niedziela, 28 kwietnia 2013

Słuchaj tylko mnie [Shizaya]- rozdział 4


Późno bo późno ale skończyłam pisać 4 rozdział. Miałam taką blokadę, ale się udało i w sumie wyszedł całkiem nieźle, mamy nowy ogląd na wszystko i oczywiście nowe niedomówienia hehehe. Z góry chcę przeprosić za czas w jakim dodaję rozdziały. Teoretycznie wychodzą co miesiąc O-o wybaczcie. Przepraszam też za ogólny chaos jaki panuje tutaj ;-; generalnie myśli Izayi są odjchane. Przepraszam też jeżeli charaktery są nie teges ;-; (już przepraszam jak Sakurai ale ja tak mam .-.)  Z innej beczki dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Ujawnili się tez nowi czytelnicy co mnie bardzo cieszy C: 
Przepraszam za nudny wstęp i zapraszam. Jak zwykle komentarze mile widziane~


Nie wierzę.

-Izaya, proszę cię, zachowaj spokój. To nie jest koniec świata czy też jakiś wyrok. To się leczy.

Zamknij się.
Coś tak prostego z pozoru i zawiłego w środku. Brzmi banalnie, ale wcale takie nie jest. Tajemnicze i niewyjaśnione, skrywane w głębi umysłu. Coś, co słyszę, widzę, czuje tylko ja.

-Pamiętaj, że nie zajmuję się psychologią i wiem o tym niewiele, ale dużo czynników mogło by wskazywać na to, że masz schizofrenię.
Shinra za dużo gada.

Siedziałem na fotelu z podkulonymi nogami. A więc to dlatego. Stąd te wszystkie przywidzenia, głosy. Porażająca jest śmieszność całej tej sytuacji. Ludzie zawsze twierdzili, że jestem psychiczny.
Zaśmiałem się pod nosem.
-No to idealnie się składa. On nigdy nie wyglądał na stabilnego psychicznie. Do psychiatryka i koniec. Jednego świra mniej w tym mieście- prychnął blondyn i skrzyżował ręce na piersi najwyraźniej dumny ze swojego podsumowania.
-Shizuo!!-krzyknął oburzony Kishitani.-Nie możemy...
-A co, zaprzeczysz?! Nie wiemy w jakim jest stadium ani co konkretnie mu dolega. Najlepiej jak się nim zajmą specjaliści. Dadzą leki, przywiążą do krzesła czy coś.
-Shizu-chan skąd takie zainteresowanie moim zdrowiem-zaczepiłem, nie mogąc już słychać tych spekulacji. Do psychiatryka? Pogięło was? Bez przesady, panuję nad sobą.
-Szczerze mało by mnie to obchodziło, gdybym przez ostatnie kilka godzin nie musiał przyglądać się twojemu zachowaniu. Jeżeli nie będziesz miał jakiegokolwiek nadzoru, staniesz się bardziej niebezpieczny, niż jesteś. Nie będziesz świadomy tego, co robisz. To wszystko w połączeniu z twoim charakterem jest czymś, na co nie możemy sobie pozwolić.- Shizuo za bardzo się dziś wymądrza. Kto by pomyślał, że jest taki obeznany w temacie chorób umysłowych.
-Nie mam najmniejszego zamiaru iść do jakiegoś psychiatryka. Nawet jeżeli mam tą schizofrenię, to nie będę z tego powodu mieszkał z oszołomami pod niczyim nadzorem!- podniosłem się z fotela i stanąłem naprzeciw ex-barmana.
-No to mamy problem, bo ja uważam zupełnie inaczej plus jestem świadomy swoich myśli.
-Skoro tak bardzo zależy ci, żeby upchnąć mnie w tym szpitalu udowodnij mi to.
-A żebyś wiedział, że ci to udowodnię! Na koniec tego wszystkiego przekonasz się, gdzie jest twoje miejsce, a ja osobiście cię tam odprowadzę!- nachylił się i teraz stykaliśmy się czołami.
-To może od razu będziesz pełnił nade mną nadzór całodobowy!-Boże, co za wkurzający człowiek.
-A żebyś, kurna, wiedział!- zaskoczył mnie. A myślałem, że jest świadom tego co mówi. -Brawo Shizu-chan. Właśnie zgodziłeś się na mieszkanie ze mną~- powiedziałem ze zwycięskim uśmiechem na twarzy. Zrzedła mu mina i przeklął pod nosem. Oj, Shizuo, jestem ciekaw kto szybciej wyląduje w psychiatryku.



-Braciszku! Braciszku! Pobawisz się ze mną!?- mały chłopiec z uśmiechem na ustach wparował do pokoju starszego brata. Szatyn powoli podniósł głowę i spojrzał na dziecko zmęczonym wzrokiem. Sine ślad pod oczami, potargane włosy. Chłopcu jednak wygląd brata wcale nie przeszkadzał. Podszedł do niego i pociągną za rękę, by ten podniósł się z krzesła. Chłopak wcale się nie ruszył, tylko odepchnął młodszego, nawet na niego nie patrząc i wrócił do pisania czegoś na komputerze. Młody siedział pod ścianą i czekał, aż brat się odezwie. Niestety z jego ust padły słowa, których nigdy by się nie spodziewał.
-Kim jesteś?
-Ja!? Ja jestem twoim bratem! Nie pamiętasz mnie już!? To ja, Yuki!- chłopiec niezbyt wiedział o co bratu chodziło. Przecież znał go całe życie i on nigdy nie odmówił mu wspólnej zabawy, a jeżeli już to robił, to miał ważny podwód. Ale sytuacja jak ta jeszcze nigdy się nie zdarzyła. Wstał z ziemi i podbiegł do starszego. Uczepił się rękawa jego koszulki i spojrzał na jego twarz swoimi wielkimi, czarnymi oczami. Twarz Kento nie wyrażała aktualnie żadnych emocji. Zdziwienie, poruszenie, zmęczenie? Nic. Spojrzał beznamiętnym wzrokiem na młodszego.
-Ja nie mam już brata- powiedział spokojnym tonem. Oczy chłopca zaszkliły się.
-Żartujesz, prawda? Przecież stoję tu koło ciebie. Ja jestem twoim bratem!
-Kłamiesz!- odepchnął go a tamten upadł na ziemię. Yuki go nie poznawał, jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Wiedział, że Kento ma jakieś problemy ze sobą, ale niezbyt rozumiał o co chodziło. Wybiegł z pokoju z płaczem.


