?
Jesteście tu jeszcze? Nie widzieliście gdzieś mojego swetra?
Zapomniałem go za...brać- Hikaru, bo któż by inny, wparował do
sali i zastał dwójkę kelnerów w dość jednoznacznej sytuacji.
Właściciel, dziś właścicielka, zachłysnął się powietrzem i
wyciągnął z torebki telefon. Shizuo i Izaya, którzy w
międzyczasie spalili buraka, gapili się na niego w osłupieniu,
będąc dalej w tej samej pozycji.
-Proszę,
kontynuujcie. Mnie tu w ogóle nie ma-powiedział Hikaru włączając
kamerę. Trans-właściciel po raz pierwszy w życiu przeżył tak
bliskie spotkanie z krzesłem.
-Ah, już od
jakiegoś czasu chciałem to zrobić- Shizuo wytrzepał dłonie i
wrócił do Izayi, który siedział na stole.
-To co, na czym
skończyliśmy?
Zauważyliście że Kasuka to taka niedoceniona postać Drrr? A przecież on tak bardzo kocha braciszka D: Wgl mam wrażenie że Izaya i Kasuke mogli by się całkiem dobrze dogadywać ;>
BUHAHAHAHAHAHAHAHAHA XDDDDD Po porostu od razu pokochałam Hikaru xD Wiesz co? :D Z tego mozna by zrobić serię takich opowiadanek :D To ma niezły potencjał xD O boże Shizu - chan w sukience, WIDZIAŁAM TO! XDD
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym żeby to miało kilka "odcinków" ale nie wiem, pomyślę xD
UsuńShizu-chan w sukience - padłam i nie wstałam XD
OdpowiedzUsuńAhahahahahaha... O matko... Hikaru mnie rozwalił po prostu... Ale chyba postąpiłabym tak samo z tym telefonem :3 Nie no genialne! <3 Rzygam tęczą *w*
OdpowiedzUsuńSHIZU - CHAN w sukience... Awww, bosskie!
Szczerze?
Chcę dalszą część! :Q________ Nie wiem o czym by miała być, ale chcę :D
Dla mnie Kasuka to postać, strasznie cicha która prawie w ogóle się nie odzywa :D
Pozdrowionka!
Awww *.* nie zasnę xD Hikaru jest moim mistrzem xD Ja chcem taką kawiarnie D': codziennie bym tam siedziała z telefonem ustawionym na nagrywanie xD
OdpowiedzUsuńopowiadanie mnie powaliło :'3 dawno się już nie uśmiechałam przy czytaniu.... Wszyscy ostatnio piszą takie smutne opowiadania :c
Kasuka może i się nie odzywa. Ale dla mnie jest ciekawą postacią... Powinno byc o nim w anime trochę więcej. I sądzę, że z Izayą mogliby się polubić :3
No cóż. To chyba wszystko.
Dziękuje za poprawę humoru i pozdrawiam :3
....tak trochę mi głupio, bo w końcu po dłuższym stalkowaniu Twojego bloga, dopiero teraz piszę komentarz. ):
OdpowiedzUsuńtak więc, dziędobry, miło mi. shizaya rabu~~
POPROSZĘ SHIZU-CHANA W SUKIENCE /ślini się
/stalker mode on /znika
:D heh spoko, miło poznać. Może teraz będę cie częściej "widywać" xD
UsuńZDECYDOWANIE!!!! :D
UsuńUroczy oneshot ^^
OdpowiedzUsuńI nawet jeśli nie lubię takich przesłodzonych rzeczy, to muszę powiedzieć, że powyższy one shot jest dość przyzwoity w tej sprawie.
Shizu-chan w sukience? W sukience pokojówki? Hue hue hue, mam brudne myśli xD
,,żeby mi tu do żadnych nieczystych sytuacji nie dochodziło'' - idealny dobór słów. ,,nieczystych dochodziło'' hahaha, zaliczyłam glebę na tym xD
Podoba mi się opis uczuć między nimi. Takie trochę niepewne jeszcze do końca, delikatne, ale mimo to idą na całość.
Wizja Shizu-chana pracującego w kawiarni tematycznej mnie rozwaliła po prostu. Wyobraziłam sobie takiego Shizusia w cosplayu kilku znanych postaci z anime o_O Haha xD
Kocham trans-właściciela. Nieważne, że ubiera się, jak dziewczyna, jest niesamowitym gościem i już mi się podoba ^^ Ja chcę u takiego pracować w przyszłości! xD
Btw. dziękuję za znaczną poprawę humoru, rozśmieszenie i niezwykłego one shota, który pomimo swej prostoty i słodkości, zamierzam przeczytać jeszcze parokrotnie.