Na dole lekarz w białym fartuchu i teczką dokumentów ustalał ostatnie szczegóły z rodzicami Kento. Chłopcy siedzieli w jego pokoju i czekali.
Nie chce nigdzie jechać.
Nie masz już wyboru.
Nie chcę. Będę tam sam. Mam dość bycia samotnym.
Nigdy nie byłeś samotny! Nie dopuściłem do tego. Nawet, jeżeli inni się ciebie bali, to ja dalej tutaj byłem.
Będę musiał cię zostawić.
Będę cię odwiedzać, obiecuje.
Nie powinno składać się obietnic, których nie można dotrzymać.
Czemu. Takie są najfajniejsze.

Z dołu dało się słyszeć wołanie pani Furihaty. Czas się zbierać. Nie chcieli się rozstawać. Izaya nigdy nie miał przyjaciół. Nie lubił ludzi, nienawidził wręcz. Byli słabi, fałszywi, nudni. Ale ten jeden, jedyny człowiek, na jakiego trafił, był inny. Był ciekawy. Lubił go. Może nawet bardziej niż mu się zdawało. Czerwonooki podszedł do drzwi i już miał nacisnąć klamkę, kiedy drugie ciało przylgnęło do jego pleców i objęło. Obrócił się i oddał uścisk.

Będzie dobrze. Wyzdrowiejesz i wrócisz do mnie.
Kocham cię.

Powiedział jego przyjaciel i złączył ich usta. Izaya długo nie wiedział jak interpretować te słowa. Bo czy osoba chora psychicznie mogła powiedzieć coś takiego świadomie?



-Mhm... Tak. Oh, naprawdę? To wspaniale! To mi się bardzo przyda. Co? Niee... idealnie wręcz. Oczywiście, nie mógłbym tego przepuścić. Żegnam więc.- rozłączyłem się i zakręciłem na fotelu obrotowym. Rany, kto by się spodziewał, że sprawy tak się potoczą. Szybko ich złapali. Jednak policja w Tokio nie jest aż tak leniwa jak mogłoby się wydawać. Dostałem właśnie informacje, że złapali dwóch Srebrnych pod zarzutem potrójnego morderstwa. A więc moje przypuszczenia były słuszne. W magazynach na obrzeżach miasta znaleziono zmasakrowane ciała trzech osób. Jedną z nich był uznany za zaginionego Masamoto Suzaku, prezes jakiejś firmy. Dwie pozostałe osoby dalej nie są zidentyfikowane. Ciekawe, jak długo leżeli by tam i gnili, gdyby nie telefon od pewnej dobrze poinformowanej osoby. Westchnąłem i wstałem z krzesła. Teraz wystarczy tylko czekać na jedną, mała wskazówkę. I co ja teraz będę robić?

Szkoda, że Shizu-chan nie zamieszkał z nami.
A ty dalej męczysz ten temat. Rany czy jego słowa nie dały ci wystarczająco do myślenia?

Po mojej wzmiance o wspólnym mieszkaniu, Shizuo zacisnął pięści i skomentował to słowami „Chyba cię pojebało!” po czym skierował się do drzwi, mówiąc jeszcze: „I tak wyjdzie na moje. Prędzej czy później nie wytrzymasz sam ze sobą.” i trzasnął drzwiami. I tak podziwiam to, że Shizu-chan aż tak się mną przejął. Chyba jeszcze nigdy nie prowadziliśmy tak długiej konwersacji. Zazwyczaj kończy się na wykrzyczeniu mojego imienia i szaleńczej gonitwie po mieście w towarzystwie latających znaków i tym podobnych rzeczy. Mam przeczucie, że już niedługo sam przekonam się, o co mu chodzi. Przeszedłem przez mieszkanie i przewaliłem się na kanapę. Jedna rzecz cały czas nie daje mi spokoju. Wydaje mi się jakbym tą całą akcje ze schizami i morderstwami już przeżył. Tylko kiedy?

Izaa~yaa
Kto to? Czyj to głos?

Izaya czemu na mnie nie spojrzysz?
Jak niby mam to zrobić?

Potrzebuję cię.
Do czego? I poza tym kim jesteś!?

Tak bardzo, bardzo, bardzo cię potrzebuję!
Dlaczego...
...mnie opuściłeś.
Wołałem cię. Głośno. Pani w białym fartuchu prosiła, żebym przestał, ale ja nie chciałem.

Dlaczego mnie wołałeś? Kiedy? Gdzie?
Stałeś w kącie i patrzyłeś na mnie. Ja nie chciałem.
Przecież sam prosiłeś, żebym na ciebie spojrzał.
Nie podobał mi się twój wzrok. Był obcy, przerażający i przerażony.

Czy ty też się mnie boisz?