Lol, moja pierwsza myśl o bracie Shizuo to było: ,,Jak on kurna jest aktorem z takim poker facem?!''. Ale w sumie, jak mi tak to teraz przedstawiłaś, to masz rację. To nawet dobry wątek byłby, gdyby ta dwójka się zmotała kiedyś. Myślę, że mogliby mieć ciekawą znajomość.
Pozdrawiam ^^
nijihaiki u mnie ♥.
OdpowiedzUsuń/ ja tu wroce
/ ja pierdole ten roz mnie zabije
Chyba najlepszy one shot jakiegokolwiek i kiedykolwiek czytałam :3333
OdpowiedzUsuńJezu, Hikaru rozpierdala system XDDD wgl kojarzy mi się z Mr 2 z One Piece :____;
OdpowiedzUsuńFajny ten moment z próbą zrobienia zdjęcia i dalszą 'walką' przez Izaye, słodkie to było (tu wszystko było słodkie ^o^), albo ten fragment kiedy Izaya się bał *^*
W ogóle to czemu w każdym opowiadaniu jest tak, że jak Izaya da coś do jedzenia/picia Shizuo o on mówi, że zatrute? Biedny Izaya, podejrzewać go o takie rzeczy T____T
Akcja z bójką, Hikaru znowu rozpierdala system XDD
POCAŁOWALI SIĘ ♥♥♥ (nie, ja nie jestem yaoiską czy coś żeby jarać się taką rzeczą zawsze;-;)
Shizuo w sukience... matko, leżę XD Albo Shizuo w kocich uszkach robiący te gesty... T__T
Przeczytałam to prawie godzinę temu i nadal nie mogę przestać się śmiać... Hikaru rozwalił system zwłaszcza w końcówce xDDDDD To chyba najfajniejszy one-shot z shizayą jaki czytałam, była tam ciekawa fabuła a nie, jak w większości z którymi miałam styczność, tylko piepszenie. Było słodko ale nie za słodko, tak... W sam raz :3 Pozdro~
OdpowiedzUsuńReinu ~~
1. Ten OneShot jest genialny *o*
OdpowiedzUsuń2. Idę czytać dalej~<3
3. Przepraszam za spam, ale zapraszam do mnie: http://moje-opowiadania-yaoi-i-nie-tylko.blogspot.com/
4. Pozdrawiam
No wiedziałam, że już tu byłem :3 Hahaha~!! Ale co tam, zostawię jeszcze jeden komentarz :*
UsuńNo, więc...takie suodkie i urocze, to chyba jeszcze żadne opowiadanie, jakie czytałam, nie było. *o* Kocham :)
Jak już wyżej wspomniałam, zapraszam do mnie: http://moje-opowiadania-yaoi-i-nie-tylko.blogspot.com/ i przepraszam za spam :d
Pozdrawiam
O.O *jest w niebie* Tyle cudownych cukrów! Kotki, truskawkowe cappucina, Shizaya... Rozpłynęłam się! Ten trans był naprawdę dobrym uzupełnieniem historii xD i jego złamany paznokieć! "Spokojna twoja rozczochrana!" lol jesteś genialna xD A jak mój mózg wyobraził sobie "Nya!" w wykonaniu Shizuo... Miszczu! Zajebiste:D Sam pocałunek naszych panów wśród ciasta i mleka był uroczy na maksa! Pokochałam Cię normalnie za tą romantyczną scenę w ich wykonaniu! I wiedziałam, że Shinra to nasz człowiek! Wie, co dobre;D Samo wyznanie uczuć było naprawdę ładne:) Nigdy ich w takich cukrach nie widziałam a tutaj bardzo mi się podobało!
OdpowiedzUsuń"Żywcem mnie nie weźmiecie!" a szkoda, tak bardzo jestem ciekawa, jakby wyglądał xD I zgadzam się z Tobą, jego brat jest niedoceniany zdecydowanie:)
Nie ma opcji, umieszczam Cię w spisie polecanych blogasków. Takim czymś trzeba się dzielić!:)
PS co do poprzedniego opowiadania "Hangover" zapomniałam dodać jak zajebiste było ich wspólne zdanie "tak bardzo nienawidzę" ;D