-Cześć Izaya- otworzyłem oczy. Ten głos był tak bardzo realistyczny. Obróciłem głowę. Na kanapie naprzeciwko siedziałem... ja? W każdym razie wyglądał jak ja. Podparłem się na łokciach i lekko podniosłem. Szczerze powiedziawszy mam nieco dosyć tego, że te kilka osób wygląda jak ja. Jestem jedyny i niepowtarzalny, a oni psują mi tą piękną wizję.
-Cześć?- odparłem nieco niepewnie.
-Gadanie przez sen jest dziwne. Powinieneś iść z tym od lekarza- ogłosił i założył nogę na nogę.
-Dziwne to są twoje ciuchy. Z karnawału się urwałeś czy coś? Poza tym nie spałem- no przepraszam, ale strój księcia to już chyba lekka przesada. I ta korona. Chociaż... korona mogłaby zostać. Skoro, to ja w innej wersji...
-No ale od ciuchów to się proszę odwalić-prychnął oburzony.-Przyszedłem tu w innej sprawie.
-Zamieniam się w słuch-usiadłem i podparłem brodę na dłoni.
-Pamiętasz tą wzmiankę o szpitalu psychiatrycznym? Powinieneś tam iść.
Zatkało mnie. Można powiedzieć że kazałem sobie iść do psychiatryka. Wyśmiałem go.
-Nie sądziłem, że moje inne ja jest takie dowcipne.
-Czy ja wyglądam jakbym żartował?
-Hmmm... raczej jakbyś chciał mnie zabić, ale to w sumie podobny wyraz twarzy.
-Nie słuchaj Hibiyi. Zostań w domu- odezwał się głos za plecami. Obróciłem się i moim oczom ukazała się znana mi już postać różowego klona.- Może Shizu-chan znów się tobą zainteresuje. Nie uważasz, że wspólne mieszkanie byłoby ciekawym doświadczeniem?
-Pogięło was obu, chociaż z Psyche mógłbym się po części zgodzić. Poznać jego słabości i wykorzystać je potem. Całkiem nieźle by mnie to urządziło.
-I co ci z tego przyjdzie, jak nie będziesz mógł myśli do kupy poskładać?
-Coś się wymyśli.
-Może to nie w twoim stylu, ale pomyślałeś o innych?- koło mnie siedział kolejny klon. Tym razem ten od czerwonego futerka-kolejny komediant.- Taki Shinra. Przecież on sobie postawi za cel wyleczenie cię. Albo chociaż pomoc. Celty. Ona cię nie lubi, ale w jakiś tam sposób będzie w to wszystko zaangażowana. A pomyślałeś o swojej rodzinie?
Phi... jakby oni jeszcze w ogóle się mną przejmowali. Kiedy ja ich w ogóle ostatnio widziałem? Rodziców to już całe wieki, a siostry... Mijam je czasem, w końcu chodzą do Rairy czy gdzieś tam. Chociaż jak tak sobie myślę, to wolę ich nie spotkać za szybko. Niezłe potworki z nich wyrosły.
-Jak usłyszą co z tobą to pewnie też się będą martwić. Albo Kadota. A nawet Shizuo! Skoro według Psyche- różowy uśmiechnął się szeroko- on się tobą „zainteresuje” będzie kolejną osobę, której sprawisz kłopot. Będziesz uciążliwy.
Też nowość. Jakby nie był już wystarczającym ciężarem dla społeczeństwa. Nie, żeby to mnie jakoś ruszało.

-Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, co się stanie, jeżeli zaczniesz leczenie za późno. Nie jest to oczywiste, ale jest jedną z opcji.
-Co masz na myśli?
-Hej,a tak swoją drogą to co się stało z Kento?
-Kento? Kto to jest?
-Uuu.. pogniewamy się- Psyche pogroził mi palcem- jak mogłeś zapomnieć najlepszego przyjaciela.
-No wiesz, tyle ludzi jest w tym mieście, że szło zapomnieć o tej jednej osobie, z którą nie mam już kontaktu....-nie mam kontaktu. Chwila... Kento... czy on przypadkiem nie był...?

Nie bój się. Podejdź. Obiecałeś, że będziesz ze mną. Że będziesz mnie odwiedzał.

Ten dotyk.
Ten zapach.
Ten głos.

Ja...Ja nie chcę. Proszę, nie...
Ciężki oddech, spocone ciało. Panika i ciemność. Jedno ciało przylegające do drugiego. Moment bezradności i strachu. I słowa, które ciągle i ciągle przeszywają mózg. Przyspieszone bicie serca, bezskuteczne prośby i błagania zagłuszane wargami innej osoby. Zebranie ostatnich sił. Odepchnięcie i upadek na podłogę. Światło wpadające do pomieszczenia, kilka osób o nieznanych twarzach wbiega do środka. Krzyk. Jedno imię. Jedno zdanie. Tak wiele znaczeń. Tak wiele nieporozumień. Dłonie mocno zaciskające się na bluzie. Skóra blada tak bardzo, że niemal zlewa się ze ścianą. Chłód kafelkowej posadzki pod stopami. Widok tak bolesny, że gorące i słone łzy same płyną po policzkach. Zaciśnięte powieki i odwrócenie głowy. Bieg przez długi i pusty korytarz oświetlony kilkoma jarzeniówkami.

-Wspomnienia są bolesne.-przeszedł mnie dreszcz- Muszę... muszę go znaleźć, dowiedzieć się o nim czegokolwiek!
Ironia. Czyż to nie ja powiedziałem pewnemu przywódcy gangu, żeby nie żył przeszłością? Wielu ludzi zagłębia się we wspomnienia i wprowadza je na pierwszy plan w swoim życiu. Poczucie winy, niespełniona miłość... jeżeli będziemy przeszłość traktować jako prawdę i wierzyć w nią, stanie się naszą teraźniejszością. Wspomnienia, obrazy wywoływane z naszej podświadomości. Nie pamiętamy ich doskonale. Wiele z tych obrazów jest tylko urywkiem tego, co tak naprawdę miało wtedy miejsce. Dużo rzeczy sami zmieniamy i dopasowujemy tak, jak jest dla nas wygodnie.

W końcu kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą.
-I to jest rzecz, o której ty wiesz najwięcej. Izaya, czemu ty do cholery, gadasz sam do siebie?- obróciłem głowę. W drzwiach, a dosłownie w miejscu gdzie powinny się one znajdować, stał Shizuo. Uniosłem jedną brew i założyłem ręce na piersi.
-Oh, Shizu-chan, jak widzę dalej nie nauczyłeś się korzystać z drzwi. Wiesz, klamka została tam zamontowana nie bez powodu. I tak w ogóle to nie gadałem do siebie.
-Gadałeś, mam dobry słuch. Poza tym mówiłeś dosyć głośno, podejrzewam że nawet sąsiedzi słyszeli- zebrało mu się na dowcipkowanie. Zlustrowałem blondyna w momencie, gdy zaczął się do mnie zbliżać. Hmmm... coś tu nie pasowało. O wiem! Podarte ciuchy...argh... Shizuo zacisnął dłoń na mojej szyi i podpiął pod ścianę.
-A teraz to po co tu przyszedłem- zacisnął dłoń mocniej. Powoli brakło mi powietrza.
-Niby czemu...dzisiaj byłem grzeczny-wychrypiałem, rękami próbując się wyswobodzić z jego uścisku. Dodatkowo kopałem go po nogach, ale dalej stał niewzruszony. Zastanawiam się czasem z czego on jest zrobiony.
-Może i ty byłeś, ale natknąłem się dziś na pewne osoby, które miały do ciebie jakiś interes i nie wiem czemu kazały mi go przekazać. TOBIE. Do tego potargały mi ciuchy i wysmarowały jebanym markerem po ramieniu. I TO WSZYSTKO DLATEGO, ŻE MIAŁY DO CIEBIE INTERES!! Więc w sumie twoja wina! I teraz za to odpokutujesz.
Blondyn wolną rękę zacisnął w pięść i puszczając szyję, uderzył w brzuch. Tępy ból przeszedł mnie od pasa w górę. Objąłem ręką brzuch i zginając się w pół, upadłem na kolana. Kaszlałem, nie mogłem złapać oddechu. A on tylko tam stał. Spojrzałem na niego z ukosa. Jedna rzecz była dziwna. Psyche. Przykładał mu do skroni pistolet. Rany, chwila czy ja dobrze widzę!!??

Nie wolno się znęcać nad słabszymi. Kocham cię, ale takiego zachowania nie będę tolerować.
To też już się kiedyś zdarzyło...
Powoli zaciska palec na spuście.

Jego oczy... były wtedy smutne.

Zrywam się z ziemi.
Tak bardzo nie chciał tego robić.
Musiałem go powstrzymać.
Ale on i tak próbował. Tak wiele razy próbował!
Powstrzymam to. Ponownie.
Rzucam się na blondyna.
STRZAŁ

Huk.
Upadek.
A najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nic się nie stało. Leżałem na Shizuo z rękami po obu stronach jego głowy. Krótka chwila, w której nasze spojrzenia się złączyły. Mój szkarłatny wzrok kontra złoty Shizuo. Spojrzenie, którego nigdy nie widziałem. Głębokie, przeszywające. Jakby mógł wejść mi w myśli i w nich namieszać. Jakby mógł je odczytać. Nie podobało mi się to.
-Co cię napadło!- krzyknął i odepchnął mnie na bok i wstał z ziemi. Ciesz się, właśnie obroniłem cię przed strzałem, który nawet nie był prawdziwy... Nie śmieszne.
-Wpraszasz się do kogoś do domu i bijesz go po brzuchu. Normalni ludzie mówią chociaż 'dzień dobry'- podniosłem się również i podszedłem do blondyna. Nie dam się poznać. W końcu to od niego wyszła idea psychiatryka.
-Jeszcze czego, wypchaj się- zacisnął pięści. Widać, że i tak bardzo się kontrolował. A ja dalej nie wiedziałem dlaczego to robił.- powinieneś tu skakać z radości, że ci łba na tej ścianie nie rozmiażdżyłem.
-Już skaczę... mówiłeś o jakiejś wiadomości dla mnie- oparłem ręce na biodrach.
-Czytaj i zmyj ze mnie ten syf- obrócił się bokiem. Cała ręka zapisana markerem. Hehe żywa poczta. Znaczki nieco niewyraźnie, ale treść brzmiała mniej więcej „Nie ładnie kablować psom, Orihara. Jeżeli myślisz, że ci się to upiecze to musisz być ostro popierdolony. Lepiej dla ciebie, żebyś już nie odwiedzał naszej bazy czy też nas szuka...”
-Shizu-chan, ręka ci się skończyła. Wiadomość urywa się w połowie.
-Oh doprawdy?-prychnął i ściągnął z siebie koszulę. Albo to co z niej zostało. Dalej jestem pełen podziwu, że ktoś był w stanie powalić go, poharatać i jeszcze popisać po nim. Mógłbym się z nimi wymienić doświadczeniem, gdyby nie fakt że najprawdopodobniej grozili mi śmiercią. Moim oczom ukazała się dobrze zbudowana klatka piersiowa blondyna z piękną, długą blizną, przechodzącą przez nią. Pamiątka z naszego pierwszego spotkania. Było też kilka mniejszych po naszych innych walkach a także parę nowych.
-Co się gapisz jak ciele na malowane wrota- warknął Shizuo. Oderwałem wzrok od jego ciała.
-Piękną masz tutaj bliznę hehe. Satysfakcjonujące.-zmarszczył brwi i spojrzał na mnie gniewnie.
-Reszta jest na plecach-obszedłem go i doczytałem resztę wiadomości. „...ł. I tak prędzej czy później cię dorwiemy, więc radzę nacieszyć się ostatnimi chwilami. Srebrni”. Chyba powinienem czuć się zagrożony czy coś. W sumie jakoś to na mnie nie działa. Chociaż biorąc pod uwagę okoliczności w jakich tą wiadomość otrzymałem... nie, dalej mnie to nie rusza.
-Swoją drogą, Shizu-chan, jak to się stało że paru nędznych gangsterów zdołało powalić taką bestie jaką jesteś? I w ogóle jesteś taki spokojny dzisiaj~Coś się stało? Shinra obdarował cię zastrzykiem uspakajającym czy jak?-przejechałem palcem wzdłuż jego kręgosłupa. Ciało blondyna przeszedł dreszcz i szybko odskoczył, obracając się do mnie przodem.
-Proszę. Nie. Tykać. Mnie.-wycedził przez zęby.
-Okej, okej- podniosłem ręce w pokojowym geście- Odwdzięczę się za twoje opanowanie i też zluzuję. No już tak na mnie nie patrz.
-Super, to gdy już strony ustalone jazda po szmatę i zmywasz ze mnie marker-rozkazał. Że ja mam go umyć?
-Hahaha, Rany Shizuo. Żart ci się wyostrzył- puściłem do niego oczko. W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i patrzył mi prosto w oczy.
-Ja ci tu pięknie przynoszę wiadomość, jestem spokojny i jeszcze cię nie zabiłem, a ty ciągle masz czelność być taki?! Albo ty wyszorujesz mi ramię, albo ja tobą wyszoruję podłogę, kapische?!-nie wyglądał na kogoś, kto żartuje. Przełknąłem ślinę i zmarszczyłem lekko brwi.
-Skoczę po gąbkę.



-Wracając do wcześniej. Gadanie do siebie nie jest raczej oznaką normalności. Nie namyśliłeś się może, żeby wybrać się do szpitala dla psychicznych? Byłbyś wśród swoich.- zaczął Shizuo. Siedział do mnie tyłem, a ja jak debil myłem mu plecy. Już czuję, że honor ostro na tej czynności ucierpiał.
-Byłbym wdzięczny, gdybyś odczepił się od moich problemów. Co cię tak wzięło? Wcześniej jedynym interesem z twojej strony było zabicie mnie, a teraz nagle coś cię naszło na rozprawianie o moim zdrowiu psychicznym. Trochę niepokojąca zmiana z twojej strony, Shizu-chan.- głupie napisy nie chciały się zmyć.
-Nie twoja sprawa-prychnął- powinieneś się leczyć i już. Zresztą psycholog sam ci to powie. I tak wyjdzie na moje.
-Nie ma opcji, żebym chociaż przekroczył próg psychiatryka. Nie wspominam dobrze tego miejsca...-szybko ugryzłem się w język. Nie będę mu opowiadał o tym. W sumie to nawet nie chcę, żeby to okropne wspomnienie do mnie wracało.
-Oh, czyli masz już jakieś doświadczenie z takimi miejscami? W sumie logiczne. Normalne osoby nie zachowują się jak ty.
-Co ty możesz o mnie wiedzieć!- krzyknąłem i ścisnąłem szmatkę w dłoni.
-Izaya...-obrócił głowę. Znów ten sam wzrok. Pełen emocji, których nie umiałem rozszyfrować.
-Wiesz co? Wynoś się stąd. Mam dość kontaktu z tobą jak na jeden dzień. Nic nie wiesz, a mówisz najwięcej! Wkurzasz mnie. Co cię obchodzi mój stan, moja przeszłość czy cokolwiek mojej osoby?! Czy to nie ty, największa bestia Ikebukuro, niejednokrotnie krzyczała jak bardzo chce się mnie pozbyć, zabić?! Jak wiele razy słyszałem z twoich ust najgorsze rzeczy o mnie!? Nic nie wiesz, ja sam nie wiem. Nie rozumiem!-złapałem się za głowę. Dyszałem jakbym przebiegł właśnie maraton. To prawda. Też nie wiem. Nie wiem co się dzieje, nie pamiętam tak wielu rzeczy, które najprawdopodobniej mają dzisiaj znaczenie, jestem zirytowany. Do tego ci Srebrni. Cholera, czemu to wszystko zwala mi się na głowę właśnie teraz.

Tak po prostu.
Bo lubimy patrzeć.
Na ludzkie reakcje.

Cieszę się, że pozwalasz nam zobaczyć twoje szkaradne uczucia.

-I przestań na mnie patrzeć. Twój wzrok jest okropny. Już wolałem, jak był pełen nienawiści niż litości.
Wkurza mnie to, zwierzam się własnemu wrogowi. Zdejmuję przed nim maski. Pokazuję uczucia. Nie podoba mi się to.

Nastąpił dzień, gdy maska pękła. Rozprysła się na małe kawałeczki jak szkło. Mury, które tak długo budowałeś,zaczynają się walić.
Powoli...
Twój idealny świat, który myślałeś że masz pod kontrolą, zaczyna się buntować. Następują anomalie.
Krok po kroku...
Nic już się nie zgadza. W układance zaczyna brakować elementów. Trzeba zacząć ich szukać.
Będziesz potrzebował...
Twoja utopia, zbudowana na kłamstwach, cierpieniu i grzechach, zamazuje się. Chcesz tego?
Wrócić.
Nie masz wyboru.
Nie chcę.
Musisz wrócić.
Inaczej to wróci do ciebie.

Zatrzasnąłem drzwi sypialni i osunąłem się na ziemię. To w moim stylu... uciekać. Mam go dość. Niech przestanie udawać, że go obchodzę. Nie mogę oszaleć. Powstrzymam to. Muszę tylko dowiedzieć się paru rzeczy. Znaleźć jego. Wstałem i podszedłem do biurka, na którym leżał laptop. Przejrzałem listę maili i do kilku osób wysłałem zapytanie. Prosty sposób na zdobywanie informacji, ale nie miałem teraz siły myśleć. Byłem zmęczony. Ściągnąłem ciuchy i w samej bieliźnie rzuciłem się na łóżko. Jakby nie patrzeć była noc. Nie słyszałem trzaśnięcia drzwiami. Może dlatego, że zostały bezczelnie wyważone. Hmpf... nawet jeżeli dalej tam siedzi mam to w dupie. Pewnie dalej przeżywa szok po moim zachowaniu. To prawda, pierwszy raz straciłem nad sobą kontrolę w jego obecności. Izaya, weź się w garść.

Była noc, godzina odwiedzin już dawno minęła. Korytarz był jak zwykle pusty i przerażający. Białe ściany, biała podłoga, migoczące światło. Budynek pogrążony we śnie, nawet pan na portierni sobie przysypia. Ławki i łóżka szpitalne stoją pod ścianami, drzwi są pozamykane. On tak dawno tu nie był. Bał się, ale ostatecznie coś go przyciągnęło w to okropne miejsce. Miejsce gdzie przebywali ci niechciani, samotni, opuszczeni... Bo byli inni, niekiedy niebezpieczni. Postradali zmysły. Doszedł do drzwi o odpowiednim numerze. Liczba 18 nie była dla niego szczęśliwa. Wręcz przeciwnie, kojarzyła się bardzo źle. Powoli nacisnął klamkę, przełykając ślinę. Z jakiegoś powodu od początku wizyty w tym miejscu miał złe przeczucia. Drzwi zaskrzypiały. Do ciemnego pomieszczenia wpadł snop słabego światła. Zaparło mu dech, gdy ujrzał plamę krwi na podłodze. Zakrył dłonią drżące usta, gdy wzrok jego dziecięcych oczu spoczął na chłopcu. Siedział oparty o ścianę w szkarłatnej kałuży. Głowa była pochylona, ręce bezwładnie leżały na ziemi. Źrenice chłopca zmniejszyły się, ciało oblał zimny pot i co chwila wstrząsały nim dreszcze. Widok był tak bardzo niewiarygodny. Chciał jak najszybciej obudzić się z tego koszmaru. Zamiast tego podszedł do ciała, ukląkł w kałuży krwi i chwycił zimną dłoń przyjaciela. Przyłożył ją do swojego, mokrego od łez policzka. Nie zważał na to, że się pobrudzi. W tym momencie był już bezsilny, miał pustkę w głowie.
Szeptał kilka słów.

Dlaczego...
Przepraszam...
Przepraszam
Przepraszam Przepraszam
Przepraszam
Przepraszam Przepraszam Przepraszam

Za każdym „przepraszam” nowe łzy kapały na ziemię, łącząc się z posoką. Poczucie winy za coś, czego się nie zrobiło. A może miał na to wpływ? Nie wiedział. Żałował. Przepraszam. Po chwili wpadł w nieopisaną histerię. Krzyczał, opętały go dreszcze i chłód. Niewyobrażalny żal i smutek. Największa tragedia to utrata bliskiej osoby. Wziął jego twarz w dłonie. Zamknięte oczy, zaschnięte ślady łez na policzkach. Przyłożył ją sobie i przytulił, głaskając po włosach. Trzech lekarzy odciągało czerwonookiego od martwego przyjaciela.


Obudziłem się zlany potem. Pościel miałem rozkopaną, leżałem w jakiejś dziwnej, podniesionej pozycji. Ktoś mnie obejmował, delikatnie gładząc po włosach. Leżałem oparty o tą osobę. Czułem jak krople potu znaczą sobie drogę po moim ciele i twarzy. A może nie tylko pot. Oddychałem niespokojnie, cały się trzęsąc.
-Już spokojnie...-wyszeptał ktoś. Nie miał zamiaru przyznać kto, choć doskonale wiedziałem, kim była ta osoba. Nie kazałem mu nawet przestać. Ten dotyk uspokajał. Profilaktycznie rozejrzałem się po pokoju. Było ciemno, tylko światło księżyca lekko przebijało się przez mrok. W kącie ktoś stał. Chwila... przecież tylko Shizuo mnie dzisiaj odwiedzał...
Z cienia powoli wyłonił się chłopiec. Czerwony płyn powoli spływał po jego twarzy, kapiąc na podłogę. Diaboliczny uśmiech nienaturalnie rozciągał się na całą szerokość.

To była twoja wina...-Zaczął ochrypłym głosem. Zwykłe przepraszam nie wystarczy, choćbyś powiedział to milion razy. Musisz odpokutować.-ostrze noża, który trzymał oburącz nad głową zabłysło. Zacisnąłem oczy i mimowolnie wtuliłem się mocniej w Shizuo, zaciskając ręce na jego koszuli. Nie chciałem ich otwierać. Ten widok za bardzo bolał. Mężczyzna zdezorientował się na chwilę, ale zaraz objął mnie tak delikatnie, jakbym miał się zaraz rozpaść. Niewiarygodne, jak bezpiecznie czułem się w ramionach najbardziej znienawidzonej osoby na świecie.

Obudziłem się dopiero rano. Zdarzenia ubiegłej nocy wydawały się być nierealne. A jednak. Wyswobodziłem się z objęć wciąż jeszcze śpiącego Shizuo i podszedłem do laptopa. Dostałem odpowiedź na moje pytanie, ale kompletnie nie spodziewałem się tego, co było napisane w mailu.

Kento zmarł 10 lat temu. Jak mogłeś o tym zapomnieć?

16 komentarzy:

  1. Ekhem... Więc tak... Mam stresa, bo... Jakby to ująć... Świetnie piszesz~! I okropnie mnie to potem onieśmiela, by wstawić Ci komentarz po przeczytanym rozdziale... Przepraszam, bo piszę tak dość... nieskładnie? chaotycznie? Dobra, mniejsza o to.
    Jest późno. Albo, jak kto woli - cholernie wcześnie. Ale, jak zobaczyłam, że wstawiłaś nowi rozdział... po prostu nie mogłam się oprzeć pokusie, by go przeczytać już dzisiaj, już teraz, w tej chwili. Do rana chyba (raczej na pewno) bym nie wytrzymała, lub po prostu bym nie usnęła.
    A rozdział... dłuuuuuuuuuuuuuuugi i świetny~! Czytając, doskonale można wczuć się w niezbyt komfortową sytuację, w której znajduje się Izaya. Jego uczucia, odczuwany strach...
    Chodzisz do gimnazjum, prawda? Podziwiam Cię za umiejętność oddania emocji postaci. Chciałabym pisać tak, jak Ty...
    Ale wracając do tematu. Spodobał mi się pomysł z wplecieniem alternarywnych osobowości i ukazania tego w takiej formie, w jakiej jest. Schizofremia i Izaya... Ciekawe połączenie :)
    Uspokajający dotyk Shizuo... Ale biedny Izaya... Mieć takie "żywe" wspomnienia nieżywych...
    Po dzisiejszym rozdziale, chyba sama nie usnę... Na dodatek jestem jeszcze w nie swoim domu... Chyba zacznę pisać kolejne bazgroły, bo przy Twojej twórczości nie mogę tego nazwać, nawet namiastką opowiadania :-/
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
    Pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń
  2. *OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO*
    TEN ROZDIZAŁ BYŁ BOOOOOSKIIIII !!! *U*
    Długość rozdziału : świetna
    SAM ROZDZIAŁ: CUUDOO !
    Jak czytałam to, czułam się jakbym patrzyła oczami Izayi i odczuwała to samo co on *^*
    To było po prostu niesamowite!
    A ten psutulasek...nie no ja się rozpływam *^*
    Jestem ciekawa co będzie dalej *O*
    Jak mogłaś kończyć w takim momencie ? ToT
    Ciekawi mnie czy Izaya pójdzie do psychiatryka...
    Nie wytrzymam z ciekawości do następnego rozdziału.
    Ale będę czytać ten po kilkanaście razy xD
    Pozdrawiam!
    I czekam na nexta ^^ ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstaję sobie rano, dostaję wiadomość od Kimichi że idzie czytać mą jednopartówkę, a w komentarzach Haru pisze że rozdział. *____________________* AŻ MI SERCE SZYBCIEJ ZABIŁO! Haruuu znęcasz się D: pomimo że rozdziały nie są krótkie to i tak czuję niedosyt xD Izaya ma schizofrenię ;---; biedactwo.. Ale powoli się wszystko wyjaśnia :3
    Rozdział jak najbardziej na tak *^*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio nie mam ochoty na czytanie opowiadań, ale zebrałam się w sobie i przeczytałam nowy rozdział.
    NIE ŻAŁUJĘ C:
    Boże, strasznie szkoda mi Izayi. Podobała mi się kłótnia blondyna i bruneta.
    No i końcówka.. Ojejku.. *^* Słodko.
    Nie licząc Kento.
    To wszystko jest takie pogmatwane, ale przez to fajne D:
    Pozdrawiam c;

    OdpowiedzUsuń
  5. Szatanie...
    Jestem zakochana w tym, co piszesz. W tym opowiadaniu. W schizofreniku Izayi i jego alter osobowościach użytych w ten sposób. Właściwie to we wszystkim, co można tu znaleźć.
    Nagłówek jest śliczny. Te wyróżnione na różowe oczy i ta maskotka... auu, zauroczył mnie ten obrazek. Cudowne ^^
    Przechodząc natomiast do rozdziału...
    Lubię motyw chorób psychicznych. Gdy bohaterowie mają bardzo mocne zaburzenia, wpływające na ich życie codzienne. To jest takie interesujące i niezwykłe.
    A ty to niesamowicie opisujesz. Chodzi mi tutaj o psychikę Izayi, te jego ,,schizy'', przebieg choroby.
    O i, bardzo dobrze wyszedł ci Izaya, kiedy chodzi o jego przekonania względem choroby. Zachowanie w stylu, że sam sobie poradzi, nic mu nie jest, a na pewno leczyć się nie będzie - świetnie oddany jego charakter.
    Podobają mi się kłótnie Orihary z Shizu-chanem. Fajnie oddane ich stosunki, którym trudno ulec zmianie nawet w obliczu choroby jednego z nich.
    Wgl. bo zapomnę w końcu. Lęk Izayi, jego wspomnienia, halucynacje i to wszystko... - opisy tego mi się cholernie podobają. Tak doskonale oddają cały koloryt jego problemów psychicznych i tego, co przeżywa. Piękne to jest.
    Ostatnia scena była taka urocza. Jedyne, co mnie mogło zdziwić to zachowanie Shizuo, ale myślę, że biorąc pod uwagę jego charakter, nie da się wykluczyć, że okazuje litość nawet wobec wroga. W końcu powierzchownie jest nerwowy, ale tak z charakteru to dość dobry człowiek z niego xD
    Wgl. tak się zastanawiam, jak dobrzy są ci srebrni, jeśli dali radę zrobić z Shizu-chana żywą pocztę. Ciekawie się szykuje.
    Generalnie to mi się ogromnie podobało i pomimo, że było długie, ja chcę więcej, dalej, chrzanić chemię, idę czytać jeszcze raz.
    Pozdrawiam
    PS Jeśli chodzi o nazwę szkoły, to dostałam info od jednej osoby, że gdy Shizuo, Izaya itd. chodzili do niej, to miała nazwę Raijin, a potem połączoną ją z inną i zmieniono na Raira. Szczerze, to też nie za bardzo to ogarniam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczekiwanie na ten rozdział było niesamowicie długie, ale to, że było warto to mało powiedziane;D Sens mojego życia to właśnie te szalone, nienormalne epizody w które zaliczam również Twoje opowiadanie;) bo, jak to mówi moja mama "zdrowie psychiczne utraciłam dawno temu", hahaha, a już szczególnie kiedy przystanie na chwilę u mnie w pokoju kiedy oglądam jeden z "interesujących" filmów:P Muszę to powiedzieć, bo normalnie nie wytrzymam - Kocham Cię! Dziewczyno, czy Ty nigdy nie myślałaś o tym aby zahaczyć się w jakimś wydawnictwie? Spełnieniem marzeń byłoby zobaczyć Twoje opowiadania zaraz obok Stephena King'a, albo Edgara Allana Poe:D
    No i oczywiście świetna końcówka, yaoi w połączeniu z zeschizowanym horrorem to całkowicie moje klimaty, więc czekam na więcej:D a popisany Shizuo był zabawny, jedyne co mi nie spasowało to ten Kento przystawiający się do Izayi, tak to ja się nie bawię. Łapy przy sobie! On jest Shizusia!... no teraz mi lepiej:)
    Duuużo weny życzę i czekam, czekam, czekam na kolejny rozdział;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww rany dziękuje bardzo za miłe słowa. /////. Szczerze to nigdy nie myślałam o publikowaniu. Za wysokie progi na me krótkie nogi ;-; starczą mi internety gdyż dopiero zaczynam.
      Wiem przepraszam ze tyle czekacie ;-; ja tez czekam bo historia jest pisana tak na żywca bo wielkiego planu nie mam a Izaya mi co krok zmienia sytuacje. To on kieruje tym opo ;-;
      W każdym razie Majowka sie zbliża to sie postaram cos napisać C:

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. jebłam 1 rozdział nowego opowiadania "ślepa prawda" angest jak się patrzy


      ja tu wrócę bejb.

      Usuń
    2. hej hej zioms. w koncu mam czas zeby ci napsiac komentarz. ah te licealne sprawdzianiki ♥ nie mam zycia kurwa
      dobra mniej o mnie wiecej o shizayi
      dadadadaaaaam, shizaya ♥ loff loff, mowilam juz ze cie kocham? tak? to jeszcze z raz nie zawadzi

      boze tak bardzo loof shizuo ;-; nabija sie z biednego izayi jak ten ma metlik w glowie ;-; spoko shizuc bedziesz kochal i nienawidzil kazda zjego twarzy ♥ kurewa 3 in 1 czy cos

      jakii psychiatryyyyyyyyk DX izaya to zdrowy chlop potrzeba mu tylko seksa z shizu. uwoooh izayaaa ja cie kocham , chodz zgwalce cie... znaczy przytule *hugs*

      widzisz izaya? jak shizu cie kocha! nawet z toba zamieszka ;-; aw, jaram sie tym. beda dzikie seksy na kanapie

      "Powiedział jego przyjaciel i złączył ich usta." - baaaaw ♥ w ogole caly ten teskt jest tak przesiakniety psychodella ze moje spedalone serduskzo robi bardzo mocne doki doki. to tak jakby poznawianie swiata na nowo. patrzenie pod pryzmatem szalenstwa. to urocze.

      "Szkoda, że Shizu-chan nie zamieszkał z nami. " MI TEZ JEST KURWA SMUTNO Q.Q

      "Czy ty też się mnie boisz?" - raczej strzelałabym na paniczne zrażenie sie do swoich osobowosci. izaya nie wie kim tak naprawde jest i mieszaja mu sie swoaty. to nie strach, to cos gorszego. nya. sory. tak se spekuluje jak zjebana

      jejkuu psyche ejstes taki moondryyyy XD kocham psyche ♥ bardzo bardzo ♥ to moja ulubiona wersja izayi ♥

      "W końcu kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą." - jakby an to spojrzeć z tej strony to tak naprawde nie ma podzialu na klasmtwo i prawde c: wszystko sie zlewa i jest takie same. to indywidualne zapotrzebowania czlowieka robia przesiew na klasmtwo i prawde, w zaleznosci od wygody

      izaya lezysz na shizu. hehe. tak. seks. teraz. ♥♥♥♥

      jesu jak oni sie kochaja ;-; takie lovkyyy ze az mam dreszczeee ♥

      -Skoczę po gąbkę. - TAK BARDZO XDDDDDDDDDD

      to zawsze wraca izaya DX nie ma na to mocnych zioms

      te sny, retrospekcje (?) łatever są naprawde urocze. chyba najbardziej mi sie podobaja z tego rozdziału

      Kento zmarł 10 lat temu. Jak mogłeś o tym zapomnieć? - o, tego bym sie nie spodziewala ze a ztak dawno c:

      ziomeczku jest super, to czas na dzikie seksy w krzakach ♥
      powiedz mi ile to bedzie mialo rozdzialow?

      Usuń
  8. Mam pytanie, co jest nie tak z snami Izayi?? Zawsze ma jakieś koszmary lub tym podobne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm Izaya ma schizofrenię, do tego męczą go wspomnienia z przeszłości które wyparł z pamięci i powracają one w snach, a ze ta przeszłość nie była zbyt kolorowa dlatego ma koszmary :c w następnym rozdziale będzie o tym nieco wiecej i jaśniej

      Usuń
  9. WOW... muszę przyznać, że z każdym rozdziałem zabierasz mi coraz więcej tlenu:P naprawdę zapiera dech w piersiach;)
    Biedny Izaya, żal mi go gdy tak się męczy:'( ale dla dobra historii ktoś musi, ne? Poza tym ja mam wielką nadzieję na happy end;D Wtedy sobie chłopak odbije;P
    Nie wysyłaj go do psychiatryka , stoję za pomysłem Psyche;> niech się Shizuo poświęci dla dobra sprawy:9

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh my fuckin god....
    Haru... Szacun, serio....
    No nie wiem co napisać, naprawdę! Po prosrtu zatkało mi dech w piersi! Zajebiaszcze!
    Normalnie awwww!!! *w*
    Czemu takie krótkie?! Hahaha...
    "Oh, Shizu-chan, jak widzę dalej nie nauczyłeś się korzystać z drzwi. Wiesz, klamka została tam zamontowana nie bez powodu. " Musiałam to skomencić!! To jest tak typowy Izaya, że nie mogę!! :D
    No po prostu genialne! Czytałam jak zaczarowana!
    Już nie mogę się doczekać momentu, w którym Shizuo się obudzi :3
    Awwww... Jego klata :Q______
    Matko boska! Normalnie na krześle nie potrafię wysiedzieć! Zachwycam się jak jakiś down :D
    Po prostu mnie rozwaliło, serioo~!
    Pisz więcej!! :D Normalnie kocham Cię <3
    Pozdrowionka!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejo:D tak więc wchodzę sobie na ten blog i zaczynam czytać(wow ale jestem szalona)xD pierwsza reakcja: >/////< schiza! .////. i resztę czytałam z bananem na twarzy ( zawsze tak mam jak usłyszę hasło:choroby psychiczne albo psychopata .__. <333) a tu nagle:O Koniec! >< dlaczego~?! super notkaaa ale czemu taka krótka? ;( Jestem pod wrażeniem, po prostu super... ech nie umiem się znowu wysłowić -.- tak fajnie oddałaś charakter tych postaci .___. te koszmary~ zajebiste, aj low<333 dobra ogarnę się xD czekam na następną notkę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko i córko~! *o* Nie wiem już nawet, jak to komentować o.o
    Z jednej strony to jest straszne i strasznie też działa na moją psychikę, a z drugiej coś mnie "pociąga" w tym opowiadaniu i jest to coś niezidentyfikowanego...no po prostu nie umiem się odwieść od czytania tego, choć wiem, że potem będę miała koszmary...tak biedna Nuko-chan ma koszmary po czymś nawet tak żałosnym jak creepepasta -.- lul -.-
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń